25.Strach i radość, śmierć i życie

538 11 3
                                    

Narrator

Do sali tronowej wszedł pan spod góry, w środku czekał każdy mężczyzna w tej kompani, co do jednego. Każdy z nich miał serce mężne, gotowe do walki.

- Bracia nie żądam od was byście teraz ze mną poszli walczyć, proszę tylko o wybaczenie jeśli któryś z was ma do mnie urazę. Być może już nie wrócę, być może to mój ostatni oddech, ale wolę umrzeć w bólu niż ukrywać się po kątach przez całe życie - powiedział syn Thraina wchodząc.

Po sali rozległy się okrzyki wojskowe. Przed szereg wyszedł Dwalin.

-  Panowie! Spokój - krasnoludy umilkły. -  Thorinie Ty debilu oczywiście że pójdziemy walczyć razem z Tobą. Nie myśl że tak prędko się nas pozbędziesz. I do tańca, i do walki idziem razem bo my to bratanki. Panowie na co czekacie? Do zbrojowni hop! Ubierać się! Czas na to co kocham! Na bitewkę! 

Dwalin i reszta kompani pobiegli się ubierać w zbroję, a Thorin tylko się uśmiechnął i pokręcił głową.

Po jakiejś godzinie krasnoludy z kompani Thorina i pan Baggins wyszli z Ereboru przy okazji robiąc sporo zamieszania ogromnym dzwonem. Każdy z walczących spojrzał na górę w szoku. Biegli oni w jeszcze nie znanym wcześniej szyku. W obwodzie trójkąta, a na samym przodzie biegł najważniejszy z nich, Król pod Górą. Kompania robiła tak wielki hałas jak by było ich sto czterdzieści tysięcy chłopa, a nie zaledwie czternastu. Walka na nowo rozgorzała.

Pearl Tuk

- Ciii, spokojnie maleństwo tatuś wróci. Ałłłł... 

Złapałam się mocniej za brzuch. Moje dzieciątko strasznie kopało, po policzkach łzy ciekły mi wręcz strumieniem. Tak okropny ból. Starłam łzy z policzków i zaczęłam masować brzuszek, ale to nic nie dało. Dzieciątko jeszcze bardziej zaczęło się wiercić i kopać. Moje krzyki mieszały się z krzykami walczących. 

Nagle spomiędzy moich ud zaczęła się lać strumieniem woda, a dokładniej wody płodowe. Byłam sama w wielkim królestwie, a na zewnątrz trwała bitwa.

-AAAAA! Cholera! Nie teraz! Słyszysz myszko?! Nie teraz! AAAAA!!! 

Położyłam się wygodnie w wannie. Puściłam letnią wodę z kranu i parłam z całej siły. Czułam rozrywający ból w okolicach miednicy. Myślałam że umieram. Moje dziecko stwierdziło że przyjdzie w najmniej odpowiednim momencie. 

- AAAA!!!!! KURWAAAAA!!!! Pearl dasz radę! THORIN UDUSZĘ CIĘ CHUJU!!! TY SOBIE KURWA WALCZYSZ, A JA TU RODZĘ!!! 

Rodziłam sama bez niczyjej pomocy. Skazana na śmierć z dzieckiem w ramionach. Po wielu godzinach porodu utuliłam mojego syna w ramionach. Uśmiechnęłam się lekko i pocałowałam go w czoło, a chłopczyk zaczął płakać. 

- Teraz synku muszę przeciąć pępowinę, tylko czym? 

Mój synek wtulił się w moją pierś. Wstałam z wanny i poszłam poszukać czegoś czym bym mogła przeciąć nić łączącą mnie z dzieckiem. Weszłam do zbrojowni, wzięłam jakiś sztylet. Zagotowałam wodę w kuchni i odkaziłam sztylet z zarazków. Położyłam synka na stoliku, trząsł się z zimna i strachu, na zewnątrz wciąż trwała bitwa. Przecięłam pępowinę ostrożnie przy pępku maluszka.

Narrator 

Tak jak wspomniała Pearl wyżej bitwa ciągle trwała. Kili i Fili walczyli z Bolgiem, Thorin natomiast z Azogiem, a Dwalin z nadchodzącymi wojskami Bolga. 

Thorin Oakenshield

Cios za ciosem, krok za krokiem, atak za atak, rana za ranę. Stąpam po kruchym lodzie z Azogiem który wali tym kamieniem wszędzie gdzie popadnie! Myśl Thorin! Myśl!

Rzuciłem miecz za siebie wziąłem ten jego głaz i rzuciłem mu pod nogi, szybko zeskoczyłem z kry na bardziej pewny lód. Azog płynął sobie pod wodą. Poszedłem za nim by być pewnym że zdechł ale przebił mi stopę.

-Aaaaa! - wydarłem się na całe gardło i upadłem na ziemię.

Ten gad wyszedł spod wody wykorzystał okazję i chciał mnie przebić swoją protezo-sztyletem. Przebił moją zewnętrzną kolczugę, poczułem przerywający ból w klatce, teraz na moją odpowiedź nadszedł czas. Przeszyłem go Orcristem na wylot. Zrzuciłem trup tego ścierwa ze siebie, wstałem, zdjąłem z siebie kolczugę, a potem koszulę. Mithrilową kolczuga dała radę. Uśmiechnąłem się szeroko, wyjąłem miecz i go wyczyściłem z krwi tego drania. Podbiegł do mnie Bilbo.

-Thorin! Żyjesz! 

- Tak, gdzie Fili i Kili?!

Pobiegłem do nich. Kili leżał z Tauriel pod skałą, oboje byli nieprzytomni. Fili był duszony przez Bolga. Skoczyłem na orka i przebiłam mu głowę mieczem.

Nagle spostrzegłem że jestem w komnacie, na moich kolanach siedzi mój czteroletni synek, a obok siedzi Pearl i głaszcze się po sporym brzuszku ciążowym.

- I co dalej tatusiu? - zapytał chłopiec z uśmiechem.

- A potem skończyła się bitwa i wróciłem do domu, wziąłem Ciebie w ramiona i słuchałem krzyków mamusi na mnie. Czas spać synku - pocałowałem go w czoło.

- Ale tatooooo...

______________________________________________________________________________

No i mamy koniec! W 2020 roku!Wszystkiego najlepszego miśki. Oby ten rok był lepszy od poprzedniego! Dużooooooooooooooo weny i sił do pisania! Kocham was za to że tyle ze mną wytrzymaliście ❤! Do zobaczenia niedługo, a ja spadam poprawiać rozdziały 😘!

Wasza Marta😉

Thorin Dębowa Tarcza - nowa historia [w trakcie poprawy]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz