Rozdział 40.

969 54 3
                                    

Po tym, jak Lila wydała na mnie wyrok, zemdlała, więc musiałam ją z powrotem zanieść do domu do łóżka. Wróciłam do domu Owena i sprzątnęłam jej ślady butów, a resztą już się nie przejmowałam. Rodzice nie zauważyli mojego zniknięcia, co było ogromnym uproszczeniem. Po kąpieli sama poszłam spać i choć wydaje się to dziwne, spałam jak niemowlę. Niestety rano już tak nie mogłam powiedzieć. Dobijał mnie zły humor, a fakt, że za niedługo miałam mecz bardzo mnie stresował. Wstałam wcześniej niż powinnam. Zadzwoniłam do Liliany z prośbą o pójście ze mną na siłownię. Zgodziła się ze względu na równie złe samopoczucie. Spotkałyśmy się nieopodal jej domu. Wyglądała na żywą i towarzyską, ale z zewnątrz. W milczeniu ruszyłyśmy ku siłowni. Ciekawiło mnie, czy pamiętała co się stało zeszłej nocy. Wolałam jednak nie poruszać tego tematu. W krótkim czasie dotarłyśmy na wyznaczone miejsce. Póki co nikogo nie było, dlatego miałyśmy dużo swobody. 
- Idę na bieżnię. - powiedziała, rzucając gdzieś swoją torbę z ubraniami na przebranie. 
Nie chciałam jej męczyć pytaniami i wiedziałam, że chciała coś przemyśleć, dlatego wybrałam sztangę. Dołożyłam jej może 20 kilogramów. Powinnam dać co najmniej dwa razy tyle. Obalenie takiego przeciwnika z Devenford może być trudniejsze niż mi się wydawało. Ściągnęłam bluzę i powiesiłam ją gdzieś obok. Położyłam się i zanim zaczęłam ćwiczyć ręce, zastanawiałam się czy nie potrzebuję asekuracji. Wzruszyłam ramionami i po prostu wzięłam się za robotę. 

- Wilkołaki naprawdę istnieją?  
- Wiem, że brzmi to nierozsądnie, Vivian. - uśmiechnęła się wesoło. - One naprawdę istnieją. 

Nawet do tej pory tak brzmi. 

- Zabiłam człowieka. 
- To twoje pierwsze polowanie. Nie masz się czym przejmować, to nie był człowiek. 

Był. Rodzice nam wmówili, że nie, bo miał kilka zębów więcej.

- Scarlett została ugryziona. - powiedziałam z zaciśniętymi w pięść rękami. 
- Więc zapolujmy na gnojka, który jej to zrobił. - odpowiedziała równie oschle mama.


Scarlett została ugry..ziona.. A kilka dni później zmarła. 

- Vivian. Cokolwiek się stanie, nie możesz pokazać, że się boisz. 

- Scarlett nie mów, jakbyś miała umrzeć, dobra? Wyjdziesz z tego.

- Nie wyjdę. Zaatakował mnie wilkołak - mocno trzymała się za brzuch. - Nawet jeśli wyzdrowieję to prędzej czy później i tak zginę. Rodzina Griffin nienawidzi stworzeń nadnaturalnych.


W momencie, w którym dokładnie przeanalizowałam słowa siostry, sztanga z dwudziestoma kilogramami spadła na moją klatkę piersiową. Nie rozumiałam dlaczego nie umiałam jej podnieść, ale czułam jak krew napływa mi do ust.
Jeszcze chwila, a zacznę się dławić. - pomyślałam. 
Niestety tak się nie stało. Ktoś uniósł sztangę, dając mi swobodę oddychania. Szybko wstałam a na podłogę wyplułam przytrzymaną w buzi krew. 
- Vivian, co się stało? - zmarszczył brwi Liam, kucając przy moich nogach. 
- Dziewczyno, powinnaś zacząć od czegoś lekkiego. - Mason spojrzał na wagę obciążników. 
- Skupiłam się na czymś innym. - złapałam się za szyję lekko. - Ten LeBron James na kalendarzu to niesamowity widok, ale też zły pomysł. 
Liam uśmiechnął się lekko, po czym spoważniał.
- Co tak odwróciło twoją uwagę, że postanowiłaś się zabić? 
- LeBron. 
Liam zrozumiał, że zamierzałam mu powiedzieć później. Lila podeszła do nas nie rozumiejąc co się właśnie stało. 
- Vivian o mało nie umarła. - Mason spojrzał na rudowłosą. - Nic nie widziałaś? 
- Gdyby wydała z siebie choćby mały dźwięk to zareagowałabym. - jej oczy powędrowały na mnie. - Coś ty sobie myślała, unosząc cały ten ciężar?
- Skoro dałam radę unieść dwadzieścia kilogramów to raczej dam radę jutro powalić przeciwników. - odkaszlnęłam pozostałości niesmacznej krwi. 
- Nie stresuj się, Vi. - Liam umieścił ręce na moich kolanach. - Będziemy z tobą, a zwłaszcza ja. - nawiązał do tego, że gra ze mną w jednej drużynie. 
- Powiedział Liam w stresie. - spojrzałam na niego spod byka. - Przepraszam. - westchnęłam. - Ta siłownia to nie był dobry pomysł. - odwróciłam głowę w stronę przyjaciółki.
- Usiądź gdzieś i poczekaj na mnie. - wyszeptał Liam. 
Pokiwałam głową i poszłam usiąść na ławce nieopodal drzwi. Liliana upewniła się, że wszystko w porządku, po czym wróciła na bieżnię. 

Wojna światów | Liam Dunbar [KONTYNUACJA NA PROFILU]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz