198.

327 39 21
                                    

Krzysiek obserwował siedzącą na dalszych krzesełkach Lisę. Nie odezwała się do nikogo nawet słowem, mimo że spotkali się na lotnisku dobre 40 minut temu. - Co jej jest? - wziął od Kuby puszkę Red Bulla i skinął głową w kierunku dziewczyny. Siedziała w bluzie z kapturem, z dużym szalikiem owiniętym wokół szyi, a na jej nosie były czarne kujonki zamiast soczewek, bo zmęczone oczy niemiłosiernie piekły i łzawiły, gdy próbowała je założyć. Grabowski obawiał się czy nikt nie zatrzyma jej przy kontroli osobistej, ale na szczęście wszystko poszło gładko i tym razem nie trafiła na wybiórczą kontrolę antynarkotykową. - Chyba dopiero kac ją bierze. - pokręcił głową, siadając obok kumpla. - Wygląda koszmarnie. - skwitował Kondracki, rzucając szybkie spojrzenie w jej kierunku. - Myślałem, że nie poleci. Wróciła do domu po ósmej, kompletnie zalana... - Kuba w kilku zdaniach streścił Krzyśkowi poranek pełen wrażeń. - Pierdolisz! Wierzyć mi się nie chce. Co jej odbiło? Myślałem, że jest już lepiej. Na kolacji nawet normalnie się do cienie odzywała. - wspominał ich ostatnie spotkanie, przekonany, że relacja Grabowskich jest na dobrej drodze do normalności. - Nie radzi sobie. Nie krzyczy nawet na mnie, więc znalazła sobie inny sposób. - na twarzy Que malowała się troska. - I chyba nie widzi w tym nic złego, skoro na dzień dobry wciągnęła kolejną kreskę, aby postawić się na nogi. Jeszcze jeden taki numer i gdzieś ją zamknę, słowo daję. - prychnął, bo nie zamierzał patrzeć jak dziewczyna się stacza. To był ostatni widok jaki miałby ochotę oglądać - ukochana osoba, szukająca zapomnienia w narkotykach i alkoholu. - Może, no wiesz, jednorazowy wyskok. - Kondracki zmarszczył brwi. - Mam nadzieję. - burknął Kuba i podniósł się, idąc w stronę dziewczyny. - Co, zimno ci? - trącił ją w ramię, ale tylko bardziej się skuliła i objęła ramionami. - Idź kup sobie jakąś wodę. - ponownie dźgnął ją palcem. Nie zamierzał się nad nią litować. - Albo napój izotoniczny. - dodał złośliwie, widząc dreszcze przejmujące kontrolę nad jej ciałem. - Odpierdol się ode mnie. - warknęła, odpychając od siebie jego rękę. - No idź. A jak masz zamiar rzygać to lepiej teraz niż na pokładzie. - skrzywił się, zerkając na ekran nad bramką, którą za chwilę mieli otworzyć. - Ogłuchłeś?! - rozeźlona tym dźganiem złapała go za palec i wykręciła mu rękę. - Poradzę sobie! - zerwała się z krzesełka i tracąc równowagę przy pierwszym kroku, odeszła na bok. - Jak zwykle! Zosia samosia! - zawołał za nią, wracając do Krzyśka. - Nie pomagasz jej. - stwierdził czerwonowłosy, z powątpiewaniem kręcąc głową. - Nie ja kazałem jej ćpać. - Kuba wychylił resztę napoju z puszki i wrzucił ją do kosza. - Chodźmy. - zarzucił plecak na ramię, kiedy padł komunikat zapraszający pasażerów lecących do Monachium. Po drodze do bramki zgarnął jeszcze dziewczynę, która stała zapatrzona na samoloty kołujące na płycie. - Kontaktuj do kurwy nędzy. - syknął jej do ucha, podając dowód osobisty, który wysunął jej się z kieszeni spodni. Posłała mu beznamiętnie spojrzenie i pociągnęła za sobą walizkę, wchodząc w kolejkę przed niego. Powiedzieć, że czuła się koszmarnie to za mało. Było jej zimno, ale jednocześnie pociła się jak mysz, a głowę rozsadzał jej ogromny ból. Wargi miała suche, a skórę bladą. Zdecydowanie nie służył jej ten całonocny wyskok. Wyglądała jakby balowała od tygodnia i gdyby nie Kuba, który zmusił ją do wyjścia z domu to pewnie przespałaby cały dzień. Nie czuła nawet potrzeby pojawienia się z nimi na koncercie w Monachium. Po znalezieniu swojego miejsca na pokładzie od razu opadła na fotel, zapięła pas i włożyła słuchawki do uszu, żeby łatwiej zasnąć. - Czego chcesz?! Kurwa! - wzburzona, pociągnęła za kabelek i mierzyła Kubę nienawistnym spojrzeniem. - Trochę szacunku do pracy innych. - pouczył ją, wskazując na kobiety z cabin crew, które zaczęły demonstrację. - Znam to na pamięć. - warknęła, odwracając się plecami do niego. Samolot zdążył osiągnąć wysokość przelotową, kiedy Kuba zacisnął palce na jej ramieniu. - Co znowu?! - podniosła głos, przyciągając uwagę pasażerów z sąsiedniego rzędu. - Czego się drzesz? Nie jesteś tu sama. - zganił ją, ale miał niezły ubaw z męczenia skacowanej dziewczyny. - Serwis. Chcesz coś do jedzenia lub picia? - zabrzmiało jakby się zatroszczył o jej potrzeby, ale robił to złośliwie. - Grabowski, odpierdol się ode mnie. - syknęła, mocniej naciągając kaptur. - Jak spadniemy to będziesz żałował swojego zachowania. - to było chyba najdłuższe zdanie jakie do niego powiedziała tego dnia. - O tak. - machnęła dłonią przed jego twarzą, udając nurkujący bezwładnie samolot. - Wszystko się może zdarzyć. - gorzko roześmiała się i z powrotem zawinęła się do spania. 

W drodze do hotelu zdążyła nieco oprzytomnieć. Przynajmniej na tyle, żeby ich zameldować. - Czego za mną leziesz? - warknęła na Kubę, który podążał za nią jak cień. - Mamy ten sam pokój. - powiedział spokojnie, wychodząc za nią z windy na czwartym piętrze. Przystanęła na chwilę i wzięła głęboki oddech. Tak dawno rezerwowała nocleg, że kompletnie wyleciało jej z głowy wprowadzenie zmiany. Przyłożyła plastikową kartę do czytnika i pchnęła drzwi z pozłacanym numerem 406. Omiotła spojrzeniem pomieszczenie na którego środku stało podwójne łóżko i cicho westchnęła. Nie miała siły teraz wracać do recepcji i dobierać kolejnego pokoju. Chciała się tylko położyć i zamknąć oczy, odlatując do krainy Morfeusza. Ściągnęła buty i opadła na łóżko, podciągając sobie poduszkę pod głowę. Kuba coś jeszcze do niej mówił, ale już nie zareagowała, podobnie jak na wibrujący w kieszeni telefon. Po prostu odleciała zaraz po przyłożeniu policzka do chłodnego materiału pościeli. 

———

Ten rozdział miał zupełnie inaczej wyglądać. Niestety, nie mam warunków sprzyjających pisaniu i jestem bliska błagania pielęgniarek o przeniesienie mnie do izolatki 😂 

Jeszcze dwa rozdziały i stuknie w tej książce 200. 🤯 W sumie jakieś 322 rozdziały z życia Lisy i Kuby. Nie za dużo? 😂

Więc wiążę z nią nadzieję / Na węzeł gordyjski już nie wywinie sięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz