Celena weszła do baru położonym za wschodzie miasta Ainfrad. Siedzieli tam różne gatunki ludzi, ale widać było zdecydowanie dyskryminacji poszczególnych ras. Jak ludzie i demony trzymały się razem, tak Lazaryci, którzy przypominały wyrośnięte jaszczurki bez ogonów, mierzyły się spojrzeniami z Centaurami. Gdy Celena zamknęła drzwi z trzaskiem, każdy spojrzał w jej stronę, żeby zobaczyć co spowodowało huk. Jedynie barman wiedział kto chowa się w cieniu kaptura i czarnego płaszcza. Gdy dziewczyna podchodziła do baru, każdy wstawał od stolika i udawał się albo do swoich dormitoriów położonych piętro wyżej niż bar, za to niektórzy kierowali się na zachód Ainfradu gdzie była dzielnica mieszkalna uboższych mieszkańców. Jako iż karczmarz nie dostał zezwolenia na wybudowanie lokalu w zachodniej części miasta musiał go założyć w bogatszej dzielnicy.
- Celeno - ukłonił się barman z gracją, jakby była jakimś aniołem albo tyranem co dzisiejszy król.
- Odstąp mi manier, nie dzisiaj - uśmiechnęła się, owijając jednocześnie swoje czarne włosy wokół palca.
- Skąd ta zmiana ?
- Długa historia.
- Rozumiem - odpowiedział karczmarz bez wyrazu. Po chwili ciszy odezwał się ponownie - co cię sprowadza z powrotem do miasta, w której przebywa twój ojciec.
- Nie przypominaj mi kto jest moim ojcem - dziewczyna warknęła ale w oczach błysło rozbawienie, lecz mężczyzna tego nie dostrzegł.
- Przepraszam.
- Możesz sobie darować maniery, naprawdę - wyjęła mu pióra z prawej kieszeni koszuli.
- Dobra, co chcesz wiedzieć? - spytał.
- Najpierw daj piwo Czarek, stawiam i tobie.
- Wiesz, że jestem właścicielem tego demonicznego jakże lokalu prawda?
To prawda, karczma naprawdę była demoniczna. Stare lampiony zrobione z czarnego granitu, drewniane kolumny ułożone symetrycznie przez cały lokal, na których wisiały różne miecze, topory czy tarcze. Nic się nie zmieniło poza jednym elementem, który Celene zaintrygował.
- Gdzie twoje skrzydła?
Czarek przestał nalewać piwo i chyba się... zaciął - odciąłem je.
- Co?! - zdziwiona dziewczyna aż podskoczyła z wrażenia - po co?
- Długa historia, zostawmy to na inny rozdział.
- Mam czas - zaprzeczyła Celena.
- Nie masz w tym problem, mam zadanie za ciebie, które jest priorytetowe. Odpuść inne jeżeli takie masz.
- Ile mi zapłacisz?
- Nie dostaniesz pieniędzy ani złota czy kamieni.
- Nawet mi nie mów
Przerwał jej i powiedział - skrzydła właśnie.
Celena aż znieruchomiała, nie wiedziała co powiedzieć - czemu chcesz mi dać swoje skrzydła ?! Pojebało cię czy jak?! To dar od... Tego czegoś. Nie możesz mi ich po prostu dać - mogła tak krzyczeć i krzyczeć.
- Cisza!!!! - wydarł się tak głośno, że Celena znów znieruchomiała. Nigdy nie widziała go, aż tak wkurzonego ale i jednocześnie poważnego - Masz dostać się do Pandemonium i
- Nie zabije szarlatana - zaprzeczyła w połowie jego zdania i udawała nie zaciekawioną jego słowami.
- Nie chce cię zsyłać na śmierć. Potrzebny mi jest święty miecz Grom - barman podał jej piwo a Celena wpatrywała się to na piankę to na bąble.
- Hey pobudka - pstryknął palcami przed jej twarzą, o dziwo zamrugała - nie ma tam nitrylu.
- Po pierwsze to jest pewna śmierć. W pandemonium przebywają najgorsze gatunki i najlepiej wyszkoleni na świecie strażnicy. Nie wspominając już o tytanach...
- Nagroda.
To prawda nagroda w postaci jedynych skrzydeł, które miał człowiek była kusząca, ale skąd wiadomo że skrzydła ją wybiorą. Jednak patrząc na to, że skrzydła miały charakter, z tego co pamiętała z dzieciństwa, bojowy. Kły na ostatnich piórach u dołu. Kościste blaszki u góry na piórach okalających szyję. Tak... Nagroda była zdecydowanie atrakcyjna.
- Zgoda, ale pod jednym warunkiem - uśmiechnęła się, zabawiając jego muszką.
- Łatwo poszło, o co chodzi.
Wzięła łyk piwa i spytała - czemu odciąłeś swój dar?
YOU ARE READING
Arbiter
FantasiCzasy średniowiecza, kobieta Arbiter posiadając dziwne sny, osądza na nich postawie ludzi. Przyjdzie jej się zmierzyć z 3 dziewczynami, które nie będzie wiedziała jak osądzić.