10. Głucha cisza, która była wszystkim co posiadaliśmy.

314 13 1
                                    

Ray Lamontagne - Burn

*

,,Nie jestem zbyt dumny żeby to przyznać, ale ciągle o Tobie myślę."


Droga Sue,
chyba mogę nazwać Harrego moim przyjacielem i to powoduje, że uśmiecham się szeroko. On nigdy nie zastąpi mi ciebie, bo ty byłaś jedyna w swoim rodzaju, ale sprawia, że pustka w moim sercu jest mniejsza. Wierzę, że jego pojawienie się to twoja sprawka, więc dziękuję ci za to.
Wczoraj urządziliśmy wspólny koncert z Edem na Trafalgar Square. Nie sądziłam, że zjawi się tyle ludzi, naprawdę dobrze się bawiłam. Fani przyjęli z uśmiechem wiadomość, że na mojej płycie pojawi się wspólna piosenka z rudzielcem.
Przeczytałam ostatnio, że istnieje jedna jedyna prawdziwa miłość. To ta, kiedy kochamy po raz pierwszy. Gdy czujemy motyle w brzuchu i przyspieszony puls. Każdy następny związek staramy się upodobnić do pierwszego, bo tylko on był autentyczny i najważniejszy. Jeżeli to prawda, to chyba wszyscy jesteśmy straceni. Bo ilu z nas zakochuje się raz i trwa w tym uczuciu do końca życia? Chyba niewielu. Na pewno nie ja. Już nie pamiętam kiedy kochałam. Bo gdy przyzwyczajam się do ludzi, oni odchodzą...
Wczoraj byłam szczęśliwa. Śpiewałam, spędzałam czas z Edwardem. Czułam, że mogę wszystko. A dzisiaj? Dzisiejszy dzień wpisuje się w rejestr tych dni, które zmieniają bieg zdarzeń. Których nie można wymazać z pamięci i które odciskają piętno w naszych wspomnieniach.
Dzisiejszy dzień sprawił, że po prostu siedzę na łóżku i nie wiem, co mam zrobić dalej. Sprawił, że znowu jestem słaba. Sprawił, że moje zaszklone oczy chcą uronić kilka łez, ale mimo bólu, nic z nich nie płynie.


Nie zostawiaj mnie samego,
z moją duszą osadzoną tak ciasno to jak zimny kamienny grobowiec.


Wstałaś z uśmiechem na ustach, bo wczorajsze koncertowanie z Edem na Trafalgar Square wyszło znakomicie. Naciągnęłaś na siebie ciasne dżinsy i wypiłaś poranną kawę, która pobudziła twoje zmysły i otworzyła zaspane powieki. Deszcz obijał się z hukiem o białe parapety twojego mieszkania, co tylko skomentowałaś krótkim grymasem. Cóż, minął tydzień od niespodziewanej ucieczki ze Stylesem, ale wciąż dobrze pamiętasz wysokie temperatury i ciepła aurę, która zdecydowanie nie przyświecała Londynowi. Nie kontaktowałaś się z Harrym od tego czasu, bo oboje byliście dosyć zajęci swoimi sprawami. Miałaś jednak nadzieję, że wyrwiecie się z szablonu pracy i spędzicie dzisiejszy wieczór wraz z Edem, pizzą, piwem i dobrym humorem w twoim mieszkaniu. Zamknęłaś drzwi i wsiadłaś do samochodu, obierając drogę do studia. Miałaś nagrywać kolejną, siódmą piosenkę z rzędu i to napawało cię dumą, a także powoli pojawiającym się uczuciem wolności, uczuciem zerwania z przeszłością.
Ceniłaś Bradleya za to, że nie zadawał wielu pytań. Nie silił się także na zbyt uprzejmą grzeczność i nieszczery uśmiech. Lubiłaś to, że przechodził do konkretów. Siadałaś ze swoją nową gitarą, śpiewałaś z całego serca, a on operował konsolą i udzielał kilku rad. Dzięki temu wasza wspólna praca szła sprawnie, szybko i bez zbędnych problemów. Dzięki temu twoja nowa płyta mogła zostać wydana na dniach, a twoja popularność przybierała na sile. Nikły uśmiech zagościł na twoich ustach. Twoje wnętrze oblało się satysfakcją, byłaś coraz bliżej sukcesu.
Gdy zdjęłaś swoje słuchawki i zakończyłaś nagrywanie na pewno nie spodziewałaś się czyjeś obecności w studiu.
- Oh, Nuria, widziałem twój samochód przed budynkiem - lokata czupryna Stylesa pojawiła się w środku. - Mam nadzieję, ze nie przeszkadzam.
Uśmiechnęłaś się. Harry przybił piątkę z Bradem i przytulił cię mocno w ramach powitania.
- Jakbyś kiedykolwiek na to zwracał uwagę - wywróciłaś oczami, trzymając brzegi jego koszuli.
- Też racja - mrugnął okiem. - Widziałem twój występ na Trafalgar Square, śpiewasz piosenki Eda lepiej niż on, ale nie mów mu tego - szepnął.
- Jasne - chichoczesz konspiracyjnym tonem.
- Cieszę się, że cię widzę. Zaraz będziemy nagrywać z chłopakami.
- Ja właściwie się już zbieram - odgarnęłaś włosy i wtedy doszła do ciebie brutalna rzeczywistość. Z chłopakami...Styles nie był tutaj sam. Jak na zawołanie do pomieszczenia zaczęły wchodzić różne osoby, a ty stałaś oniemiała, sparaliżowana strachem, nie mogąc zupełnie się poruszyć.
- Tutaj jesteś Harry! Mam nadzieję, że zabrałeś pendrive - uśmiechnięty szeroko szatyn pojawił się w środku. Wiedziałaś, że to był Liam. W końcu oglądałaś poczynania całej piątki w xfactorze, co prawda zmienili się nie do poznania, ale przecież Styles ostatnio pokazywał ci zdjęcia swoich przyjaciół.
- Tak, mam go - głos Harrego wyrwał cię z letargu. Cała czwórka wraz z dwoma nieznanymi ci mężczyznami weszła do studia. Spuściłaś wzrok na swoje czarne koturny, próbując zebrać myśli i przybrać obojętny wyraz twarzy. Wypuściłaś cicho powietrze i odważyłaś się zerknąć na przybyszy. Bezwiednie odnalazłaś właściciela jasnoniebieskich tęczówek, które oszołomione wpatrywały się w ciebie. Nie chciałaś na niego patrzeć, ale czy rzeczywiście mogłaś się teraz kontrolować?
Niall zerka na ciebie, ty na niego. Chyba oboje nie byliście przygotowani na to spotkanie.
Harry uśmiecha się do ciebie pokrzepiająco.
- To jest Nuria, moja przyjaciółka - obejmuje cię lekko ramieniem, a ty zaczynasz głębiej oddychać i starasz się podnieś kąciki ust do góry. - To Liam, Zayn, Lou i Niall.
Naprawdę nie miałaś ochoty na jakikolwiek kontakt z nimi, tym bardziej fizyczny, ale Louis wyrwał się z ręką do przodu.
- Miło cię poznać - szczerzy się i potrząsa twoją dłonią, a reszta chłopaków idzie za jego przykładem. Gdy następuje kolej blondyna nie wiesz jak masz się zachować, ani nie wiesz jak zachowa się on. Co powinniście teraz zrobić? Marszczysz brwi w niezadowoleniu, obojętnie układasz usta i szeptasz cicho swoje imię. Nie chcesz brać udziału w tej szopce, ale gorszym rozwiązaniem byłoby teraz odstawienie wybuchu złości czy płaczu. Skanujesz jego sylwetkę. Modne ubranie zdobi jego ciało, blond włosy sterczą w typowym dla niego nieładzie, a twarz wyraża milion skrajnych emocji. Dojrzał, widzisz to w jego rysach. Urocza zmarszczka na czole lekko się pogłębiła, a zaróżowione policzki pobladły. Spoglądasz na niego powoli, spierzchnięte usta są zaciśnięte w kreskę, a oczy, które zawsze były odzwierciedleniem jego zwariowanej duszy, nie mówią ci teraz prawie nic. To wszystko tylko przypomina ci, że dzisiaj byliście dla siebie obcą dwójką ludzi. I to wszystko sprawia, że twoje serce krwawi. Krwawi mocno, ale nikt nie może tego zobaczyć. Powinnaś powiedzieć teraz coś, ale żadne słowo nie wydobywa się z twoich ust. Twoje dłonie zaciskają się w małe piąstki. Wstrzymujesz oddech.
- Przepraszam, muszę zapalić. Poza tym i tak już się zbieram - starasz się, by ton twojego głosu nie zdradził zdenerwowania, jakie cię opanowało.
- Miło było cię poznać - Zayn uśmiecha się lekko. - Twój singiel jest świetny - kontynuuje, więc oddajesz gest i szeptasz krótkie podziękowania.
- Do zobaczenia - odpowiadasz i rzucasz ostatnie spojrzenie na Nialla. Jakbyś chciała zapamiętać każdy detal jego ciała. Jakby ten widok miał ci wystarczyć na kolejne półtora roku rozłąki. Czujesz, że rozpadasz się w środku. Wstrząsa tobą złość, smutek, rozżalenie, tęsknota i bezużyteczność. Długi papieros ląduje między twoimi drżącymi wargami. Zanim wsiadasz do samochodu oglądasz się za siebie, jakby to miało cokolwiek zmienić. Jakbyś czkała na coś. Ale nic nie następuje. Dlatego odjeżdżasz spod budynku i dopiero gdy jesteś kilka mil od studia pozwalasz sobie na pare przezroczystych łez, płynących powoli po policzkach.


Próbuje to ignorować, cała tą krew na podłodze,
ale to po prostu serce na moim rękawie które krwawi.


/Niall/
Stała tuż na przeciwko mnie. Z szokiem i nienawiścią wypisaną na twarzy. I w rzeczywistości nie tak zaplanowałem nasze spotkanie. Miałem starać się z nią porozmawiać, naprawić nasze relacje, a ja sparaliżowany nie zrobiłem nic. Wpatrywała się we mnie swoimi niebieskimi, pustymi oczami przekazując coś, czego nie mogłem odczytać. Cóż. Czasy kiedy porozumiewaliśmy się bez słów, po prostu minęły. Dziś osiadła miedzy nami przeraźliwie głucha cisza, która była wszystkim co posiadaliśmy. Dziś wiedziałem jakie to okropne uczucie, gdy osobę, którą niegdyś znałeś tak dobrze, jak własny głos, czy kształt dłoni, teraz nie znasz już prawie wcale.
Jestem zdezorientowany i zagubiony. Mrugam wciąż niespokojnie, uświadamiając sobie, co się stało. Słyszę gdzieś stłumione głosy moich przyjaciół, ale nie czuję się świadkiem wydarzeń. Jestem po prostu pustym ciałem, stojącym w studiu, podczas gdy myślami cofam się do sytuacji sprzed paru minut. Cofam się do momentu, kiedy wiedziałem gdzie jest sens tego wszystkiego.
- Cholera - mówię nagle, zupełnie nieświadomy miejsca, w którym się znajduje. Dochodzi do mnie, jak bardzo za nią tęsknię. I wiem, jak duży jest dystans między nami, ale przecież zaprzysiągłem sobie, że naprawię to. Naprawię nas.
- Zaraz wracam - komunikuję i wybiegam szybko przed studio.
Rozgorączkowany rozglądam się w około. Grupa fanów piszczy niemiłosiernie i stara przedrzeć się przez ochronę. Zostaję upomniany i poproszony o szczególną ostrożność, ale słowa bodygardów są teraz dla mnie takie bez znaczenia. Bez znaczenia jest mój świat w momencie, kiedy nie widzę nigdzie długich blondwłosów Nurii. Uświadamiam sobie, że opuściła posesję studia, odjechała najzwyklej, a ja zostałem, obwiniając się znowu o wszystko. Wzdycham przeciągle i wracam zrezygnowany do budynku, ignorując wszystko w około. Czuję się źle i chyba nie istnieje rzecz, która sprawiłaby, że miałbym się lepiej.


I jestem tak samotny bez Ciebie
I nie mogę wyrzucić Cię z mojej głowy


Srebrna łyżeczka obija się z hukiem o brzegi niebieskiego kubka. Mieszasz energicznie swoją herbatę i patrzysz wymownie na gorącą ciecz, jakbyś chciała coś z niej odczytać. Czy tak miało wyglądać spotkanie z Niallem? Nie powiedzieliście nic, a mieliście powiedzieć tak wiele. To był wyraźny znak, że jemu nadal nie zależy, więc i tobie przestało. Nie. Nie przestało. Codziennie wmawiałaś sobie, że nie łączy was już nic. Ale wciąż łączyła was cholerna grupa krwi, ten sam kolor oczu, te same nawyki i prawie całe spędzone razem życie. Prawie całe. Oprócz ostatniego czasu. Ponad półtora roku. Tym bardziej było ci przykro, że Niall z ciebie zrezygnował. Z ciebie, z własnej siostry. I to rozdzierało cię każdego dnia.
- Jesteś małym, rudym gnojem! Nie gram z tobą więcej! - krzyk Harrego niesie się po przestrzeni twojego mieszkania. Śmiejesz się cicho, ocierając policzki i biorąc kubki w rękę. Wchodzisz do salonu, gdzie Ed odstawia swój taniec zwycięstwa. Zerkasz na ekran telewizora, który pokazuje, że zielonooki przegrał kolejną rundę.
- Styles, fifa nie jest po prostu twoją mocną stroną, pogódź się z tym - wzdychasz, podając mu kubek i zabierając dżojstik od Playstation z dłoni.
Dźwięk dzwonka do drzwi przerywa wam wspólną zabawę. Unosisz zaskoczona brwi, bo przecież nie spodziewasz się gości.
- Otworzę - rzucasz krótko i uchylasz wejście.
Mężczyzna w ciemnogranatowym, służbowym garniturze, patrzy na ciebie, witając się skinieniem głowy.
- Dobry wieczór, komisarz Matthew Bowers, czy rozmawiam z panią Nurią Doyle? - pyta, a ty mrugasz niepewnie, dumając w duchu, za co mogliby cię zaaresztować. Odganiasz tę absurdalną myśl z głowy.
- Tak. Coś się stało?
- Mam kilka pytań dotyczących Susanne Walker - odrzeka, a twoje serce zaczyna bić niespokojnym rytmem.
- Uhm...zapraszam - otwierasz szerzej drzwi i prowadzisz gościa do kuchni. Ed wraz z Harrym podążają za tobą, rzucając ci pytające spojrzenia, wzruszasz jedynie ramionami, bo nie masz o niczym bladego pojęcia. - Nie bardzo wiem, jak mogę pomóc - odzywasz się, przysiadając na krześle.
- Zdecydowaliśmy się wszcząć postępowanie odnośnie śmierci pani Walker - mówi policjant, a ty lekko zamierasz, bo przecież prokuratura nie zajmuje się zwykłymi okolicznościami zgonu. Czujesz za sobą sylwetkę rudzielca, który pociera pokrzepiająco twoje ramiona, słuchając uważnie komisarza. Jego ta sprawa także dotyczyła. Zerkasz na Stylesa, który stoi oparty o kuchenną szafkę, posyłając ci pocieszające spojrzenie. Niemo dziękujesz im za wsparcie.
- Nie rozumiem - szepczesz.
- Chcemy dowiedzieć się wszystkiego jeszcze raz, ponieważ prawdopodobnie Susanne Walker nie popełniła samobójstwa - mężczyzna robi pauzę. - Tylko została zamordowana...

Zawsze twoja,
Nuria.

Nie odchodź, zostawiasz mnie tu pozbawionego słów i pustego,
nie zwracając uwagi na moje załzawione oczy.

Docks. h.s. / zakończonyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz