Rozdział 8. Lubisz kłopoty.

1.1K 56 4
                                    

- Vivian? - zapytał jednocześnie wiedząc, że ja to ja. Patrzyłam na niego dobrą chwilę zastanawiając się co powiedzieć. No bo co się mówi gdy spotykasz kogoś kogo czysto teoretycznie jakiś czas temu zostawiłaś?

- Diego. - wyglądało to jak przypadkowe spotkanie dwóch wrogów, a przynajmniej tak mi się wydawało. Przecież między nami nie było nienawiści, tak?

- Zmieniłaś się. - powiedział.

- Za to ty ani trochę. - stwierdziłam. Nadal jeździł na miejsca zbrodni i nadal bawił się w policjanta.

- Agnes. - obróciłam się do kobiety. - Zostawiam cię w dobrych rękach. Uważaj na siebie. - przytuliłam ją i skierowałam się do wyjścia kawiarni. Nie było dane mi wyjść, bo ktoś złapał mnie za ramię skutecznie zatrzymując.

- Spotkamy się? - zapytał Diego patrząc mi w oczy.

- Będziemy w kontakcie. Nie zmieniłam numeru co zapewne wiesz. - powiedziałam i wyszłam wyrywając się z uścisku. Skierowałam się w stronę domu. Po drodze mijały mnie radiowozy. Mogę się założyć o parę dolarów, że Diego skończy dziś na komisariacie. No chyba, że jednak coś wyszło z Patch i ona przymknie na to oko. Pokiwałam głową odrzucając złe myśli. Nie wiem co sobie myślałam.. Że nigdy go nie spotkam? Że mnie nie pozna? Najlepiej by było gdyby jednak rzeczywiście mnie nienawidził. Oszczędzilibyśmy sobie problemów.
Weszłam do mieszkania i zdjęłam buty rzucając je gdzieś w kąt. W lodówce znalazłam butelkę wina, dziękuję Klaus. Ułożyłam się na kanapie i włączyłam telewizję w której leciała jakaś stara komedia. Po kilku głębszych łykach poczułam jak alkohol zaczyna działać. Naprawdę chciałam wymazać wydarzenia z dzisiejszego dnia. Po chwili dotarło do mnie, że ktoś dobija się do drzwi mojego mieszkania. Wstałam z kanapy i podeszłam do nich potykając się o własne nogi.

- Czego? - zapytałam otwierając drzwi nawet nie racząc spojrzeć kto za nimi stał.

- Miła jak zwykle. - odezwał się gość, którym okazał się Diego. Minął mnie i wszedł do środka.

- Nie pamiętam żebym cię zapraszała. - powiedziałam udając oburzenie.

- Sam się zaprosiłem. - chyba wyczuł, że żartuję. Zamknęłam drzwi i poszłam znowu na kanapę. - Kiedy wróciłaś?

- Kilka dni temu.

- Skoro tu jesteś, to znaczy, że akcja się udała. - nie krył się z tym, że wie. Podszedł do mnie i usiadł obok.

- Jak najbardziej. - wzięłam kolejny łyk wina. Również nie miałam zamiaru ukrywać, że już rozeznałam się w sytuacji.

- I tyle?

- A co mam ci powiedzieć? - spojrzałam na niego. - Mam przeprosić? Udawać, że żałuję? Tak wyglądało moje życie przez 10 lat. Nie ma o czym mówić.

- A jednak nie chciałaś podzielić się tą informacją ze mną..

- Ciekawe czemu. - powiedziałam sarkastycznie.

- Naprawdę myślałaś, że cię wydam? Vivian, cholera, myślałem, że sobie ufamy.. A raczej ufaliśmy.

- No jak widać nie do końca skoro nie powiedziałeś mi o swoich zdolnościach. - wstałam z kanapy i wskazałam na drzwi. - Nie widzę sensu w dalszej rozmowie.

- Vivian..

- Serio, jeśli ma to tak wyglądać, to dziękuję. Naprawdę mam dość wypominania mi co zrobiłam nie tak. Ja tego nie robię więc mi też tego oszczędź.

- Dobrze. - spojrzałam na niego zdziwiona. Diego wstał i podszedł do mnie niebezpiecznie blisko. Jego usta znalazły się przy moim uchu. Kolana mimowolnie się pode mną ugięły.

- Do zobaczenia Vivian. - powiedział i wyszedł zostawiając mnie z milionem myśli. Czułam naraz nic i wszystko i to najgorsze uczucie, jakiego kiedykolwiek doznałam.

Był wieczór, a ja nadal siedziałam na kanapie i zastanawiałam się co zrobić. Skłamałabym gdybym powiedziała, że spotkanie z Diego nie miało na mnie żadnego wpływu. Tęskniłam za nim, nawet bardzo, ale jednocześnie miałam nadzieję, że jakimś sposobem uda mi się go unikać. Nie udało się. Położyłam się próbując uporządkować myśli. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam..
Szmer w przedpokoju wybudził mnie ze snu. Otworzyłam oczy i zaczęłam nasłuchiwać. Ewidentnie ktoś ponownie próbował się do mnie włamać. Jako, że moje rany dawały się we znaki postanowiłam się po prostu gdzieś ukryć. Na wszelki wypadek wzięłam swój sztylet i ukryłam się w szafie zasłaniając się ubraniami i kartonami po butach. Plus taki, że Klaus nie wziął wszystkich swoich ciuchów, moje okrycia strasznie straciły na ilości. Zamek ustąpił i usłyszałam kroki w korytarzu. Włamywacz powoli kierował się do sypialni, ponieważ jego kroki były coraz głośniejsze, a sypialnia była najbardziej oddalonym pomieszczeniem. Po prostu logika. Nie specjalnie krył się ze swoją obecnością. Nie szukał kogoś tylko czegoś. Ale co takiego mógłby ode mnie chcieć? Pieniądze znalazłby od razu. Broń? Wątpię. Same sztylety i jeden pistolet. Nic więcej drogocennego nie mam. Przeszedł mnie dreszcz na znak, że osoba jest bliżej mnie. Przez szparę zauważyłam, że jest to ten sam facet co wtedy. Ponownie miał na twarzy maskę. Reszta działa się bardzo szybko. Otworzył szafę, a ja zaatakowałam go i zaczęła się walka.
Teraz leżałam z zakrwawioną nogą na środku salonu. Trzymałam telefon w ręku z którego przed paroma minutami wysłałam wiadomość do Klausa z prośbą o pomoc. Noga za bardzo dawała o sobie znać. Nie wiem ile tak leżałam, ale zdążyłam zauważyć każdą małą pajęczynę na moim suficie.

- Vivian! - usłyszałam krzyk mojego przyjaciela który właśnie wpadł do mojego mieszkania. - Vivian! Co tu się stało? - padł obok mnie.

- Ona krwawi, trzeba to zatamować. - powiedział jakiś chłopiec. Zniknął w pewnej dziurze by po chwili pojawić się z mokrym ręcznikiem z mojej łazienki. Ukląkł obok i przyłożył materiał do rany.

- Znowu włamanie, ten sam co wtedy. - powiedziałam w stronę Klausa.

- Musimy to zgłosić. - stwierdził.

- Nic nie zginęło więc oszczędzę sobie tego spotkania. A ty? Kim jesteś? - zapytałam chłopca.

- Pięć, brat tego tłumoka. - wskazał palcem na Klausa. Dopiero teraz skojarzyłam go z wydarzeniami w kawiarni.

- Wrócił w dniu pogrzebu. - wyjaśnił mój przyjaciel.

- Jesteś taka jak my. - stwierdził Pięć. - Już wiem o co chodzi z tymi włamaniami.

----
Do następnego!

Enjoy!

V.

Flawless || Diego HargreevesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz