Rozdział X

877 61 6
                                    

Alice

-Kyaaaaa!- mòj wrzask rozniosł się po ,chyba całym terenie liceum Rakuzan.

Teraz było mi strasznie głupio, ale zrobiłam to automatycznie.

Kto by się spodziewał, że idąc do szkoły i mijając już bramę zobacze Hayame i Mei w krzakach ,w dodatku wyglądali jakby się całowali!

-A -Alice?- zapytała zawstydzona Mei.

-Nic nie mów! Wiem wszystko co muszę!- szybko powiedziałam i w skowronkach pobiegłam do szkoły, oczywiście z wielkim wyszczerzem na twarzy.

Gdy dotarłam do szkoły, podskakiwałam wesoło, kierując się do pokoju samorządu.

W pomieszczeniu znajdował się już Akashi, który w tej chwili przyglądał się mi z zszokowaniem (w jego przypadku są to obie brwi uniesione do góry i mruganie co ułamek sekundy)

-Witaj Akashi-kun!- powiedziałam i zrobiłam piruet do okoła własnej osi.

-Jakiś twój wróg przez przypadek skończył żywot pod kołami samochodu?- zapytał podejrzliwie wracając do dokumentów.

Zatrzymałam się i popatrzyłam na niego z zdezorientowaniem.

-Ja to nie ty, różowa mendo- prychnęłam, by po chwile się złowieszczo uśmiechnąć.

-Planujesz zamach? Jeśli nie to lepiej przestań się tak uśmiechasz, że nawet wojskowi by dostali ciarek na ten widok.- mruknął znudzony.

-Zamach? Phi, przereklamowane. Mam coś lepszego!- zapewniłam z entuzjazmem i zaczęłam podskakiwać w miejscu.

-Masz dość niekonwencjalne myślenie, więc zakładami ,że jest to coś idotycznego i kompletnie nie wartego mojej uwagi.- stwierdził marszcząc czoło ,jakby kartka przed nim była wyjątkowo denerwująca.

-Będę Apollynem!- zarzekłam, stawiając jedną stopą na krześle, jedną rękę unosząc do góry, a drugą przykładając do "serca".

Usłyszałam rozbawione prychnięcie, popatrzyłam na wiśniowowłosego.

I szczęka mi opadła.

Akashi Seijuro właśnie się uśmiechał, ale nie złowieszczo, z wyższością czy czymś podobnym. O, nie! To był najprawdziwszy i najpiękniejszy, najszczerszy uśmiech jaki widziałam.

Jednak ,gdy spostrzegł się ,że na niego patrzę ,od razu powrócił do swojej miny "władcy wszechświata".

-Dobrze ,że przestałeś bo jeszcze chwila i bym się zakochała- wypaliłam nadal nie wychodząc z podziwu.

Jednak moja głupota wystarczająco mnie otrzeźwiła.

-N- ni- e waż- ważne.- zalałam się rumieńcem i szybko usiadłam na swoim miejscu.

-No to o co chodziło z tym robieniem z siebie Apolla?-zapytał, a ja zamrugałam zdziwiona oczami. Kompletnie zapomniałam!

Uśmiechnęłam się.

-Robię za swatkę!- powiedziałam dumnie.

-Tak jak sądziłem głupta- skomentował srogo.

-Nie chcesz wiedzieć dla kogo?- pròbowałam go jakoś zmusić do zainteresowania się rozmową.

-Jeśli nie ma to ze mną nic wspólnego, to nie- odpowiedział ,wymazując coś w zeszycie.

-Menda! W dodatku ròżowa!- wyzwałam oskarzycielsko- Pępek świata, może se wykup wiohe w Polsce "Koniec Świata"! Wtedy będziesz wiedział gdzie początek ,a gdzie koniec twojego królestw...- nie skończyłam mojej oskarżycielskiej wyliczanki ,bo musiałam się uchylić, przed lecącymi w moją stronę nożyczkami.

-Zamilcz!- powiedział z wzrokiem mordercy.

Wstałam ,miałam go dosyć.

Podeszłam wkurzona do jego biurka.

Jednak w momencie, w którym on zaczął wstawać, ja zaczęłam upadać.

Słyszałam od drużyny koszykarskiej, że to jedna z jego umiejętności.

"Łamacz kostek"

-Dość twojej samowolki Alice. Skończyła się moja dobroć do ciebie- rzekł patrząc na mnie z góry.

Siedziałam zdziwiona na podłodze, przed jego biurkiem.

Moje serce biło jak oszalałe, a w głowie miałam pustkę.

Jesteś słaba, dałaś się pokonać! Ja nigdy bym nie przegrała. Oddaj mi władze, a sama usiądz i zamilcz, najlepiej na wieki.

Akashi

-Zamilcz!- patrzyłem na nią spokojnie, ale władczo.

Na to wstała, wyglądała na złą. Podeszła do mnie, chciała coś powiedzieć ,ale ja widzę przyszłość.

Wstałem i wykonałem na niej łamacz kostek, upadła na podłogę przed biurkiem ,zdziwiona.

Tak wygląda przegrany.

Nagle złapała się za głowę, jakby okropnie ją rozbolała.

Chciałem się zapytać ,czy wszystko w porządku, ale przypomniałem sobie "zero litości, zero dobroci".

-Wstawaj! Mamy szmaty od wycierania podłogi, ty się mam nadzieje do nich nie zaliczasz.- powiedziałem sarkastycznie, jej ręce opadły jakby bezwładnie.

By po ułamku sekundy białowałosa, zaatakowała mnie cyrklem.

W odpowiedniej chwili się uchyliłem, nasze twarze dzieliło 10, może 15 cm.

Jej oczy, nie były neonowo żółte, były czerwone.

Szybko się cofnęła, zachowywała się jak dzikie zwierzę.

-Nie pozwalaj sobie paniczyku. Jak Ci się tak nudzi ,to se ròb lewatywe z banknotòw- prychnęła z wyższością, wzrok miała lodowaty.

Obróciła się napięcie i wyszła z pomieszczenia zostawiając wszystkie swoje rzeczy.

Czy ona w progu ,złapała się jedną ręką  za głowę?

Opublikowane:14.09.2019

Akashi x OC - Niknąca PrzewodniczącaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz