Rozdział 12

518 24 7
                                    

Miranda postanowiła nie zostawiać tych słów bez większego zagłębienia się. W takich chwilach jak tamta mówi się prawdę. Draco więc musiał czuć się skrzywdzony przez jej wcześniejsze opinie. Ale czemu? Jedyne o co go oskarżała to o bycie Śmierciożercą co jest prawdą oraz...o bycie marionetką w rękach Voldemorta. Ale to również było prawdą, a tatuaż tylko to potwierdza. Więc w czym mogła go urazić do tego stopnia, że ma wyrzuty. Jego wzrok pokazywał tyle uczuć, których ktoś taki jak on inaczej nigdy nie wyrazi. Oboje się wychowywali w rodzinie z podobnymi zasadami. Dyscyplina, chłód, traktowanie wszystkich z góry. Takie osoby nie mówią wprost co ich trapi. Wydawało jej się jakby w jakimś stopniu rozumiała chłopaka, chociaż niechęć do Śmierciożerców pozostała tak silna jak była wcześniej.
Miranda leżała u siebie, gotowa do snu, wciąż się zastanawiając nad wcześniejszą sytuacją. W tym czasie Draco siedział na swoim łóżku, a obok niego Blaise. Prawie cały Hogwart już spał. Rozmowa ta nie wymagała pozbycia się reszty z pokoju, a w dormitorium była ich czwórka.

- Smoku, możesz mi powiedzieć co ty odpierdalasz? - Zabini przyłożył rękę do twarzy na znak bezsilności. Nie mógł zrobić nic, ale to co się działo z jego przyjacielem, przerażało go.

- Stary, ja żadnej z tych rzeczy nie chciałem robić. Przecież to wiesz.

- Wojnę z Mirandą sam wywołałeś.

- Przecież ona zaczęła- Blondyn zabrzmiał jak mały chłopiec, który zrzuca winę na inną osobę.

- Ale ty podłapałeś. Trzeba było siedzieć cicho.

- Nie pozwolę żeby ktoś tak o mnie mówił.

- Chodzi o kogokolwiek czy tylko o nią?

- Oczywiście, że o kogokolwiek.

- A co z Voldemortem?- Draco nie odpowiedział. Oczywistym było, że nienawidził tych zniewag, ale jeśli chodzi o Czarnego Pana, to nic nie mógł zrobić- nie zrozum mnie źle- kontynuował Mulat widząc zmieszanie przyjaciela- chodzi mi o to, że będąc Śmierciożercą dodatkowo pozwalasz mu na to. Robisz wszystko pod jego dyktando z mottem ,,kiedyś się przeciwstawię". Możesz mi powiedzieć kiedy to będzie?- Blaise również był tym wszystkim zmęczony. Ciągle musiał kryć Draco, bronić go i udawać, że wszystko jest w porządku. Nie było.

- Zrobię to- Sam Draco zdawał sobie sprawę, że powiedział to już nie raz. Szybko postanowił dopełnić wypowiedź- po prostu chodzi o mamę. Napisałem do niej list. Jeśli będę wiedział, że jest bezpieczna...

- Nikt nie jest bezpieczny!- Blaise wybuchnął zrywając się z łóżka i stanął naprzeciwko Draco.- Ty powinieneś to najlepiej rozumieć. Nawet w Hogwarcie nie można czuć się bezpiecznym, bo...

- Jakiś Śmierciożerca dostanie rozkaz zabicia ucznia- Malfoy dokończył spokojnie po czym westchnął ciężko. Nagle poczuł niepohamowaną złość wydobywającą się z wnętrza.- Zaczynasz mnie wkurzać Zabini. Nie masz z tym nic wspólnego. Stoisz obok jako kibic i mówisz „dasz radę". Sam byś potulnie wykonywał każdy rozkaz Voldemorta, więc nie pierdol mi tutaj kurwa kazań!- warknął. Wreszcie powiedział to co go gnębiło. Wiedział, że Mulat próbował mu pomóc, ale mino tego, że wiedział o nim najwięcej, nie znał go nawet do połowy. Draco naprawdę rzadko się denerwował. Najczęściej znosił wszystko i przerażał swoim chłodnym nastawieniem przy każdej konfrontacji. W tamtej chwili znów wróciło zachowanie małego chłopca, który powie wszystko tacie. Ale chociaż zachowanie wróciło to sytuacja była dużo poważniejsza. I nie miał komu o niej powiedzieć, poskarżyć się. Blaise stał w ciszy wpatrując się w zdenerwowanego blondyna.

- Zgoda. Już ci nigdy nie przypomnę, nie doradzę ani nie potępię. Ale jeśli zostaniesz przy Voldemorcie, nie będę z tobą.

- He?! A co z tym, że zawsze będziesz po mojej stronie!?- Draco wstał nie wiedząc co właśnie się dzieje. Słowa przyjaciela słyszał jakby były przetwarzane przez jakieś urządzenie zmieniając znaczenie treści.

Enervate || Draco Malfoy. Zakończone.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz