! A T T E N T I O N !
Owe ff powstało kilka lat temu kiedy jeszcze byłam amatorskim ziemniakiem* i pisanie wychodziło mi conajmniej beznadziejnie. Jest tu masowa ilość błędów, rzeczowych jak i w pisowni - do czego dążę? Byłam niedorozwiniętym gówniakiem, dlatego opowiadanie jest na niskim poziomie i cringe mnie łapie i Was pewnie też i carbonara lachimolala. Może kiedyś te błędy poprawię, ale znając życie tego nie uczynię (XD)
*no teraz można powiedzieć, że awansowałam do amatorskiej fryteczki
Festyn jesienny z każdą kolejną minutą zaczynał witać co raz to nowych ludzi, spragnionych rozrywki. Głównie były to dzieci i rodzice-zmuszeni do kupowania słodkiej waty cukrowej, albo do chodzenia z pociechami na niebezpieczne atrakcje. Zachichotałam pod nosem widząc jak jedna, drobna dziewczynka ze skaczącymi warkoczykami, ciągnie nieszczęsną kobietę w kierunku stoiska, które po wrzuceniu odpowiedniej ilości piłeczek do kubeczków oferuje większego niż ona sama pluszowego misia.
-Interes się kręci, co?- spojrzałam na zirytowaną bezczynnym siedzeniem Kaylę, która próbowała zabić niemiłosiernie upływający czas grając w dziecinnego Pou'a na telefonie.- W ciągu godziny, podeszła tylko jedna osoba, którą była twoja babcia!- obruszyła się.-Mówiłam żebyśmy zajęły się sprzedażą popcornu, a nie jakąś grą w uderz klauna.
Wywróciłam oczami, siadając na krześle.
-Zjadłabyś cały popcorn.-rzuciłam, krzyżując ręce na piersi. Nie rozumiałam dlaczego jest taka naburmuszona, skoro nie dała nawet szansy żadnemu uczestnikowi imprezy. Chociaż, nawet sama zaczęłam odczuwać niechęć do tego wszystkiego. Żałowałam, że nie zgodziłam się na pilnowanie dzieci na dmuchanym zamku.
-Bynajmniej byłabym szczęśliwa.- burknęła, wlepiając spojrzenie w ustawiony namiot na przeciwko naszego. Ślinka zaczęła jej spływać po brodzie na sam widok prażonej kukurydzy. Wyglądała jak wilk, który przez tygodnie nie widział mięsa, a teraz nadarzyła się okazja na zabicie głodu. Oblizała usta, kręcąc głową.-Mam dość! Mogą mnie nawet stąd wyrzucić, ale ja idę jeść mój popcorn!- czym prędzej czmychnęła w stronę Simona, który z zaskoczeniem patrzył jak z grozą w oczach ma zamiar opróżnić wszystkie papierowe torby z przekąską.
Zaśmiałam się, kiedy wpakowała do ust całą garść jedzenia, nie przejmując się wyrazem obrzydzenia wymalowanym na twarzach osób czekających w kolejce.
-Halo? Obsługuje tu ktoś w ogóle?
Zmarszczyłam brwi. Przy moim stoisku stał zniecierpliwiony brunet, ubrany w czarną koszulkę z logo węża, która odsłaniała ramiona pokryte tatuażami i spodnie w identycznym kolorze co górna część garderoby.W rękach spoczywała mu olbrzymia maskotka pandy. Na brodzie widniał kilkudniowy zarost. Westchnął z ulgą, kiedy zobaczył mnie zbliżającą się do niego.
-Dwie piłki.- rzucił nim zdążyłam się przywitać. Na stół wyłożył jednodolarowy banknot, oczekując ode mnie należących się piłeczek do gry.- No już! Nie mam całego dnia.- ponaglił mnie kiedy w zwyczajnym tempie podeszłam do miski z białymi piłkami od pin-ponga. Jezu, ogarnij się! Ugh.
-Proszę.- warknęłam uśmiechając się sztucznie. Przyjął ode mnie dwie okrągłe piłeczki, mierząc mnie rozbawionym spojrzeniem.
-Wyglądasz jakbyś miała zatwardzenie, skarbie.-zachichotał. Zacisnęłam usta w wąską linijkę.
-Rzucasz czy mam rzucić za ciebie?- syknęłam krzyżując ręce na piersi.
-Gdybyś jeszcze umiała.- prychnął, przygotowując się do rzutu w jednego z klaunów, które w szybkim tempie poruszały się w lewo i prawo. Poczułam jak złość gotuje się we mnie, chcąc zdzielić mu z ręki za te przemądrzałe odzywki.
Za pierwszym razem chybił, z czego czułam ogromną satysfakcję. Popatrzyłam na niego z udawana rozpaczą.
-Nie udało się.-zrobiłam smutną minę, by pogorszyć mu nastrój. Burknął coś niewyraźnego pod nosem, po czym przygotował się do drugiego rzutu.
Pudło.
-Cholera.- wymamrotał rozwścieczony, kładąc kolejnego dolara na ladę, tym samym wywołując u mnie jeszcze większe rozbawienie.
-Cóż, jeszcze trochę i będę mieć wystarczająco dużo forsy by wyjechać na wymarzone wakacje i jeszcze spokojnie opłacę czynsz za mieszkanie.
Prychnął pod nosem na mój kąśliwy komentarz, próbując skupić się na trafnym wyrzuceniu piłeczki. Mając spojrzenie ulokowane na schodzącym lakierze na paznokciach, uśmiechnęłam się pod nosem nie musząc nawet się upewniać by wiedzieć że znowu chybił.
-To wszystko jest ukartowane.- warknął rozdrażniony, zmuszając mnie do uniesienia wysoko brwi.- Niemożliwe, żeby ktokolwiek dał radę trafić w tego pieprzonego klauna!
W tym momencie do stoiska podbiegła mała dziewczynka, niedbale kładąc zmiętego dolara na ladę. Podeszłam do niej z przyjaznym uśmiechem dając jej należne piłeczki. Nie potrzebowała zbyt wiele czasu by z niezdarną pozą rzucić piłką. O dziwo udało jej się trafić w główny cel rzutu, za co jej pogratulowałam. Nawet chłopak wydawał się mocno oszołomiony tym, że pięcioletnia dziewczynka ma więcej wprawy.
-Brawo.- zaklaskałam w dłonie, nakazując jej wybrać jedną z wiszących nad moją głową maskotek.- Którą chcesz?- pokazała małym paluszkiem na różowego króliczka, po czym oddałam go w jej ręce śmiejąc się usatysfakcjonowanie w stronę skrzywionego bruneta.
-Co za ironia losu.- oparłam ręce na biodrach.- Nadal uważasz, że próbuję wrabiać ludzi?
-Miała szczęście i tyle.- próbował ocalić resztki swojej godności, ale oboje widzieliśmy że oszukiwanie samego siebie nic nie pomoże.
-W takim razie twoje szczęście cię opuściło.- wytknęłam mu ostentacyjnie język.
-Mam nadzieję, że ten klaun przyjdzie do ciebie w nocy i udusi bez sumienia.- rzucił i wskazując na śmiejący się obiekt za moimi plecami, udał się na kolejne atrakcje.
Zaśmiałam się z jego naburmuszenia i wrzasnęłam za nim:
-Mam nadzieję, że następnym razem nauczysz się rzucać!
--------------------------------------------------------------------------------
:")
CZYTASZ
mature♨ z.m. ✅
ФанфикLena irytuje Zayna, Zayn irytuje Lenę - Oboje są sąsiadami, którzy robią pranie w tym samym miejscu