W końcu mogę go zobaczyć.

839 55 3
                                    

Gdy podjechaliśmy pod szpital od razu wysiadłam z samochodu i ruszyłam w stronę wejścia.
Podeszłam do recepcji gdzie siedziała jakaś starsza babka w okularach,wzrok miała wlepiony w jakieś dokumenty więc nie zauważyła mojej osoby.

– Przepraszam. - oznajmiłam w stronę kobiety.
Po chwili w końcu uniosła wzrok i spojrzała na mnie z miną mówiącą co ja tu robię i dlaczego przerywam jej pracę.
Kochana służba zdrowia.

Kobieta nic nie odpowiedziała tylko czekała na dalszą część mojego monologu.

– Dzień dobry,szukam mojego chłopaka,podobno tu jest.
Tymoteusz Bucki.

Kobieta znowu zawiesiła wzrok w papierach ale po chwili ponownie na mnie spojrzała.

– Drugie piętro,sala numer pięć. - rzekła jakby od niechcenia i wróciła do swojej pracy którą jej przerwałam.

Po chwili dogoniła mnie Lena z Patrykiem  i razem ruszyliśmy w kierunku w którym sali którą podała mi kobieta.

Gdy byliśmy już na drugim piętrze przed nami były wielkie z drzwi z napisem OIOM.
Spojrzałam na Lenę i Patryka a oni na mnie.
Tej babce musiało się coś pomylić.

Stwierdziłam że zadzwonię do Filipa żeby mi powiedział gdzie są dokładnie.

Wyjęłam więc telefon i zadzwoniłam do chłopaka.

– No halo?. Jesteś już?.

– Prawie. Powiedz mi na jakim piętrze jesteście.

– Drugie piętro,sala numer pięć. - rzekł.

A mi od razu zrobiło się gorąco. To znaczyło że jestem we właściwym miejscu. Oznaczało to też że z Tymkiem nie jest za dobrze. Co tam się do cholery stało..

– Zaraz będę. - mruknełam do słuchawki i rozłączyłam się po czym schowałam telefon.

– To tutaj..- rzekłam cicho ale jednak na tyle głośno aby mnie usłyszeli.

– Będzie dobrze - rzekła Lena i złapała mnie za ramię.
Tymek to silny chłop.

– Mam nadzieję - oznajmiłam i pchnełam drzwi przed którymi staliśmy.
Gdy weszliśmy do środka moim oczom ukazał się długi korytarz po bokach którego były sale w których znajdowali się pacjenci.

Ruszyłam szybko do przodu szukając wzrokiem sali numer pięć.
Przed jedną z sal na krzesłach siedziało dwóch chłopaków. To pewnie był Filip i Przemek. Siedzieli jacyś załamani z głowami w dole i patrzyli się na podłogę.

Podeszłam do nich a zaraz za mną Lena z Patrykiem.
Gdy ogarnęli że ktoś koło nich stoi podniesli głowę i spojrzeli na mnie smutno.

Dopiero wtedy zauważyłam że koszulka Filipa była cała we krwi.

– Jezu, czy to?..

– Tak,to krew Tymka. - rzekł i znowu spojrzał na podłogę.

– Co tam się do cholery stało?..

– To skomplikowane i w sumie to długa historia. Ale powinnaś wiedzieć. - oznajmił Przemek.
Chłopak opowiedział mi o wszystkim. Od początku do końca.

Teraz to wszystko miało sens. Zniknięcie mojego zegarka i innych rzeczy z domu. To że wychodził wieczorem a wracał nad ranem. I to że tak dziwnie się zachowywał.

Domyślałam się  że pewnie jest to związane z narkotykami ale nie sądziłam że to aż taka poważna i gruba sprawa.
Jeszcze zamiast spróbować to załatwić jakoś inaczej,nie wiem iść na policję czy coś to debile postanowili załatwić to sami. No i skończyło się tak jak się skończyło.
Gdzie oni we trójkę do takich goryli. Przecież to od razu wiadomo że to się dobrze nie skończy.

Amore // Zakończone Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz