Leo
Nie wiem dlaczego się na to zgodziłem.
Właśnie przelatywaliśmy nad areną, a mi żołądek zrobił fikołka.Dziewczyna za mną świetnie się bawiła, wyśmiewając się ze mnie. Jedynym plusem tej sytuacji było to że jej małe ręce oplatały mnie w pasie.
Kurczowo trzymałem się grzywy ogiera by nie spaść.
Gdy przelatywalismy nad infymerią usłyszałem konche zwiastującą śniadanie.Odetchnąłem, to oznacza koniec naszej przejażdżki.
- T-to.. oznacza... ś-śniadanie...musimy lądować.- wydukałem
- Oh, no dobra... Argon lądujemy - wykrzyknęła, a Pegaz z zawrotną prędkością zaczął zmierzać ku ziemi.
Po chwili byliśmy już pod pawilonem jadalnym.
Dziewczyna zeskoczyła z wierzchowca a ja zaraz za nią. Gdy stanąłem na ziemi poczułem wielką ulgę.- Nigdy więcej - zawyrokowałem na co dziewczyna wybuchła śmiechem
- No dobrze, dobrze a teraz choć na śniadanko
- No ja nie wiem czy coś zjem po takiej jeździe - mruknął
- Oh, Amigo idziemy - po tych słowach pociągnela mnie za rękę do pawilonu.
- Ah no tak, po śniadaniu czekaj przy kuźni i idziesz mi pomóc - wymierzyłem w nią palcem, na co tylko westchnęła z uśmiechem, po czym przerzedziła moje włosy ręką
- Idź do swojego stolika bo dziwnie się na nas patrzą - uśmiechnęła się.
Faktycznie, wszyscy się na nas patrzyli jedni ze zdziwieniem inni z dziwnymi uśmieszkami.
- A i dzięki za oprowadzenie - powiedziała i poszła w stronę swojego rodzeństwa, więc i ja to uczyniłem.
W ciągu tego poranka dowiedziałem się o niej kilku rzeczy.
Umarła w czasach 2 wojny światowej ( próbowałem dowiedzieć się czegoś dokładniej ale stanowczo zaprzeczała) , ma 15 lat (nie licząc czasu kiedy była martwa) i urodziła się we Włoszech. Była bardzo miła, zabawna, błyskotliwa i zabawna. Obiecałem że wytłumacze jej jak działa telefon i internet.
Była naprawdę miła i... ładna, jej oczy lśniły bursztynowo w słońcu a nosek słodko się marszczył gdy się uśmiechała i... Co?! Stop! Nie, nie, nie... Zostawmy ten temat.
Na śniadaniu przełknąłem tylko jedną kanapkę .
Za to Megan pochłonęła cały talerz naleśników z owocami. Wyszedłem z pawilonu i skierowałem się w stronę kuźni.Gdy dotarłem na miejsce, czekając na Megan poskładałem jeden silnik do prototypu który budował mój brat Harley.
Uświadomiłem sobie że przez cały pobranek nie myślałem o Calypso.Nagle zrobiło mi się niezmiernie przykro. Podeszłem do jednej z szafek, rozejrzałem się i otworzyłem szufladę z której wyciągnąłem zwinięty liścik. Rozwinąłem go z drżącymi rękami.
Zacząłem czytać, chyba po raz setny.
Leo
Przepraszam, ale to było jedyne wyjście. Nie mogłam dłużej siedzieć na tej wyspie, zrozum. Byłeś moją jedyną deską ratunku. Nie próbuj mnie szukać, bo nie znajdziesz. Jestem w zamku mojego ukochanego, jestem szczęśliwa bez ciebie. Życie bywa przewrotne. To koniec.
Calypso
Uderzyłem pięścią w ścianę która pękła. Nagle drobne dłonie opadły na moje ramiona przez co drgnąłem i zgniotłem list w kulkę.
