Megan
Po umyciu i przebraniu, wyszłam z domku i skierowałam się na arenę.
Gdy dotarłam na miejsce kilkoro półbogów rozciągało się lub ćwiczyło w parach albo na manekinach.
Gdy rozglądałam się zauwarzył mnie jakiś chłopak i zaczął zmierzać w moim kierunku.
- Hej, jestem Percy Jackson syn Posejdon.
- Megan Stones, córka Aresa
Uscisnelismy dłonie
- Wiem, zrobiło się o tobie dość głośno
- No tak - potarłam kark
- Ale teraz jest szermierka, więc może mały pojedynek? - uśmiechnął się przyjaźnie
- Zawsze chętnie - uśmiechnęłam się, i podążyłam za chłopakiem który kazał wszystkim usiąść na trybunach.
Sięgnęłam po moje ostrza (które pojawiały się kiedy były potrzebne i znikały gdy ich nie potrzebowałam) i stanęłam w bozycji bojowej. Chłopak wyciągnął z kieszeni długopis który po pstryknięciu zmienił się w miecz.
- Może lepiej załóż zbroje, co? - dla podkreślenia tych słów postukał pięścią w napiersnik.
- Nie potrzebuje jej - wzruszyłam ramionami, na co tylko chłopak uniusł jedną brew i westchnął.
- Jak chcesz
I zaatakował.
Odebrałam jego cios. I zajęłam się atakiem. Percy dobrze się bronił. Cios z prawej, lewej z góry. Miałam wlaśnie uderzyć z półobrotu gdy mój przeciwnik złapał moją nogę
unieruchamiając ją i odpychając mnie tak że upadłam na plecy.Chłopak ze zwycięskim uśmiechem przyłożył mi miecz do gardła.
- I co teraz? - zaśmiał się. Ale ja miałam plan.
Jednym zwinnym ruchem uderzyłam w broń Percy'ego i kopnęłam go nogą w brzuch przez co miałam szansę wstać.
Podeszłam do chłopaka i zaczęłam atakować. Jednym ruchem rozciełam mu ramię przez co syknął i zatoczył się kilka kroków. Chłopak niestety nie pozostał mi dłużny i rozciął mi policzek, nie przejęła się tym zbytnio. Przeciwnik był trudniejszy niż podejrzewałem, więc zdecydowałam się na pewien trik.
Odsunełam się trochę by wziąść rozbieg, wybiłam i zrobiłam salto nad zdekoncentrowanym chłopakiem. Po wylądowaniu odwruciłam się i uderzyłam nogą w plecy przez co upadł. Jedną noge postawiłam na Percym który już przegrał i dobrze o tym wiedział.
Jedno z moich ostrzy przyłożyłam do tyłu głowy.Z trybun rozległy się gwiazdy i oklaski. Puściła chłopaka i pomogła mu się podnieść.
- Ładna walka - powiedziałam
- Walczysz niesamowicie, ale wiesz co, teraz będą się śmiać że przegrałem z dziewczyną - westchnął z uśmiechem
- No cóż, trzeba było nie chcieć popisać się przed "nową" - wyszczeżyłam się.
- Haha bardzo śmieszne , wiesz co, idę do infrymeri (aut. Przepraszam jeśli źle napisałam) - powiedział poczym, zaczął zmierzać w stronę wyjścia jednocześnie krzycząc do innych że zajęcia skończone.
Schowałam miecze i przejechałem opuszkami palców po ranie na policzku. Syknełam cicho.
Krew sączyła się intensywnie. Dobrze że w mim domku była apteczka więc postanowiłam że sama sobie poradzę. Zmierzyłam więc w jego kierunku .
Gdy weszłam do środka nikogo nie było co było mi na korzyść. Nikt nie będzie mi przeszkadzał.
Skierowałam się prosto do łazienki.Obejrzałam ranę w lustrze, nie było za dobrze. Potrzebne było szycie. Przetarłam twarz, zdezynfekowałam rozciecie i zaczęłam zszywać.
Dobrze że podczas wojny wyszkoliłam się na lekarza polowego więc zeszycie takiej rany nie było problemem.
Na zaszytą ranę nakleiłam duży plaster i wzięłam gryzą ambrozii by szybciej się goiło. Wyszłam z łazienki i położyłam się na łóżku by chwilę odsapnąć. Nagle do moich uszy dotarł dźwięk konchy na obiad więc wstałam i poszłam w stronę pawilonu jadalnego. Po drodze spotkałam mojego rywala z pojedynku.- Byłaś w infrymeri? Nie widziałem cię a dopiero co stamtąd wyszłem?- pokazał swoje obandarzowane ramię
- Poradziłam sobie, trzeba było tylko zszyć, nic poważnego. - odparłam, na co Percy tylko uniusł brwi ale nic nie powiedział i w ciszy doszliśmy do jadalni.
Gdy byliśmy już na miejscu każde z nas poszło do swojego stolika.Usiadłam zaraz koło Shermana mojego brata i "zamówiłam" sobie sałatkę.
- Nie jesz mięsa? - spytał ze zdziwieniem mój brat. No tak dzieci Aresa były, no cóż... Mięsorzerne.
- Jestem wegetarianką - odparłam
- Aha? - raczej spytał, na co tylko prychnełam i zajęłam się swoim obiadem.
Po obiedzie udałam się na szczelnie z łuku, co nie szło mi najgorzej.
Wieczorem poszłam na ognisko gdzie poznałam się z wieloma osobami.Tak minęły mi 2 następne tygodnie.
