50-kielich

455 18 1
                                    

Wchodząc na plac zauważyłam, że niema tam nikogo.  Ciekawe gdzie wszyscy się podzieli. Przecież ostatnio wszyscy tutaj byli i walczyli ze sobą. Trudno może tym razem każdy miał jakieś inne zadanie, które musiał wykonać i było  one ważniejsze od starcia na miecze.  Szkoda, że nie ma to chociaż jednego wojownika. Może mogłabym wtedy z nim walczyć i przy okazji dowiedzieć się czegoś mojego sposobach walki. Tak się złożyło, że każdy ma inny sposób. Ja jako patronka zwycięzców muszę znać ich taktyki by w razie czego im pomóc. Odwróciłam się w stronę domu i tam właśnie poszłam. Strażnicy najpierw się ukłonili, a potem otworzyli przed moimi oczami wrota. Ruszyłam do mojego gabinetu. Gdy tylko tam się już znalazłam usiadłam na fotelu i zaczęłam podpisywać jakieś dokumenty. Było ich sporo ale i tak nie zrobiłam wszystkich. Coś czuję, że będę musiała wziąć co mi zostały do ziemskiego domu. Chyba tak zrobię. Gdy następnym razem przyjdę do tego pomieszczenia nie będę musiała się martwić dwoma dużymi stertami  papierów leżącymi na biurku. Po trzech godzinach w końcu zrobiłam sobie przerwę. Jakąś służącą i kazałam jej przynieść do tego pomieszczenia kielich nektaru. Normalnie zachowuję się już jak prawdziwa bogini. Wszystkim rozkazuję. Nagle zobaczyłam jak moja bransoleta zaczyna świecić. Co tym razem chcą ode mnie rodzice? Ujrzałam Afrodyty i Aresa.

-Witaj Nike-przywitali się ze mną  jednocześnie
Nic mi nie odpowiedziałam przez to że nadal jestem zła na tatę. Jednak może i słońce mi nie pomogła w uspokojeniu się

-Straciłaś głos czy co?-spytała się mnie matka

-Nie przejmuj się nią-powiedział bóg wojny do mojej rodzicielki

-Za jakieś dwadzieścia minut będziemy u ciebie w pałacu, więc wtedy oczekujemy od siebie wyjaśnień- dodał po chwili tata. I co niby ja mam im wyjaśniać. Przecież nic nie zrobiłam. Jak na razie. To oni powinni  mi się tłumaczyć, a nie ja im.

Po chwili już ich nie było. Super będę musiałam z nimi wytrzymać jakąś godzinę. Tylko żeby nie dłużej. Inaczej razem z ojcem będziemy walczyć. Muszę się przyszykować. bo inaczej dostanie mi się od matki że nie są odpowiednio ubrana na taką uroczystość. Chociaż ona nie ma nic do mojego wyglądu nie chcę by do końca tego dnia bolała mnie głowa od jej narzekania. Gdy tylko służąca przyniosła mi kielich podziękowałam jej, a następnie wypiłam jego zawartość. Potem peszłam  do mojej garderoby. Wyciągnęłam z niej pierwszą z brzegu białą suknię i białe baleriny. Ubrałam się w ten strój.  Rozpuściłam włosy,  przeczytałam je, a później nauczyłam na swoją głowę wieniec laurowy. Wyszłam z tego pomieszczenia i ruszyłam do kuchni. Mimo że, jestem boginią chcę też pomóc innym. Nie jestem samolubna jak to, niektórzy z bogów. Gdy tylko weszłam do kuchni kucharki mi się pokłóciły. Kazałam im wstać. Następnie powiedziałam im że nie mając zwracać na mnie  swojej uwagę i wyjątkowo mają mnie traktować jak  równą sobie. Ubrałam jeden z wiszących na wieszakach fartuchów otworzyłam lodówkę i zaczęłam z niej wyjmować składniki.  Postanowiłam zrobić ciastka z dodatkiem  konfitury. Najpierw stworzyłam ciasto, później kroiłam jego części na kawałki, a następnie rozałkowałam je i zaczęłam wykrawać z niego przeróżne kształty. Nagle podeszła do mnie jedna z kucharek
-Bogini twoi rodzice przybyli-powiedziała do mnie

-Dziękuję za wiadomość zajmiesz się tym?-spytam się jej wskazując ręką na blat pokryty ciastem

-Oczywiście że tak pani-czyli w tym pałacu są normalni ludzie. A nie tacy jak tamten  dowódca. Ściągnęłam fartuch popatrzyłam się na sukienkę czy nie ma żadnych plam. Na moje szczęście była czysta. Wyszłam z kuchni. Nagle poczułam, że moje skrzydła wychodzą na świat. Super teraz nie będę musiała łazić. Zamiast tego polecę. Uniosłam się nad ziemią. Ja cię kocham to uczucie kiedy jestem wolna. Dobra teraz muszę skończyć gadać i w końcu skupić się na locie bo inaczej wlecę w jakieś drzwi. Po pięciu minutach byłam już przed jadalnią.  Dziwne ale nie stali przed nią żadni strażnicy. A na pewno rodzice przyjechali z nimi.
Otworzyłam drzwi. Przy ogromnym stole  siedzieli mama i tata oraz dowódcy moich wojsko. Byli tak wciągnięci w rozmowę, że nie zauważyli kiedy ja wleciałam.

Nastoletnia bogini(Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz