¦52.¦ Piątka Dźwięku znowu w akcji!

154 21 18
                                    

Krew. Spływała powoli, tworząc coraz to większą plamę na podłodze. Sasuke otworzył oczy szeroko, nie dowierzając. Kabuto ze spokojem wyciągnął jego rękę, która przebiła mu się przez wnętrzności. Spojrzał na niego karcąco, po czym odwrócił się do Ciebie.

— Nic ci się nie stało, [imię]-san? — spytał. Pokręciłaś przecząco głową, ale głos nie mógł wydobyć się z Twojego gardła. Chociaż przebity na wylot, krwawiący i z rozwalonym żołądkiem, stał na dwóch nogach i nawet był w stanie zdobyć się na uśmiech. Był... nieśmiertelny?

Jakby na potwierdzenie Twoich myśli, rana w jego ciele zaczęła się ekspresowo goić. Wystrzeliłaś w tego kierunku drżącym palcem.

- Ka-Ka-Ka-Ka-Ka-bu-tooo.

Jedynym śladem po ataku był rozerwany materiał jego fioletowego kombinezonu. I krew na podłodze. Kabuto mógł umrzeć, a przeżył. Czy to są właśnie moce medyka?

— Spokojnie, [imię]-san — powiedział Kabuto, po czym spojrzał srogo na Uchihę. — Nie rozumiem, dlaczego Orochimaru wybrał akurat ciebie.

— Th — prychnął i włożył ręce w kieszenie białych spodni, barwiąc je czerwienią.

¦~¦~¦~¦

— Niesamowita technika stworzona przez geniusza Kabuto. Tam, gdzie przypuszczał, że dostanie atak, zbierał czakrę, gdzie zawczasu tworzyły się nowe komórki. Kiedy Sasuke mnie atakował, specjalnie ustawił się tak, żeby trafiło go w tamto miejsce.

— Po co w ogóle schodził? — pyta Itami. — Nie, żebym źle ci życzyła, ale po co miał cię chronić?

Patrzysz na nią spod przymrużonych powiek.

— Nie wiedziałam.

¦~¦~¦~¦

Kabuto odpuścił Ci pojedynki z Sasuke, po tym, gdy trzeci raz próbował Cię zabić. Nie miałaś pojęcia, dlaczego tak Cię nienawidzi, przecież wcześniej w ogóle nie spotkaliście się osobiście. Mūnganem wyczuwałaś jedynie niekontrolowany gniew, nieopanowaną chęć mordu i głębokie przeświadczenie o swojej racji. Nic, co naprowadziłoby Cię na trop jego nienawiści.

Codzienne wyzwiska spędzały Ci sen z powiek. Wiedziałaś, że nie jesteś silna, bo nikt nie byłby silny po niecałym roku od odkrycia zasad tego świata. On natomiast trenował od dziecka. Sasuke był silny i był w stanie Cię pokonać technikami Sharingana, naturą ognia i błyskawicy, niezwykłą celnością kunai i shurikenów, podczas gdy Ty miałaś nierozwiniętego w pełni Mūngana, techniki medyczne, genjutsu i taijutsu. Chociaż miałaś tak wiele, w porównaniu do niego, było to nic.

To wszystko powodowało, że czułaś się słaba. Byłaś słaba, wiedziałaś to. Nie potrafiłaś już tego wytrzymać. Przez codzienne urąganie ze strony trzynastolatka zbierało Ci się na łzy.

— Na pewno wszystko dobrze? — spytał Kabuto, gdy mijałaś go na korytarzu. Spróbowałaś zakryć włosami swoje zaczerwienione oczy, jednak przed wzrokiem medyka nic się nie ukryje.

— Nic — mruknęłaś i przyśpieszyłaś kroku. Nie chciałaś, żeby widział Cię w takim stanie. Próbowałaś przejść dalej, ale ten złapał Cię za rękę i przyciągnął do siebie. Wpadłaś twarzą w jego tors, automatycznie robiąc się cała czerwona.

— Jeśli coś cię martwi, to mów — powiedział, przytulając Cię do siebie.

— Uhm — mruknęłaś, po czym z uśmiechem wtuliłaś się w niego. W jego objęciach czułaś się bezpieczna.

¦~¦~¦~¦

— Jakie to były złudne nadzieje...

¦~¦~¦~¦

Medyk ¦ Kabuto x ReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz