Rozdział trzydziesty szósty

330 48 17
                                    

~ I znowu gadają tu o mnie, ja licze ciągle pieniądze ~



Ten, kto widział swoją byłą sympatie z obcą osobą, napewno doskonale wie jak się poczułam. Uczucie strachu i dziwnej pustki ścisnęło moje serce, a nadzieja na ratunek legła w gruzach.

— Co ty mu zrobiłeś? – wyszptałam, przyglądając się pustym oczom zwierzęcia.

— Tak jak mówiłem, przeszedł trening i dostaje specjalne tabletki. – lodowatość w jego głosie była okropna.

Miałam ochotę krzyczeć, miałam ochotę się rozpłakać, lecz tego nie zrobiłam, a za pierwszy cel postawiłam sobie pomoc blondynowi.

Tylko jak ja sama miałam pomóc tym wszystkim wilkom i sprawić aby ta dziwna "organizacja" upadła?

Byłam kompletnie sama wśród setek ludzi, którzy w każdej chwili mogli mnie zabić, tak samo jak i Martinusa.

Mężczyzna pociągnął za czarną smycz przypiętą do kolczatki na szyi wilka, a ten posłusznie stanął obok niego.

— Mogę iść już po swojego wilka? – nie mogłam na to patrzeć, nie mogłam patrzeć na pustke w jego oczach.

Wystarczyło jedno kiwnięcie głową, a Gwen zaprowadziła mnie spowrotem do hali.

— Wybierz jakiegoś, za chwilę pokaże ci jak go przygotować. – podała mi smycz, kaganiec i kolczatkę.

— Po co mi kaganiec? – zapytałam.

— A po co ci mieć jeszcze ręke? – odpowiedziała retorycznie jak i sarkastycznie.

Miała racje, nie miałam pojęcia jak on zareaguje.

Odrazu podeszłam do wybranej klatki, a kobieta podała mi odpowiedni klucz.

Westchnęłam mentalnie, patrząc na wilka, starając się zrozumieć co myśli. Mimo tego, że wzrok zwierzęcia był łagodny, nie miałam pewności, że nic się nie stanie.

— Spokojnie. – wyszeptałam, odkluczając metalowe drzwiczki. — Znasz mnie, nie zrobie ci krzywdy.

— Przestać gadać z tym sierściuchem, a zacznij działać, w takim tempie to ty go do wieczora nie wypuścisz. – usłyszałam uwage rudowłosej.

Powoli otworzyłam owe drzwiczki, prosząc go wzrokiem aby nie odwalił czegoś głupiego.

— Chodź tu do mnie. – klęknęłam w przejściu, aby w razie jakiegokolwiek incydentu być swojego rodzaju przeszkodą.

Szkoda tylko, że mógłby tą "przeszkode" rozerwać w na strzępy.

Wilk zbliżył się do mnie niepewnym krokiem, chowając ogon między uda, bał się?

Powoli wyciągnęłam do niego dłoń, dotykając miękkiej sierści na jego pyszczku.

— Wszystko będzie dobrze. – delikatnie nałożyłam mu kolczatkę, odrazu przypinając do niej smycz. — Jeśli będziesz spokojny, to nic ci się nie stanie, tak? – przypięłam mu kaganiec.

Niebieskooki pisnął cicho, na znak tego, że rozumie o co mi chodzi.

Wstałam i razem podeszliśmy do Gwen. Poczułam wiszące w powietrzu napięcie, więc instynktownie spojrzałam na wilka.

Patrzył na kobiete wściekłym wzrokiem, a jego sierść z sekundy na sekunde stawała się bardziej nastroszona.

Będzie źle...

_________________________________________

Haj wszystkim, wybaczcie, że krótki ale mam wiele nauki i sprawdzian z matematyki w poniedziałek :')

Ah shit, here we go again.

Podoba wam się rozdział? Mi coś nie zbyt :/

Buziaki misiaki🐻

𝔐𝔬𝔯𝔡𝔢𝔯𝔠𝔞 - 𝔪.𝔤Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz