Część 6 - Dom Przedwiecznych

33 2 0
                                    

Paryscy bohaterowie cofnęli się i przybrali obronne pozy spodziewając się kolejnego ataku. Pyton uśmiechnął się jakby z lekką dumą.

– Uczycie się szybciej niż się spodziewaliśmy. Dobrze, w takim razie pójdę jako pierwszy żeby wam udowodnić, że portale to nic strasznego. Używamy ich już przeszło trzy tysiące lat i żadnemu z nas nic się nie stało. Widzicie? – kontynuował przechodząc przez świetlisty okrąg i stając na jakimś czarnym podłożu prawie w ogóle nie odcinającym się na tle ścian (jeżeli jakiekolwiek tam były). Nagle wydał z siebie okropny krzyk takiego przerażenia, że Biedronka ledwo powstrzymała się przed skoczeniem mu na ratunek.

– Przestań – odezwał się Tygrys poważnym, ale niezbyt stanowczym tonem, jakby upominał przyjaciela tylko dla zasady. – Jeszcze ich wystraszysz i oddadzą miracula, a tego byśmy nie chcieli.

– Jasne, oczywiście – odpowiedział brunet opanowując śmiech. Wyciągnął rękę w stronę młodszych towarzyszy i powiedział ze szczerym uśmiechem – Przepraszam, postaram się już opanować.

Biedronka rzuciła szybkie spojrzenie partnerowi żeby upewnić się co do kwestii zaufania i przyjęła wyciągniętą rękę. Nim przeszła zapytała jeszcze:

– Jeśli mamy tam wejść, musicie przysiąc, że nie będziecie nas więcej atakować z zaskoczenia.

– Przysięgam na honor mojego ojca. – Tygrys przyłożył dłoń do serca i pozwolił sobie na nieco szerszy uśmiech.

– Przysięgam na ogród mojej matki – dołączył się Pyton i wciągnął Biedronkę przez portal.

W pierwszej chwili dziewczyna chciała się bronić wciąż nie do końca ufając nieznajomym, ale kiedy zobaczyła uniesione w obronnym geście ręce węża lekko się rozluźniła. Rozejrzała się dookoła, ale portal i odrobina światła z Paryża, która przez niego wpadała nie była wystarczająco jasna żeby oświetlić to dziwne miejsce. Nie zdążyła jeszcze tego wszystkiego przemyśleć, a Czarny Kot już stał obok niej. Tuż za nim wszedł Tygrys i zamknął ich jedyną drogę wyjścia. Przez chwilę zapanowała całkowita ciemność aż nagle zobaczyli dwa świecące punkty. Jeden pomarańczowo czerwony wydobywający się z lewej ręki Tygrysa i drugi, zielony wydobywający się z obu rąk Pytona. Oczy Czarnego Kota zalśniły odbitym blaskiem. Rudzielec podszedł do jednej ze ścian i przez chwilę jego światło przygasło. Usłyszeli kroki i pocieranie, zobaczyli iskry i już po chwili nieznajomy bohater trzymał zapaloną pochodnię. Pochodził jeszcze trochę zapalając kolejne lampy. Z ciemności stopniowo wyłaniały się znajomo wyglądające kształty i po chwili okazało się, że znajdują się pośrodku kamiennej komnaty. Wysokiej na jakieś cztery metry, w kształcie ośmiokąta o średnicy około dziesięciu metrów. W każdym rogu na wysokości wzroku znajdowały się gliniane misy wypełnione olejem, dające wystarczająco dużo światła aby nowi bohaterowie mogli przyjrzeć się szczegółom. Podłoga była wypolerowana przez setki stóp depczące ją przez tysiące lat. Tak samo jak ściany wykonana była z szarego kamienia. Płyty ułożone w kształcie ośmiokątów zmniejszających się w stronę środka, a drugi rząd od krawędzi zastąpiony był obsydianem. Środkowa płyta podzielona była na trzy części – srebrną, złotą i stalową. Od każdej z ukośnych ścian biegły korytarze zamknięte teraz ciężkimi, dębowymi drzwiami z żelaznymi okuciami. Przy ścianie naprzeciwko nich stał kamienny stół z grubą księgą w okładce z czerwonej skóry. Ściany ozdobione były jeszcze skromniej niż podłoga gdyż nie zawierały centralnych płytek. Sufit zwężał się ku górze, a w połowie swojej wysokości kamień zastąpiony został kolorowym witrażem. Biedronka obracała się podziwiając salę. Nie zauważyła nawet, że otworzyła ze zdziwienia usta. Komnata, mimo że prosta, miała w sobie coś tajemniczego i pięknego. Wspaniałą historię i wagę tego miejsca czuła nie wiedząc nawet gdzie się znajduje. Nie zdążyła jednak się o to zapytać, bo ubiegł ją nie mniej zachwycony Czarny Kot.

– Gdzie my jesteśmy? – zapytał szeptem.

Tygrys spojrzał na nich z powagą. Wyjął swoją katanę z pochwy i zatoczył nią mały krąg.

– To miejsce, to twierdza Kwami i dom wszystkich bohaterów. Sanktuarium prawości i dobra. To tutaj od tysięcy lat podejmowane były najważniejsze decyzje na temat Miraculi, ich strażników i wybrańców. W tej właśnie sali dokonywał się główny odsiew godnych i niegodnych tego zaszczytu i mocy. Dlatego kierujemy do was te słowa, czy jesteście gotowi chronić bezbronnych, choćby za cenę własnego życia?

Biedronka spojrzała na niego zaskoczona. Nie wiedziała czy jest. Spojrzała po twarzach pozostałych. Tygrys i Pyton byli śmiertelnie poważni. Na ich twarzach nie było choćby cienia dawnych uśmiechów. Pyton trzymał w prawej ręce około dwumetrowy, drewniany kij, a Tygrys oparł maczetę czubkiem o ziemię. Obaj intensywnie się w nich wpatrywali. Zanim zdążyła tak naprawdę zastanowić się nad pytaniem odezwał się Czarny Kot.

– Tak. – Na jego twarzy gościła taka sama powaga co na twarzach starszych bohaterów. Brzmiał pewnie i jednym zdecydowanym ruchem wyciągnął swój kicikij i tak samo oparł go o podłogę. Tygrys skinął mu głową z uznaniem.

Biedronka poczuła się przyparta do muru. Przez chwilę bała się, że zaraz zacznie panikować, ale wtedy poczuła bardziej niż usłyszała cichy głos mówiący jej, że nie musi się śpieszyć. Decyzja należy tylko do niej i ważniejsze od tego kiedy ją podejmie jest jaka ona będzie. Odetchnęła głęboko. Pomyślała o tym jak jej życie zmieniło się odkąd została bohaterką. Uśmiechnęła się lekko i zaraz spoważniała. Wyjęła swoje jojo i mocno je chwyciła. Odpowiedziała:

– Tak.

– Czy jesteście gotowi wyprzeć się swojego życia, zostawić je aby w pełni poświęcić się służeniu dobru? – zapytał Pyton.

– Tak – odpowiedzieli po dużo krótszym czasie.

Przez chwilę panowała cisza dopóki Tygrys nie wypowiedział ostatniego pytania.

– Czy jesteście gotowi oddać swoje miracula kiedy nadejdzie czas i nie będziecie dłużej potrzebni, albo znajdzie się ktoś lepszy od was?

To pytanie zdecydowanie zaskoczyło Marinette. Nie myślała o rozstaniu z Tikki, tym bardziej odkąd dowiedziała się, że Mistrz Fu widzi w niej kolejną strażniczkę. Przez chwilę poczuła jak wzbierają w niej złość, smutek i jakieś dziwne poczucie niesprawiedliwości. Zamknęła oczy i wzięła kilka głębokich oddechów aby się uspokoić.

– Tak – odpowiedziała otwierając oczy i patrząc się z odwagą w żółte tęczówki Pytona. Tym razem odpowiedziała przed Czarnym Kotem. Kiedy to sobie uświadomiła spojrzała w jego stronę, ale on już w tym momencie odpowiedział z jakimś ledwo wyczuwalnym smutkiem.

– Tak.

– W takim razie – znowu odezwał się Tygrys wskazując na stół – Połóżcie je tutaj.

Obaj nastolatkowie cofnęli się o kilka kroków i bezwiednie złapali swoje miracula. Czarny Kot chciał zapytać co się stanie z ich tajnymi tożsamościami, ale kiedy otworzył usta poczuł, że to bez sensu. Westchnął i z wyraźnym smutkiem podszedł do stołu. Zdjął pierścień i poczuł charakterystyczny dreszcz towarzyszący każdej przemianie. Po chwili zobaczył obok siebie jasny rozbłysk różowego światła i na księdze obok pierścienia leżała para kolczyków. Pomimo ogromnej pokusy nie podniósł wzroku żeby zobaczyć kto kryje się pod maską. Poczuł, że to byłoby wyjątkowo nieodpowiednie w tej chwili. Nagle obok ich miraculi wylądował czarny pierścień i złoty amulet.

– Podnieście wzrok bohaterowie, ponieważ okazaliście się być godni gościny w Shàng gǔwū.

Miraculous - Powrót Przedwiecznych ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz