Tym razem nawet nie dobijał się do niej. Siedział na podłodze, skulony przy łóżku, z twarzą ukryta w dłoniach. Próbował poukładać sobie w głowie, to co właśnie usłyszał. Tego się nie spodziewał. Był przekonany, że coś gryzie jego żonę, ale zdawała się mieć dobry nastrój, więc nie wnikał. Odchylił głowę w tył, uderzając pięścią w swoje kolano. Nie był nawet w stanie sam zdefiniować swoich uczuć, a łzy raz po raz przecinały jego twarz. Dowiedział się, ze mógł zostać ojcem, a chwilę później przyszedł cios z zaskoczenia, którego nie przyjął z godnością. Dźwignął się na nogi i rzucił na łóżko, chowając zapłakaną twarz w poduszkę. Łkał jak małe dziecko, czasem z trudem oddychając. Nie wiedział czy bardziej dobiła go złośliwość losu, że stracili możliwość zostania rodzicami czy to, że Lisa nawet słowem nie zająknęła się o pobycie w szpitalu. Znowu coś przed nim ukryła. Co mógł zrobić będąc w podróży? Może niewiele, ale natychmiast znalazłyby pierwszy samolot do Europy i wrócił do żony, która go potrzebowała. Jak w bajkach, za jednym uchem miał anioła, za drugim diabła. Ten drugi szeptał mu złośliwości i szydził, że przecież Lisa nie chciała dziecka, więc całe zdarzenie na pewno było jej na rękę. Pierwszy natomiast próbował przemówić do rozsądku, że jako kobieta na pewno bardzo to przeżyła i powinien być przy niej, a nie skakać jej do gardła. Gdy słońce obudziło się do życia, on zasnął wycieńczony skrajnymi emocjami.
Przebudził się nagle, od razu siadając, jakby ktoś wyrwał go z koszmaru sennego. - Lisa?! - krzyknął w głąb mieszkania, a jego niepokój zdawał się wzrastać wraz z otwarciem powiek. - Lisa?! - powtórzył jej imię, kolejno zaglądając do wszystkich pomieszczeń. Oblał go zimny pot. Pies był na miejscu, więc na pewno nie wybrała się na spacer. Biegiem dopadł garderoby i odetchnął z ulgą, widząc że jej rzeczy nie zniknęły. Na miejscu był też laptop i tablet. W salonie odnalazł swój telefon i pospiesznie wybrał jej numer. Dlaczego miał przeczucie, że stało się coś złego? Połączenie jednak pozostało bez odpowiedzi, podobnie jak kilka kolejnych. Zsunął się po ścianie i zaczął przeglądać jej media społecznościowe, ale nie znalazł tam nic, co mogłoby zdradzić gdzie jest dziewczyna. Może po prostu poszła do sklepu? Albo uciekła, usłyszał ponownie złośliwy szept za uchem. Zrobiłaby to nie pierwszy raz. Podzieliła się z nim ostatnimi wydarzeniami, a on nie okazał jej wsparcia, tylko naskoczył na nią. Byłoby to logiczne, źe ponownie załączył jej się tryb ucieczki. Dlaczego miałaby zostać, skoro nie miała w nim wsparcia? Kochali się, ale tam, gdzie kończy się miłość zaczyna się nienawiść. Czy właśnie przekroczyli tę cienką linię? Obawiał się, źe nie dał jej wystarczająco powodów do miłości i zobaczy czarne niebo zamiast gwiazd i noc w środku dnia, gdy kobieta przestanie darzyć go tym uczuciem.
Z kubkiem kawy opadł na kanapę, ponownie próbując dodzwonić się do dziewczyny. Przerwał kolejną próbę, gdy jego wzrok padł na szarą kopertę. Złapał ją ze stolika i wysunął plik złożonych na pół kartek. Przebiegł wzrokiem po pierwszej stronie i zdał sobie sprawę, że trzyma w ręku kartę dziewczyny z całą dokumentacją medyczną, od przyjęcia na oddział ratunkowy po wypis z oddziału ginekologiczno-położniczego. Na pewno nie zostawiła tego na wierzchu przypadkiem. Powoli, przeczytał każdą linijkę, słowo po słowie i poczuł przypływ nieprzyjemnego gorąca. Było mu wstyd za swoje zachowanie. Szczególnie, kiedy doszedł do momentu, że dziewczynie zostały podane środku uspokajające, po tym jak wpadła w histerię po utracie ciąży. Nie zdawał sobie sprawy, że wpłynęło to wpłynęło na nią tak bardzo. Przez jej dotychczasową postawę był niemal przekonany, że uznała to za wypadek losowy i po prostu przyjęła do wiadomości bez zbędnych emocji, tak jak zaakceptowała fakt, że miała usuniętego tętniaka. Rzucił kartkami przez pomieszczenie i rwąc sobie włosy z głowy zaczął krążyć po salonie, zastanawiając się czy dziewczyna wybaczy mu zachowanie, które było poniżej krytyki.
- Jesteś. - z ulga wypuścił powietrze z płuc, gdy późnym popołudniem dziewczyna stanęła w drzwiach. Rozłożyła ręce jakby mówiąc jak widać i minęła go bez słowa, odwieszając kurtkę. - Gdzie byłaś? - zapytał, ale widząc jej spojrzenie zdał sobie sprawę, źe nie to pytanie powinien zadać. - W pracy. - mruknęła wymijająco i przechyliła głowę w dół, związując włosy gumką, którą miała na nadgarstku. Z pierwszymi dniami jego nieobecności zaangażowała się w organizację imprezy dla dzieci w swoim byłym miejscu pracy i wybrała się na miejsce, żeby wszystkiego dopilnować. Spędzenie kolejnego dnia w tym miejscu, mimo niewyspania, obudziło w niej miłe wspomnienia i chęć powrotu, chociaż zdawała sobie sprawę, że nie byłoby to łatwe. Na szczęście zostawiła po sobie dobre wrażenie i miała otwartą furtkę. - Jak się czujesz? - to pytanie wydawało mu się bardziej trafne. Wodził spojrzeniem za dziewczyną, która krążyła po kuchni, żeby przygotować sobie coś do jedzenia. Wydawała się tak cholernie obojętna... Bolało to bardziej niż gdyby rzuciła się na niego z pięściami, krzycząc jak bardzo go nienawidzi. - Dobrze. - kolejna krótka, wymijająca odpowiedź. Zacisnął dłonie w pięści i wziął głęboki oddech. - Przecież wiem, że nie jest dobrze. - przesunął dłonią po blacie i zajął miejsce przy stole na przeciwko niej. - To po co pytasz? Nagle obchodzi cię jak się czuję? - prychnęła pod nosem, otwierając słoik dżemu. - Chcesz wiedzieć? Chujowo. Podobnie jak przez ostatnie dwa tygodnie. - kontynuowała, rzucając mu przelotne spojrzenie. - A nie, przepraszam. Gorzej. Jak ostatni śmieć, którego mąż oskarżył o aborcję. - syknęła zduszonym głosem i z dużą siłą odsunęła od siebie talerz, który zatrzymał się na skraju stołu. - Nie idź za mną. - dodała, czując zbierające się łzy. Mimo uczucia głodu, które jeszcze kilka minut temu całkowicie zajmowało jej myśli, kompletnie straciła apetyt. Żałowała, że tak szybko wróciła do domu. Że w ogóle do niego wróciła. Nie mogła patrzeć na Kubę, bo od razu pojawiała się nieprzyjemna gula w gardle, a oczy zachodziły łzami. Nawet jej nie uderzył, a poczuła się jakby to zrobił z ogromną siłą, całkowicie zabierając grunt pod nogami. Jeszcze za im dotarła na taras, poczuła się jakby się topiła. Z trudem łapała kolejny oddech, a płuca zdawały się skurczyć do rozmiarów orzecha włoskiego. Zacisnęła palce pewniej na poręczy i wypadła na dwór, z głuchym gwizdem biorąc oddech. Usiadła na skraju fotela i schowała głowę między kolana, próbując się uspokoić. Może odpalenie kolejnego w tym dniu papierosa nie było w tym momencie najmądrzejszym pomysłem, ale nikotyna potrafiła ukoić jej nerwy, więc nawet się specjalnie nie zastanawiała. Jeszcze kilka dni, a rozpoczną trasę, więc bez problemu znajdzie sposób, żeby jak najmniej przebywać w towarzystwie Kuby, szczególnie kiedy ten rozpocznie pracę nad nowym projektem z holenderskimi producentami. Odważyła się porozmawiać z nim ten jeden raz i tylko ona wiedziała ile nerwów i odwagi ją to kosztowało, więc nie miała najmniejszej ochoty tego powtarzać. Tabletki uspokajające i dużo pracy zdawały się być najlepszym lekiem na całe zło.
———
Co to z nimi będzie?
CZYTASZ
Więc wiążę z nią nadzieję / Na węzeł gordyjski już nie wywinie się
Fanfiction„Patrzył na tę skuloną istotę, która od prawie roku była dla niego całym światem i niemal czuł bijące od niej emocje, które oplotły jego szyję, dusząc gardło niczym stryczek. Niemal wstrzymał oddech, czekając na jakieś słowa płynące z jej ust." Czy...