45-w dalekiej przyszłości

476 20 3
                                    

Znalazłam się w jakimś ogromnym pomieszczeniu. Na środku tej sali stał jeden tron. Był on jednym z najpiękniejszych jakie widziałam. Siedziała na nim czarnowłosa kobieta ubrana w przepiękną długą szatę, która zakrywała jej nogi. W jeden dłoni trzymała gałązkę oliwną, a w drugiej miecz. Co dziwne skądś kojażyłam tą broń.
Oczy miała zamknięte lecz nagle je otwożyła. Wstała z swojego miejsca.

-Witaj Nike-powiedziała do mnie. Ale skąd ona wie, że tak się nazywam. To na pewno jest jeden z moich proroczych snów.

-Kim jesteś?-spytałam się jej

-Jak to jest, że nie poznajesz samej siebie-o ci jej chodzi to, że mamy taki sam kolor włosów nie znaczy że jesteśmy takie same. Popatrzyłam się w jej oczy i ujżałam swoje, które chwilę póżniej zmieniły barwę na złotą.
To nie może być prawda.

-Jesteś moim klonem-Nicole ogarnij się to na pewno nie to.
Ona zaczęła się świecić z tego co ja powiedziałam.

-Otóż nie. Ja jestem tobą, ale...

-Ale?- Skoro jest niby mną to teraz mi musi wytłumaczyć jak to niby jest możliwe.

Nagle przed moimi oczami pojawiły się przepiękne złote skrzydła. Czyli ona nie może być mną ponieważ moje są białe.

-Jestem tobą w dalekiej przyszłości

Ktoś mi  wyjaśnij co tu się dzieje?

-Acha. A dokładniej?

-Nike przed tobą już niedługo najważniejsza bitwa w swoim życiu-chyba zapomniała dodać, że pierwsza-od tego czy zjednoczył się wraz z rodzeństwem by pokonać swojego prapradziadka będzie zależeć przyszłość całego świata-klasnęła w dłonie. Z tej pięknej sali znaleźliśmy się na jakimś polu.  Dookoła mnie i jej leżało pełno trupów.

-Gdzie my się znaleźliśmy?-zapytałam się jej ale odpowiedziała mi cisza.

Pociągneła mnie za rękę i zaprowadziła do jakiegoś małego pomieszczenia. Gdy się tylko tam znaleźliśmy usłyszałam jęki bólu. Popatrzyłam się dookoła siebie.
Zobaczyłam ludzi, którzy byli strasznie okaleczeni. Widziałam tego krew. Nie mogłam uwierzyć jak ktoś mógł coś takiego zrobić.

-Dlaczego mi tu zaprosiłaś?- spytałam się jej. Po raz kolejny klasnęła w dłonie. Tym razem znów byłyśmy w sali tronowej.

-Nike to się stanie jeśli razem z współzawodnictwem, siłą i przemocą nie pokonasz Kronosa-czyli jeśli przegram cały świat będzie miał mi to za złe

-A jeśli nie podałam temu zadaniu?

-Stanie się to co przed chwilą widziałaś

-Skąd ty w ogóle wiesz, że będę walczyć przeciwko swojej rodzinie?

-Gdybyś nie musiała walczyć to Ares by się nie szykował do wojny, bogowie by nie dawali prezentów-chociaż wiem dlaczego mi je dali- przede wszystkim nie musiałabyś szukać swojego rodzeństwa.

-Dobra teraz to już rozumiem ale przecież ja nie posiadam żadnej przydatnej moce

-Posiadasz wiele przydatnych. Może większości się jeszcze nie ujawniła, ale wszystko zmieni się w ciągu tego jednego tygodnia

-Co się ciekawego stanie w tym tygodniu?

-Tego akurat nie mogę ci powiedzieć. Moi rodzice by mnie zabili

-Afrodyta i Ares?-zdziwiłam się

-Najwidoczniej jeszcze nie poznałaś za bardzo swoich rodziców. Zanim się obudzisz mam do ciebie jedną dobrą radę. Przez czas gdy będziesz w szkole zachowuj się tak jak normalna nastolatka ponieważ później już nie będziesz mogła się tak zachowywać

-Dlaczego?

-W czasie wojny nie możesz plotkować o różnych ciuchach musisz być wojowniczką. Oprócz siebie masz na głowie jeszcze swoich królestwo i innych.

-Ale dlaczego ja tak jakby muszę się nimi opiekować?-nie jestem żadną niańką.

-Jesteś boginią zwycięstwa a ponadto szybkości, więc to jest już zapisane twoich genach.

-Boginią szybkości?-zdziwiłam się

-Tak Nike. Tylko niewinnń nikogo, że nikt się nie tego nie powiedział bo nikt nie widział o tym-teraz chociaż już wiem dlaczego uciekłam tak szybko przed piorunem mojego dziadka

Nagle sen się urwał, a ja obudziłam się w swoim łóżku. Spojrzałam na zegarek. Spokojnie mam jeszcze czas. Ale jednak muszę się przygotować. Leniwie wstałam ze swojego posłania. Poszłam do garderoby, z której wyciągnęłam zwykłe czarne spodenki z wysokim stanem oraz pudrową hiszpankę. Z tymi ciuchami poszłam do łazienki. Umyłam się, a następnie ubrałam się w  przyszykowany strój. Na nogi założyłam czarne sandały na malutkim obcasie. Włosy rozczesałam, a następnie związałam w  zwykłego warkocza. Zawiązała go gumką i zaczęłam robić makijaż. Po dwudziestu minutach byłam już gotowa do szkoły. Wsiadłam do mojego ukochanego Ferrari i  pojechałam nim do budy na pierwsze zajęcia. Pytanie. Kto wymyślił, że na pierwszej lekcji mam wychowanie fizyczne. normalnie super do końca lekcji będę śmierdziała. Wysiadam z samochodu i poszłam w kierunku szkoły a stamtąd  do szatni. Ściągnęłam bluzkę i spodenki i ubrałam się w czarne dresowe spodenki oraz białą bluzkę na krótkich ramionach. Zamieniłam sandały na adidasy. Weszłam do sali gimnastycznej. Nauczyciele jeszcze nie było więc wszyscy robili to co chcieli. Gdy tylko moi bracia mnie zobaczyli od razu tylko się do mnie gapili.  Podeszłam do Thomasa. Przywitałam się z nim a potem przyszedł wuefista I zaczęliśmy grać w kosza. Aż tak bardzo nie lubię tej gry, ale muszę ćwiczyć. 
Ja byłam w drużynie z Aleksandrem Thomasem, Davidem  i innymi chłopakami, które w ogóle nie znam. Natomiast wszystkie dziewczyny przyczyniły się do Arrona, z którym były w drużynie. Ja i on byliśmy kapitanami. Ustawiliśmy się naprzeciwko siebie. Nauczyciel wybił piłkę. Moja drużyna ją przyjęła potem zdobyliśmy dwa punkty.  Pod koniec meczu tomy wygrywaliśmy dlatego Aaron się wkurzył. Jego oczy stały się na chwilę czarne tylko ja to zauważyłam. Na szczęście.  Po chwili piłka została przechwycona przez jego drużynę. Popatrzyłam się na dziewczyny. Każde z nich miała taką samą barwę oczu jak mój brat. Czyli użył na nich mocy. Tylko czy on wiesz, że to może mieć bardzo poważne konsekwencje.  Ludzie mogą się o nim dowiedzieć, a później o mnie i o innych bogach. Zahipnotyzowane dziewczyny podawały sobie piłkę, w końcu zrobiły do kosza. Nie wygrasz, to ja jestem boginią  zwycięzca, a nie ty.

Nastoletnia bogini(Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz