-Nie możesz tak marnować swojego życia!
-Sama chce decydować o mojej przyszłości!
-Robisz wielki błąd młoda da-
-Rozłączono
-Zamknij się-powiedziała przez łzy.
W ciemnym pokoju nikt się nie odzywał. Była tylko ona. Zostawiona swoim rozmyślaniom.
-Nienawidzę cię!-krzyknęła osuwając się na podłogę. W pokoju rozległ się wrzask pomieszany z płaczem- NIENAWIDZĘ!
***
-Nie udało im się- to była ostatnia rzecz jaką usłyszałam na tym zebraniu. Miałam w tedy 5 lat, a już rozumiałam więcej niż dorośli. Zabawne, nikt nie wiedział w tedy jak bardzo to zdanie mnie zmieniło. Ale może zacznę od początku;Nasz świat jest pełen niesamowitych rzeczy. Przepiękne lasy, góry nie z tej ziemii. Cudowne oceany oraz królestwa. Królestwa, których nawet nie sposób sobie wyobrazić. A to wszystko wypełnione stworzeniami niczym ze snów. Każdy ma swoje królestwo.
Jedyna zasada; pokój.
Oraz to. Największe przekleństwo tego świata, Ingenium. Chciwcy, którzy pojawili się z nikąd i zaczęli wojne. Największą wojnę w dziejach naszego wszechświata. Czternaście królestw w zaledwie jeden krąg.
Wtedy zostało nas pięć. Każde królestwo zaczęło działać samemu. Równowaga zachwiana...a pokój...zakopany głęboko z ciałami poległych. Moi rodzice...pochodzą z różnych królestw. Oba zostały podbite. Ojciec z Eterlazu ,a matka z Death Dessert. Mieszaniec, tak można mnie nazywać. Każde prawo ma lukę. Święte Prawo Królestw także.
Pokój...ale jeśli masz geny z dwóch różnych królestw możesz być nienawidzony. Ciekawe prawda?
Oboje zdążyli uciec. Jak się później okazało, byli jedyni. Zostali ostatnimi przedstawicielami swoich królestw.
W strachu skierowali się do najsilniejszego z rebelianckich królestw, Bright Moon. Było to także najbardziej rozwinięte technologicznie królestwo. Byli także jedyni, którzy trzymali Ingenium na bezpieczną odległość.
Moi rodzice byli znani z waleczności i lojalności do swoich królestw. Rebelia przyjęła ich z otwartymi ramionami. W końcu byli naprawdę cennym nabytkiem w wojnie.
Po pewnym czasie ich służenia rebelii urodziłam się ja. Mówili mi, że Bright Moon zawsze było miejscem w, którym ludzie zaznawali największego spokoju. Mimo wszystko byłam jednym wielkim znakiem zapytania. Czuję, że gdyby nie to, że moi rodzice zasiadali w Najwyższej Radzie Bright Moon nie byłabym tam mile widziana.
Czas mijał. Królestwo Star Mount zniknęło z map. A jego mieszkańcy zmienili się w rządne krwi bestie. Zaczęły wchodzić do lasów należących do Bright Moon. Stawali się coraz silniejsi. Coraz mniej agentów wracało ze zwiadów. W końcu podjęto trudną decyzję. Jedynym wyjściem było zgładzenie całego królestwa. Wysłano najlepszych agentów i wojowników.
Po jedym księżycu pojawiły się wieści.
Udało się, gniazdo i ruiny zamku zostały zniszczone. Tylko kilka zostało na wolności. Moi rodzice mieli za zadanie zabić ostatnie bestie. Przez cały czas trwało zgromadzenia. Większość senatorów już świętowała. Tamtej nocy nie mogłam zasnąć. Wymknęłam się z naszego pokoju i poszłam do sali kongresowej. Wojownicy już wracali przez portale. Czekałam na moich rodziców.
Minęło już sporo czasu. A ja czekałam. Muszę zaznaczyć, że nikt mnie wtedy nie zauważył. W końcu pojawiły się wieści. Komunikator senatora Rouga zaczął mrygać. Siedziałam jak na szpilach. Wszyscy nadal świętowali. Spodziewałam się usłyszeć jego głośny krzyk oznaczający wygraną. Ale zobaczyłam przerażoną twarz. Nigdy go takiego nie widziałam. Wszyscy powoli zaczynali się uspokajać i patrzyć ze zdziwieniem na senatora. W końcu ktoś odważył się odezwać- Hej, Rouge. Co to za mina? Przecież nareszcie będziemy mieć spokój od strony Star Mount-ten tylko na niego popatrzył. Był zlany potem. Popatrzył po wszystkich zgromadzonych, a potem spojrzał się w ziemię.
-Nie udało im się-w sali zapadła cisza.
Miałam wtedy 5 lat.
I zmieniłam się bezpowrotnie, przynajmniej tak myślałam.
CZYTASZ
Wszystko Czego Nie Wiesz
ActionHej. Heh. Może się przedstawię. Główny bohater każdej powieści. Wybraniec z niezwykłą mocą stworzony do wspaniałych czynów. Jedyna osoba, która może pokonać zło na tym świecie. To nie ja. Przeczytasz...zrozumiesz