*Giny*
Obudziłam się wyjątkowo wyspana. Podniosłam się do pozycji siedzącej i leniwie się przeciągnęłam. Moja błogość nie trwała długo, ponieważ zszokowana zorientowałam się, gdzie jestem. Właśnie znajdowałam się w łóżku... w swojej kajucie... NA WESOŁYM ROGERZE!!!
- Co ja tu robię? - wypowiedziałam to pytanie na głos, z niepokojem rozglądając się po dawnym domu. JA CHCĘ Z POWROTEM DO AURADONU! Może ja nadal śpię, albo mam jakieś zwidy? Pospiesznie zeszłam z łóżka, po czym szybkim krokiem podeszłam do beczki wypełnionej wodą. Nabrałam do rąk cieczy i obwicie polałam sobie nią twarz. Wspomnianą czynność wykonałam kilka razy, w głowie powtarzając sobie; "to tylko zły sen, muszę się obudzić."
- Ciągle tu jestem. - zauważyłam przestraszona, dochodząc do wniosku, że moje starania nie przyniosły oczekiwanego rezultatu. Drżącą ręką złapałam za ręcznik, po czym zaczęłam się nim wycierać. Aż podskoczyłam, gdy niespodziewanie usłyszałam pukanie do drzwi.
- Pani kapitan, pora wstawać. - zza drewnianych wrót rozległ się głos pana Swądka. Zaraz... czy on właśnie nazwał mnie panią kapitan? Doobra, tutaj się robi coraz dziwniej.
- Eee, już nie śpię. Może pan wejść. - odpowiedziałam, nie zmieniając swojej pozycji. Może bosman mojego ojca zdoła odpowiedzieć mi na pytania, które zaprzątają moją głowę, od kiedy dzisiejszego dnia pierwszy raz otworzyłam oczy. Drzwi powoli się uchyliły, a w nich stanął dobrze znany mi mężczyzna... tylko ze dwadzieścia lat młodszy.
- Moje uszanowanie, pani kapitan. - pan Swądek teatralnie się skłonił, a ja patrzyłam na niego z szeroko otwartymi oczami, nie wiedząc, co mam myśleć o tej scenie. - Wybacz, że niepokoję cię o tak wczesnej porze, ale przyszedłem poinformować, że niebawem dopłyniemy do brzegu.
- Gdzie? - tylko tyle potrafiłam z siebie wydusić. Miałam tak wiele pytań, że nie wiedziałam, które powinnam zadać, jako pierwsze.
- Do brzegu, pani kapitan. - odpowiedział uśmiechnięty od ucha do ucha.
- Dlaczego "pani kapitan?"
- Wolałaby panienka, bym zwracał się do ciebie per kapitanka, bądź kapitańska?
- NIE! Nie o to mi chodzi. Pytam, dlaczego uważa mnie pan za kapitana, skoro to mój ojciec obejmuje to stanowisko?! - Swądek spojrzał na mnie, jak na wariatkę, ale po chwili na jego twarzy znowu zagościł uśmiech.
- Z całym szacunkiem, pani kapitan, ale nastąpiła jakaś pomyłka. Nigdy nie dostąpiłem zaszczytu spotkania twojego ojca, a funkcję kapitana Wesołego Rogera pełnisz ty wraz z bratem.
- Z bratem?! To Harry tutaj jest?! - obudziła się we mnie iskierka nadziei, że nie jestem zupełnie sama w tym całym szaleństwie.
- Owszem...
- To co tu tak stoimy?! Gdzie on jest?! - wiadomo z jakich przyczyn chciałam zobaczyć się z nim jak najszybciej.
- Spokojnie, pani kapitan. Ja pójdę do niego i zobaczę, czy śpi, a jeśli nie, oznajmię mu, że chcesz się z nim zobaczyć, a ty w tym czasie się ubierz. - dopiero teraz zauważyłam, że jeszcze jestem w nocnej koszuli. Pan Swądek opuścił moją kajutę, nie mówiąc nic więcej, a ja cicho westchnęłam. Oby Harry miał świadomość, że tak naprawdę nie jest tutaj kapitanem, bo do reszty zwariuję. Podeszłam do szafy i ją otworzyłam. Z prawej strony na wieszakach wisiały płaszcze różnego koloru. U góry ktoś poustawiał kapelusze pirackie. Na półkach po lewej stronie znajdowały się koszule w różnych odcieniach bieli oraz spodnie w głębokiej czerni. Na dnie poukładana została cała kolekcja haków. Nie chciałam wyglądać, jak pirat z krwi i kości nawet tutaj, więc ograniczyłam się do białej bluzki oraz czarnych spodni, do których przypięłam pasek z czaszką. Do niego doczepiłam pochwę ze szpadą oraz wzięłam jeden z haków. Konkretnie ten srebrny z szafirem na rączce. Po ubraniu się i jako takim uczesaniu, wyszłam z kajuty.
CZYTASZ
Następcy : Między nami piratami
FanficTrzecia część trylogii. Pierwsza to "Miłość zakazana nie jest niemożliwa," druga zaś "Serce skute lodem." Tych, którzy jeszcze nie czytali poprzednich części, gorąco zachęcam do zapoznania się z nimi, przed przeczytaniem tego opowiadania. Na na poz...