Cześć, Haniu.
Od dawna chciałem wiedzieć co jest nie tak. Co sprawia, że cierpimy, co powoduje, że ciągle niszczymy, co mogło być piękne. Zastanawiam się co we mnie jest nie tak, jaki naprawdę jest ten świat? I jakie jest życie, którym żyjemy? Czy na pewno przeżywamy je tak, jak ktoś wcześniej to zaplanował? A może to tylko gra? Aktorska gra, ktoś ciągnie za sznurki, a my będąc kukiełkami, przybieramy różne maski i odgrywamy role, które nam dano. A później tego żałujemy, albo i nie. Ja natomiast bardzo żałuję wszystkich rzeczy jakie zrobiłem. Żałuję tego jak przeżyłem te życie. Mimo wszystko w żaden sposób nie jestem w stanie otrzymać odpowiedzi. Ani ty ani sam Bóg nie jesteście w stanie wytłumaczyć dlaczego byłem tak okropnym człowiekiem. Na początku jak każdy, a może nie - myślałem że wszystko jest okej. Że to nic takiego. Jednak z dnia na dzień było gorzej. Gorzej między nami. Zaczął wiać okropnie mroźny wiatr. Huragany, burze i czasami słoneczne dni... to był ciężki czas. Nasze spojrzenie stawały się coraz bardziej oschłe, a słowa coraz ostrzejsze. Strzelały kawałkami pękniętych luster, prosto w serce. Nasze codzienne czynności zaczęły układać się tak, aby jak najbardziej unikać spotkań. Później nie wracać do domu, ciągle przesiadywać to u znajomych, to w pracy. W taki sposób było najłatwiej to zakończyć.
Na początku za wszystko obwiniałem Ciebie, Twoich znajomych, rodzinę i resztę świata. Winiłem wszystkich tylko nie siebie. Byłem egoistycznym dupkiem. Ciągłe myślenie o sobie sprawiło, że twoje życie zamieniło się w nudny napisany przez 10-latka scenariusz do głupiego filmu. Dopiero teraz kiedy odeszłaś zrozumiałem swój błąd. Zrozumiałem, że to ja jestem problemem, że tylko ja jestem winny temu co dzieję się w moim życiu.
Dziękuję Ci za otwarcie mi oczu. Dziękuję, ponieważ nikt nigdy nie zrobił dla mnie tak wiele. Mimo, że wcześniej tego nie zauważałem. Długo mógłbym wypisywać rzeczy, przytaczać momenty, za które najbardziej jestem wdzięczny. Jednak nie chcę na siłę przywoływać wspomnień, aby nie sprawić ci więcej bólu. Eh... nie wiem jeszcze jak Cię przeprosić. I nie wiem czy kiedykolwiek będę w stanie to zrobić. Nie liczę na to, że do mnie wrócisz mimo tego, że nadal Cię kocham. Jednak zrozumiałem, że mimo iż kochałem Cię zawsze, nie była to miłość romantyczna. To co do Ciebie zawsze czułem, było braterskim uczuciem, później przyzwyczajeniem. Teraz wiem, że nigdy nie chciałem Cię stracić. Zjebałem. Proszę Cie tylko o to żebyś żyła tak jak zawsze chciałaś, żebyś podróżowała, żebyś miała siłę by pokonywać własne słabości. Przepraszam za zmarnowanie Twojego czasu.Jeszcze raz za wszystko
Przepraszam,
Kajetan.To zdecydowanie były jedne z najszczerszych słów, jakie ode mnie kiedykolwiek wyszły. Z jednej strony cieszę się, że mogłem się do tego przyznać... jak na razie sam przed sobą, ale to jednak zawsze jakiś postęp, prawda? Z drugiej strony boję się, że to wszystko jest takie głupie, że nie dam rady przyznać tego przed nią. A przede wszystkim boję się tego, że mimo tego iż pragnę zmiany, naprawdę chcę siebie zmienić. I całe dotychczasowe życie - ona i tak mi nie wybaczy. Odłożyłem kartkę na róg stolika, aby o niej nie zapomnieć gdy będę wychodzić. Tego samego stolika, przy którym jadaliśmy, omawialiśmy ważne sprawy. Przy tym samym stoliku, przy którym pierwszy raz tak bardzo się pokłóciliśmy. Czasami miałem wrażenie, że zbyt mocno to przeżywam. Że szukam dziury w całym i tak naprawdę to tylko zwykłe mieszkanie. Ty jednak wybrałaś łatwiejszą opcję porzucenia go.
Kiedyś i ja to zrobię... przynajmniej mam nadzieję, że będę w stanie. Ubrałem buty. Nałożyłem płaszcz i zgarniając najpotrzebniejsze rzeczy, wyszedłem z domu. Kilka razy jeszcze sprawdziłem czy wszystko mam. Nawet do drzwi udało mi się wrócić 3 razy, aby sprawdzić czy na pewno są zamknięte. Z reguły zawsze pamiętam o wszystkim. Jednak od pewnego czasu... uh naprawdę muszę się przeprowadzić. Niby jedno mieszkanie, a tak wiele okrutnych wspomnień i tych wspaniałych chwil. Niby jedna osoba, a prawie całe życie. Wsiadając do samochodu, odpaliłem moją ulubioną fajkę. Sprawiała, że stawałem się spokojniejszy, czułem się wolny. Odpaliłem pojazd i ruszyłem w kierunku poczty. Uh, jak dawno mnie tu nie było, przez ostatnie kilka lat załatwiałem wszystko droga mailową. Już w drzwiach przywitała mnie postać starszej kobiety, poprawiającej pocztówki, które ludzie wcześniej poprzekładali, oglądając każdą z kolei. Na oko miała 50 lat. Odwróciła się w moją stronę z uśmiechem gdy tylko się przywitałem.
- Dzień dobry, w czym mogę pomóc? - zapytała lekko zachrypniętym głosem.
Po wysłaniu listu i zakupieniu paru słodkości, które kobieta z uśmiechem na twarzy proponowała - grzech odmówić, tak poczciwej, kochanej kobiecie. Ponownie wróciłem do auta, tym razem kierując się w tym samym kierunku co każdego dnia.
Po tygodniu, nadal nie dostałem odpowiedzi na list. Albo nie doszedł, albo Hanna nie chce mnie już znać, kompletnie się jej nie dziwię. Siedząc w fotelu głowę przechyliłem tak aby opierała się o jego oparcie. Kolejny raz tego dnia rozejrzałem się po pokoju, po czym wyjrzałem zza okno. Zaczęło padać.
- Idealna pogoda na to by móc popłakać. -powiedziałem szeptem do samego siebie.
Zadzwonił mój służbowy telefon.
- Dzień dobry. Z tej strony Kajetan Rufka, w czym mogę pomóc? - zacząłem prostując się.
- Oczywiście, sekundkę już sprawdzam najbliższą wolna datę - zajrzałem do kalendarza, który zawsze leżał w tym samym miejscu.
-To tak, 21 czerwca, mam wolnych dwóch fachowców...- od razu mi przerwano
- Tak, jasne, poradzą sobie z tym. To jedni z lepszych moich ludzi. Cena będzie wynosić 450 złotych. jeszcze tylko ustaliliśmy godzinę i adres, po czym kobieta od razu się rozłączyła.
- Do widzenia.- powiedziałem do już głuchej słuchawki.
W zamyśleniu kierowałem się na obiad do mojej ulubionej jadłodajni. Znajdowała się ona niedaleko niewielkiego parku, w którym zawsze biegało wiele zwierzaków. Kiedy zostało mi już tylko przejść przez ulicę, zrobiłem to bez namysłu. Nagle usłyszałem, krzyk kobiety, a zaraz po nim klakson samochodu. Uderzenie, ból, więcej krzyków.
CZYTASZ
Wolny Demon
Teen FictionWystarczy jedna chwila, żeby zmienić całe swoje życie. "Nagle usłyszałem, krzyk kobiety, a zaraz po nim klakson samochodu. Uderzenie, ból, więcej krzyków"