POV. Sophie
Przez ostatnie dni w Baśnioborze było spokojnie jak nigdy. Nie było żadnych awantur z jakimikolwiek stworzeniami. Oczywiście Seth jak to Seth, chodził na spotkania z satyrami ale jak na razie nie widziałam aby coś z nich przyniósł. Centaury nie robiły problemów a Vanessa nie zachowywała się podejrzanie.
-Muszę wam coś powiedzieć.- Odezwała się Vanessa przy śniadaniu.
- O co chodzi?- Zapytał Seth zapychając sobie usta naleśnikami.
-Ostatniej nocy uciekły mi drumanty.- Oznajmiła kobieta.
-Co?! Trzymałaś tu drumanty?!- Krzyknęłam a Santoro obdarzyła mnie krzywym spojrzeniem.
-Tak. Miałam ich 16, złapałam już 8.- Wyjaśniła.
-Jak to możliwe, że ty jeszcze żyjesz?- Spytał zaskoczony Clourter.
-One nie były jadowite. Ja eksperymentuję z różnymi gatunkami stworzeń i tworzę inne, mniej niebezpieczne rasy.- Odparła.
-Czyli mamy pomóc ci je złapać?- Bardziej stwierdziłam niż zapytałam.
-Ty, Kendra i Seth nie. To jest zbyt groźne jak dla dzieci. Po pierwsze to boli jak coś takiego cię ugryzie a po drugie są one bardzo szybkie i nie udałoby wam się ich złapać. To jest zabawa dla dorosłych.- Vanessa uśmiechnęła się złośliwie.
-To co my mamy dzisiaj robić?- Do rozmowy wtrąciła się Kendra.
-Dzisiaj ty, Seth i Sophie zostaniecie ze mną.- Powiedziała spokojnie Ruth a po kuchni rozniósł się niezadowolony jęk młodego Sorensona.
-I co? Będziemy sadzić kwiatki czy może robić babeczki?- Zapytał z drwiną chłopiec na co ja się cicho zaśmiałam.
-Nie. My pójdziemy pozwiedzać loch.- Uśmiechnęła się babcia rodzeństwa.
***
-Co to jest?- Seth wskazał na szafę znajdującą się w zimniejszej części lochów.
-Skrzynia ciszy. Jest tam przechowywany najgroźniejszy więzień w tym lochu.- Wyjaśniła chłopcu staruszka.
-A kto tam teraz jest zamknięty?- Zapytała Kendra.
-Nie wiemy. Ten ktoś został tam zamknięty zanim my zostaliśmy opiekunami tego miejsca. Z tego co wiemy to ta osoba została zamknięta zanim my się urodziliśmy.- Odparła opiekunka Baśnioboru.
-Tak naprawdę to nie jest człowiek.- Powiedziałam cicho.
-Wiesz kto tam siedzi?- Zapytał podekscytowany Seth.
-Domyślam się, ale uprzedzając twoje pytanie. Nie, nie powiem Ci.-
-No ale czemu?-
-Bo to nie jest wiedza dla Ciebie.-
-No weź...- Powiedział przedłużając samogłoskę.
-Nie i koniec.- Powiedziałam.
-Nie i koniec.- Chłopak powtórzył po mnie drwiącym tonem.
-Co to jest?- Zapytała Kendra pokazując na jedną z cel.
-Tam nic nie ma. Masz już chyba przewidzenia od tak długiego chodzenia po tym lochu.- Zaśmiał się jej brat.
-Nie śmiej się ze mnie Seth! Tam na prawdę coś jest!- Skarciła chłopca oburzona dziewczyna.
-Chodzi ci o tą wilczą twarz?- Wtrąciłam się do konwersacji.
-Ty ją widzisz?- Kendra była tak samo zaskoczona jak jej brat. Ja tylko pokiwałam głową na "tak" i przespieszyłam kroku aby dogonić Ruth, która już zatrzymywała się przy kolejnej z cel.
-Tutaj jest zamknięty Dżin.- Odezwała się staruszka.
-Taki z bajek?- Zaciekawiła się Kendra.
-Nie do końca. Ale to właśnie te Dżiny dały początek wszystkim bajkom i legendom.- Powiedziała Ruth.
-Tak naprawdę Dżiny to bardzo niebezpieczne stworzenia. Oczywiście spełnią twoje trzy życzenia ale najpierw mogą zadać trzy pytania. Rok temu zanim przyjechaliście do Baśnioboru wasza babcia próbowała pomóc Warrenowi, więc zaczęła chodzić tutaj do Dżina, który faktycznie mógłby pomóc mężczyźnie.- Wytłumaczyłam dzieciom.
-Ale nie pomógł?- Uniósł brwi Seth.
-Nie, nie pomógł ale zmienił waszą babcię w niezbyt mądra kurę a wasz dziadek poświęcił sporo czasu na zmianę praktycznie wszystkich haseł w Baśnioborze. No a w tym czasie wasza babcia siedziała sobie w klatce i miała wszystko gdzieś.- Skończyłam swoją wypowiedź.
-Nie prawda! Nasza babcia była bardzo inteligentną kurą.- Powiedziała Kendra.
-Nie. Wasza babcia miała przebłyski świadomości i to tylko dlatego, że Dżin nie nałożył na nią całej klątwy.- Odparłam.
-Jak to?- Teraz głos zabrała zdziwiona Ruth.
-Gdyby Dżin nałożył na Ciebie całą klątwe to jeszcze do teraz byłabyś kurczakiem. Pewnie musiał mieć w tym jakiś cel.- Stwierdziłam.
-Nie miałam o tym pojęcia. Wystarczy wam już na dzisiaj. Wychodzimy z tego miejsca.- Opiekunka magicznego miejsca wyprowadziła nas z lochu.