Mieli taką małą tradycję: w każdy piątkowy wieczór robili maraton filmowy. Nie ważne było kto akurat przebywał w bunkrze, każdy miał brać udział w zabawie.
Była to obowiązkowa zasada.Tradycję mogło przerwać tylko nagłe polowanie, ewentualnie apokalipsa.
Tym razem drużyna wolnej woli nie gościła nikogo w bunkrze. Mogli spędzić sami cały wieczór, co rzadko się zdarzało. Tęsknili za tym.
Winchesterowie wraz z Castielem okupowali kanapę. Oglądali już któryś z kolei horror, gdy młodszy Winchester westchnął głęboko. Duża część tych filmów przypominała mu skrawki jego życia w bardzo kiepskiej odsłonie.
Sammy znudzony już lekko denną fabułą seansu położył głowę na castielowych kolanach i głębiej zakopał się w stertę zagarniętych przez siebie koców.
Dean prychnął tylko na ten widok. Oparł się wygodnie o ich anioła oraz dalej wyjadał popcorn z miski.
Gdy na ekranie telewizora pojawiły się napisy końcowe Castiel zauważył, że wtuleni w niego bracia oddali się w objęcia Morfeusza. Uśmiechnął się lekko na ten widok. Rzadko mógł ich oglądać takich spokojnych i beztroskich. Anioł chciał widzieć łowców takich już zawsze. Musiał zadbać o to, aby jego ludzie jak najdłużej byli szczęśliwi.
Pocałował obu w czoło i ułożył się do snu. Jego głowa była oparta o tors Sama, a ręką obejmował bok Deana.