Rozdział V

2.2K 107 5
                                    

Długo  przeżywałam to, że Andres podniósł  na mnie rękę. Ostatni  raz zrobił to mój ojciec średnio trzy lata temu, jak jeszcze żył. Nie spodziewałam się, że Andres zrobi to samo, co on.
Znam go i wiem że okradał i robił różne głupstwa, ale sądziłam, że nieważne co sie stanie nie zaliczam go do kategorii takich facetów.

Byłam zła dlatego wymyśliłam akcje ze zdradą. Nie zrobiłabym tego, ale chciałam, żeby go zabolało. Zabolało, tak samo jak mnie.
Żałuję tego teraz, bo i tak nasze relacje są w złym stanie. Myślę, że mimo wszytko zachowam twarz i powiem mu prawdę.

Taka rzecz była i tak  już  dość  mocna jak na mnie.

Chwilę  później  na dół  wparował  widocznie zdenerwowany Oslo i zabrał  nas wszytkich na przesłuchanie na głównym holu.

Nie za bardzo wiedziałam co się ogólnie dzieje na górze. Czy ktoś z zewnatrz przychodzi i czy są jakieś   strzelaniny, ponieważ byłam  zamknięta  w piwnicy.
Tak dziwnie to brzmi, ale to prawda.

Ustawilismy sie wyjątkowo po jednej stronie, w długim  kilku rzędnym szergu.
Nim zdołaliśmy się  rozejrzeć, czy wszyscy zakladnicy są, na  sali usłyszałam donośny i przeszywajacy głos.

—Zawsze znajdzie się buntownik, bohater...
Który myśli, że nikt z nas nie odkryje, że planuję się skontaktować z tymi na zewnątrz.– Berlin zaczął gratulować, patrząc się pusto w tłum.–Gratuluję, ponieważ jednemu z was to się udało. Nagrał film bądź po prostu, wysłał zdjęcie z wewnątrz i wysłał go policji. Chciałbym.. dać szansę na wystąpienie, żebyśmy mogli pogratulować odwagi, a skoro już wszyscy tu jesteśmy, mógłby zachować honor i oddać telefon.

Przez krótką chwilę na sali nikt nawet się nie poruszył. Tak naprawdę, wszyscy wyglądali jak podejrzani.

—Denver, zdejmij jej ubrania.

Momentalnie zesztywniałam,  gdy wzrok Berlina stanął na mnie. Wiedział, że  nie mam nic wspolnego z całą tą akcją. Ale wiedziałam też,  że myśli, że go zdradziłam i chciał mnie upokorzyć.

To, co robimy sobie nawzajem, jako już  dorośli i można stwierdzić, że poważni  ludzie, jest chore. Mścimy się na sobie w tak naprawdę okropne dla nas sposoby. Andres wiedział, że miałam duży problem żeby się przy kimś rozebrać. A jeśli chodziło o cały szmat ludzi, to w ogóle nie miałam na to odwagi i chęci.

Pomyślałam, że  nie zrobię mu satysfakcji z tego, że będę się kłócić z nim i z tego, że nieśmiało sie rozbieram przy tylu ludziach. Podeszłam koło Denvera i bez oparcia zdjęłam cały kombinezon, aż zostałam tylko w samej bieliźnie.

—Denver, przeszukaj ją.

—Chyba śnisz.–spojrzałam prosto na oczy Berlina. Tego już było o wiele za dużo.

Ten podszedł bliżej mnie, a kiedy był pewny, ze tylko ja to usłyszę powiedział

—Wiem, że wolałabyś żeby ten pierdolony  Carillo z którym mnie zdradziłaś to zrobił.

Nie odpowiedziałam, tylko spojrzałam na niego z gniewem. Denver zaczął  mnie przeszukiwać. Po  tym niezrecznym momencie wszyscy doszli do wniosku, że jednak jestem niewinna. Chociaż nadal w oczach Berlina byłam jedną z podejrzanych.

—No, skoro już pokazałem przykład, jak będzie wyglądało przeszukiwanie każdego z was z osobna, radzę wyłonić się winowajcy przed szereg.–zaczął znowu Berlin.

Krótka cisza była dla niego znakiem,że jednak nikt nie ma zamiaru się przyznać.

—A więc, żeby nie ciągnąć tego dalej i oczywiście nie stresować aż tak bardzo naszych pomocników innym słowem zakładników, po prostu zaczniemy. Monica, taak ty. Może pozwolisz tu, koło mnie.

Berlin naprawdę był przerażający.

Monica niepewnie wyszła przed szereg, a ja zauważyłam  dużo  bardziej zmieszaną minę Denvera.

—Nie! Stop, ja znam prawdę.–Niespodziewanie, nawet dla Berlina, zza jego pleców wyszedł Rio.
–Wiem, że to nieodpowiedzialne, ale to po części z mojej winy Parker nagrała film tym telefonem. Ja..Ja wtedy rozmawiałem z Tokio i straciłem z oka Alison. Berlin, ja..

Nie wiem, co bardziej mnie w tym momencie przerażało to, że jesteśmy pod wszelką kontrolą tych ludzi z zewnątrz i że oni czekają tylko na nasz niewłaściwy ruch,żeby wygrać, czy to jak bardzo Berlin nie jest człowiekiem. Momentami myślę, że zamienia się w mojego ojca.

Berlin zabrał Rio i poszli wzdłuż korytarza. Natomiast Helsinki i Oslo chwilę później ruszyli prosto za nimi.

Nie chciałam wiedzieć, co teraz będzie, ale już za długo znałam Berlina, żeby myśleć, że odpuści.

Mogę powiedzieć, że ja się bałam, a co dopiero ten młody człowiek, który naprawdę nie miał nic złego na myśli. Berlin nie dopuści do żadnego błędu. Chociaż, tak było jeszcze przed naszymi, dość dużymi kłótniami.

Nairobi odprowadziła nas spowrotem do piwnicy, tym razem musieliśmy zwiększyć siły, bo żeby wyrobić sie w czasie, trzeba było robić 200% normy.

Tak więc, brzuch nie przestawał dawać  mi znaków, że powinnam przestać tak się wykańczać.
Przenosiłam kolejne niepotrzebne kamienie, aż nagle zrobiło się siwo, nogi zrobiły się jak z waty, a głowa stała się dziwnie ciężka.
Ten stan trwał 5, może 7 sekund, aż upadłam.

Pokój, w którym się obudziłam był elegancki, na ścianie wisiało pełno telefonów, pośrodku był stół. Jednak szybko spostrzegłam, że nie jestem w nim  sama.
Andres.

—Nie podnoś się, jesteś jeszcze słaba.–powiedział patrząc w okno i sącząc coś ze szklanki.

—Jasne, dzięki za troskę. Co w ogóle sie stało?–powiedziałam układając się w pozycji siedzącej, a Berlin zgromił mnie wzrokiem.

—Znowu nie robiłaś tego, o co cię prosiłem. Musiałaś pokazać, że potrafisz więcej.—powiedział, po czym odwrócił się od okna.

—Dobra, chyba jak teraz jesteśmy sami, możemy porozmawiać normalnie. Wiesz dobrze, że nie miałam złych intencji, przychodząc tu. I też dobrze wiesz, że zależy mi na nas i tak w zasadzie to złamałeś mi serce, kiedy mnie uderzyłeś.

—Powiedz mi kurwa co innego miałem zrobić?! Przyłożyć pistolet do gardła? Dobrze wiesz, że muszę trzymać ich krótko. I ciebie też był powinienem.—usiadł na kanapie obok mnie.

–Upokorzyłeś mnie, dobrze wiedziałeś, że boje rozebrać przy tylu ludziach, a tu takie coś. Wydaję mi się, że naprawdę Cię nie znałam. Jesteś tutaj totalnie innym człowiekiem. I tak, pamiętam co mówiłeś, że jesteś inny w pracy, ale aż tak?–powiedziałam.

—A przed pierdolonym Sandre nie bałaś się rozebrać, tak? Wiem, nie powinienem był cie uderzyć, ale zdrada.. Naprawdę? I to ja jestem innym człowiekiem?! Wiesz co, chyba podjąłem decyzję co do nas.
Powinniśmy od siebie odpocząć, na pewno na czas pobytu tutaj. Nie wchodzić sobie w drogę tak będzie najbezpieczniej.

-Ta, rozmumiem. Dla Ciebie to najwygodniejsza opcja. Ale skoro tak, to chcę coś sprostować. Nigdy Cię nie zdradziłam. Nie zrobiłabym tego nigdy i na pewno nie z tym obrzydliwcem. Powiedziałam to, bo byłam cholernie zła. A widziałam jaki wkurwiony byłeś po tym wspólnym obiedzie. To wszystko za ten policzek i za to, że wrzuciłeś mnie do pracy tak bardzo ponad moje siły, ale z jednym się zgodzę, potrzebna nam przerwa.–powiedziałam i nie czekając na jakąkolwiek reakcję z jego strony wyszłam, trzaskając drzwiami.

DOM Z PAPIERU | 𝔩𝔞 𝔠𝔞𝔰𝔞 𝔡𝔢 𝔭𝔞𝔭𝔢𝔩[ W trakcie poprawy]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz