~ 20 ~ODGŁOS ŁAMIĄCEGO SIĘ SERCA ( I )

606 21 12
                                    

Wyszłam ze skrzydła szpitalnego. Po tylu tygodniach ; toczenia walki dzień w dzień o połykanie miliarda tabletek, które "oczyszczały" mój organizm z toksyn, mogłam w końcu wyjść na korytarz i bez myśli, że zaraz mogę zemdleć, albo Pani Proomfey może mnie szukać. Pierwszy dzień wolności postanowiłam, że najlepszym sposobem na uczczenie go będzie zrobienie Sobie małych wagarów. Większych zaległości niż ja, nie miał nikt inny, więc sami nauczyciele mówią, że to będzie cud, abym to nadrobiła. Pomiędzy jednym, a drugim materiałem mam parę milionów mil przerwy. Nie lubię zmuszać ludzi do złych rzeczy, ale... Miałam już od paru dni sprytny plan na ten dzień i nie zamierzałam jego zmiany. Korzystając z sytuacji, że Clarence jeszcze był w Hogwarcie postanowiłam, że wykorzystam go. Poszłam do niego i odpowiedziałam i tym, co planuję zrobić. Oczywiście mu się to nie spodobało, ale co jak co - Clarence zawsze lubił robić głupie rzeczy. Co gdy się łączyło z moimi idiotycznymi pomysłami... Zazwyczaj kończyło się na sporych kłopotach...

...


Dziś właśnie nadszedł ten dzień, w którym miało odbyć się trzecie i zarazem ostatnie zadanie Turnieju Trójmagicznego. Stadion mienił się czterema kolorami :

Czerwony - grupa osób kibicująca Harry'emu.
Niebieski - Fleur
Czarny/Brązowy - Krumowi,
a Żółty - Cedrikowi.

Przed wejściem na trybuny i zajęciem Sobie miejsca, pobiegłam do Cedrika,aby powiedzieć mu kilka słów.

- Cedrik! - krzyknęłam zatrzymując chłopaka.

- Alice?

- Ced... - zaczęłam dobiegając do niego. - Nie mogłam pozwolić,abyś rozpoczął to zadanie beze mnie. - oznajmiłam. Chłopak szeroko się uśmiechnął.

- Kocham Cię Alice. - powiedział obejmując mnie w talii. Znowu milion motyli przewinęło się przez mój brzuch,a na mojej twarzy zawidniał uśmiech.

- Chcę Cię zobaczyć z powrotem. - rozkazałam.

- Zobaczysz. - zaśmiał się. Popatrzyliśmy Sobie głęboko w oczy i przypieczętowaliśmy to pocałunkiem. - Proszę. - powiedział zawieszając mi na szyję Swój szalik z Hufflepuffu. - Noś go z dumą. - dodał uśmiechnięty.

- Będę... - naszą rozmowę przerwał starszy Pan z lekko siwymi włosami,ale nadal można było wywnioskować,że jest brunetem. Był niższy niż chłopak oraz nosił okulary. Stanął obok niego i poklepał po ramieniu.

- Na brodę Merlina... Nie wiedziałem,że mój syn ma taką piękną wybrankę serca! - powiedział z radością w głosie.

- Właśnie... Alice to mój tato,Alice... - zaczął nas przedstawiać lekko zmieszany. Pan tato wystawił rękę na powitanie.

- Amos Diggory. - powiedział uśmiechając się.

- Alice Taylor. - odpowiedziałam uściskając mu dłoń.

- No dobrze Ced,musimy już iść. Zaraz zacznie się zadanie. - poinformował chłopaka. Obaj pożegnali się i udali do namiotu.

...

Wróciłam na trybuny. Zajęłam miejsce obok Freda i George'a. Orkiestra grała, ludzie cieszyli się, uczennice Beauxbatons nawet tańczyły makarenę. Nagle na miejsce zadania wbiegł cały w skowronkach Pan Amos,a tuż za nim Cedrik. Później dołączyła reszta zawodników.Profesor Dumbledore uciszył kibiców.

- Dzisiaj rano Profesor Moody ukrył puchar Turnieju gdzieś w labiryncie. - oznajmił. - Tylko on zna jego położenie. - dodał. - Ponieważ Pan Diggory... - przerwał jego wypowiedź tłum,kótry wiwatował na samo wspomnienie nazwiska chłopaka. Ojciec Cedrika bardzo dumny z syna, podniósł jego rękę do góry,dając znać kto jest zwycięzcą. Brunet nie chcąc się przechwalalć siłą opuścił Swoją rękę. - Harry Potter... - w tym przypadku również było ppodobni. - Zajmują pierwsze miejsce jako pierwsi wejdą do labiryntu. Ten kto pierwszy dotknie puchau zwycięzy. - ogłosił. Następnie zwołał do Siebie uczestników.

- Fred... - zaczełam. - Mam złe przeczucia. - wymamrotałam.

- Spokojnie. Poradzą Sobie. - powiedział spokojnym głosem.

- Zawodnicy! Rozejść się! - rozkazał. Pan Amos przytulił syna,a następnie odszedł. Brunet spojrzał w moją stronę i szeroko się uśmiechnął.

- Fred można to jakoś zatrzymać? Cokolwiek! - zapytałam panikując.

- Alice... - zaczął. - Pokonał smoka na Twoich oczach, wypłynął z Tobą z dna,a Ty wcale taka lekka nie jesteś... Skoro tam dał Sobie radę to i teraz da. - oznajmił.

- Jak zwykle. - dodał George.

- Liczę do trzech. - oznajmił Profesor. - Raz... - niespodziewanie armata wystrzeliła. Znowu zrobiło się głośno,a chłopcy weszli do labiryntu, a następnie Krum i Fleur. Labirynt był przeogromny,a ja nie miałam bladego pojęcia co się w nim dzieje.

...

- Fred... Boję się. - oznajmiłam. Chłopak ziewnął wyraźnie zmęczony moją paniką.

- Mówisz mi to już z piąty raz. - odpowiedział znudony. Nage ujrzeliśmy czerwony błyk co oznaczało,że ktoś został wyeliminowany z Turnieju.

- Fred! - krzyknęłam jeszcze bardziej panikując.

- Fred, Jezu kto ją tu przyprowadził? - zapytał lekko poirytowany George.

- Wreście coś się dzieje. - przyznał rudzielec. Nasz łącznik jakby nigdy nic zajadał orzeszki.


Without You - Hogwart Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz