1

7.7K 244 16
                                    

Biegłam ile sił w nogach, chciałam uciec stąd jak najdalej, ale tkwiłam w miejscu. Byłam na bieżni i nie mogłam się powstrzymać, by nie parsknąć śmiechem na samą myśl, że to proste ćwiczenie opisze ostatnie dwa lata mojego życia. Tyle razy próbowałam się stąd wyrwać, by choć na chwilę zapomnieć o obowiązkach, ale na końcu okazuje się, że stoję w miejscu, tylko krajobraz się zmienia.

Pot spływał mi po plecach, mocząc białą koszulkę, ale to dawało mi satysfakcję, tak samo, jak ból w łydkach i udach. Dałam z siebie wszystko, na tyle mnie stać, nie mogę teraz sobie zarzucić, że nie nie próbowałam.

— Ronno. — zignorowałam ojca, podkręcając szybkość na panelu przed sobą. Wiedziałam, że nie odpuści, ale ten mały bunt sprawiał mi radość. — Ronno. — ojciec stanął przy mnie i jednym gestem wyłączył cały sprzęt. W ostatnim momencie udało mi się złapać drążek, by nie upaść. Krzyknęłam cicho, czując jak zbyt szeroki rozrok rozrywa mi mięśnie nóg. — Co tutaj robisz? Za niecałe pół godziny przychodzi ON, musisz się przygotować.

—  Co ty nie powiesz? Wiesz mi pamiętałabym o tym, gdybyś nie kazał wszystkim mi o tym przypominać kilkadziesiąt razy dziennie. Zwykle za setnym razem zapominam.

— Ronno. — syknął, łapiąc mnie za wilgotne od potu ramię i ciągnął do mojego pokoju. — Masz się przygotować, on zaraz tu będzie. Załóż opaskę, powiedział, żebyś założyła opaskę, nie chce byś go widziała.

Wepchnął mnie do środka pokoju i ręką wskazał na specjalnie uszytą na tę okazję suknię i leżącą obok czarną satynową opaskę do spania.

— Ty chyba żartujesz! — parsknęłam, obracając się do drzwi, ale nie było w nich ojca. Warknęłam na zamknięte drzwi, ale posłusznie poszłam pod prysznic. Lubiłam się buntować, ale nawet ja wiedziałam, że czasem istnieje granica, której nie można przekraczać. Z zaciśniętymi ustami, zaczęłam ubierać, sukienkę uszytą z delikatnego białego materiału. Westchnęłam, czując, jak czule otula moje ciało.

— Kimkolwiek jesteś, nie zasługujesz na ten cały cyrk. Nieważne co takiego twoja rodzina zrobiła mojej. — mruknęłam pod nosem, wygładzając przed lustrem dół sukni.

— Ronnk, załóż opaskę, zaraz będziesz miała gościa. — głos taty sprawił, że niemal rozerwałam delikatną opaskę w moich rękach. Kroki na korytarzu stawały się coraz głośniejsze i szybsze. Czując, serce mi bije w rytm jego kroków, szybko założyłam opaskę zduszając w sobie chęć wyjścia mu naprzeciw.

Usłyszałam zgrzyt otwieranych drzwi. Puls słyszałam aż w uszach, zagłuszając jego kroki.

— Gdzie jesteś? —odezwałam się, kręcąc głową na wszystkie strony. Nie słyszałam go, ale czułam, że jest blisko, zbyt blisko.

Podskoczyłam, czując jego dłoń na swojej szyi, w miejscu, gdzie widać było puls. Wnętrze jego dłoni rozgrzewało skórę, a jego obecność przytłaczała. Próbowałam strącić jego palce sunące prosto do mych ust. Muskał je, zmuszając do rozsunięcia. Kciukiem czule masował dolną wargę, wyduszając ze mnie nieme jęki. Druga dłoń zsunęła się na ramię, zsuwając cienkie ramiączko.

— Co ty... — przerwał mi, dociskając usta do moich nabrzmiałych warg. Połykał moje krótkie oddechy, otulając mnie zapachem jego mocnej wody kolońskiej.

Związek krwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz