Cześć. Na początku, chcę Wam trochę opowiedzieć o sobie i jak to się stało, że jestem magiem Fairy Tail. No to co? Zaczynamy?!
Urodziłam się w niewielkiej wiosce nieopodal lasu. Nie pamiętam jej nazwy, ani rodziny. Pamiętam tylko, że gdy miałam 9 lat zgubiłam się w lesie. Błąkałam się cały dzień i część nocy. Zmęczona i znużona snem trafiłam na jaskinię. Wydawała się pusta. Weszłam do niej i zasnęłam.
Nie wiem ile spałam, ale chyba trochę długo. Jak się obudziłam byłam tak głodna, że zjadłabym wszystko. Przecierając oczy ze snu ujrzałam coś długiego, grubego i... pokrytego łuskami. Był to ogon wielkiego i potężnego smoka.
-Widzę, że się obudziłaś. Nie zmarzłaś zbytnio? Ostatnie noce były chłodne, a ty jesteś lekko ubrana - powiedział ciepłym łagodnym głosem
-Nie... Jakoś nie - byłam zdziwiona, ale nie czułam strachu. Wręcz przeciwnie. Czułam przy nim spokój - Czy... Czy to dzięki tobie nie zmarzłam?
-Ha ha! Chyba tak. rozpaliłem ognisko, by było ci chociaż trochę cieplej - wskazał głową na małe palenisko nieopodal - Niestety moje łuski, nie dają tyle ciepła ile byś potrzebowała.
-Jeszcze raz dziękuję - powiedziałam powoli - A... A co jedzą smoki? - zapytałam z ciekawością siadając mu na ogonie.
-Wieesz. Różne rzeczy. Niektóre jedzą tylko rośliny, inne mięso - spojrzał na mnie przekornie - A nie które takie małe i bezbronne dziewczynki jak Ty - dotknął mnie lekko pazurem i zaczął się śmiać. Ja też.
-A ty? Co jesz? - zapytałam szczerząc zęby w uśmiechu.
-Ja? hmmm... Najczęściej ryby, albo małe ssaki - odpowiedział - A co? Jesteś pewnie głodna? - zapytał patrząc na mnie opiekuńczo
-Nooo... Trochę tak - powiedziałam zawstydzona - Ale zjem w domciu. Powinnam się już zbierać - mówiąc to wstałam i ruszyłam do wyjścia.
-Poczekaj. Pójdę z Tobą.
Spojrzałam na niego ze dziwieniem, ale nic się nie odezwałam. Ruszyliśmy razem.Docierając do mojej wioski zauważyłam dym i ogień. Przestraszyłam się.
-Widzisz?!-wskazałam na unoszącą się chmurę dymu nad lasem - Co tam mogło się stać?
-hmmm...- zastanawiał się - dostałem informacje od królowej smoków, że w tych okolicach widziano zbiegów. Oby to nie byli oni... Na wszelki wypadek wróć do jaskini i poczekaj na mnie. Ja to sprawdzę. - skiną głową w stronę, z której przyszliśmy, ale nie patrzył na mnie.
-Ale tam są moi rodzice... i reszta rodziny... - łzy mi ciekły mi stróżkami po policzkach
-Wracaj powiedziałem!!!- ryknoł na mnie patrząc surowo- Natychmiast!!
-D... dobrze... - uciekłam z powrotem do jaskini.Nie miałam pojęcia co się tam stało. Miałam tylko nadzieję, że moim bliskim nic nie jest i zdążyli się schować, lub uciec. Bardzo się martwiłam, a smoka jak nie było tak nie ma. Może jemu też coś się stało? Nieee... on jest za silny. Ale jeśli jednak? Gdzie tam... głupoty wymyślam...
Chodziłam w kółko wokół ogniska, ale zaczęło przygasać. Rozejrzałam się po jaskini, gdzie sięgał blask słabego ognia, ale nie było drewna, które mogałabym dorzucić. Skuliłam się i usiadłam blisko ognia. Po krótkiej chwili usnęłam.-Wstawaj!!! - usłyszałam głośne warkniącie nad moją głową. Otworzyłam oczy zaspana i zmarznięta, bo ognisko zdążyło już dobrze zgasnąć - Mówię, że masz wstać! Zbieramy się. Nie jest tutaj bezpiecznie. Odstawie Cię do królowej, bo masz... Eee... Bo tak mi nakazała - Rozrzeżałam sie i zobaczyłam tego samego smoka, co wcześniej się mną zajmował
-A moi rodzice? - zapytałam ze smutkiem i strachem - Co się stało? Chcę do mamy! - łzy znowu mi leciały jak szalone.
-Teraz to nie istotne. Wskakuj na mój grzbiet. Lecimy do królowej. Kazała mi ciebie do niej odstawić po tej tragedii - jego ton złagodniał i patrzył na mnie z politowaniem
-Jakiej tragedii? Co się stało??
-Królowa odpowie na wszystkie Twoje pytania. Wskakuj. Lecimy, nie ma czasu.