Rozdział 12

262 8 6
                                    

Ze snu wyrwało mnie masowe lizanie po twarzy przez Lokiego, pewnie chciał wyjść na spacer żeby załatwić swe psie potrzeby.
Zegarek pokazywał 9 czyli w sumie jak na moje to spałam dosyć długo.
Szybko zarzuciłam na siebie dużą bluzę, wciągnęłam dresy, do tego trampki i wyszłam z Lokim. Po drodze próbowałam przeczesać włosy ręką bo zapomniałam tego zrobić szczotką w domu.
Za miejsce docelowe obrałam sobie park. Zaczęłam zauważać coraz więcej ludzi przechodzących obok mnie więc szybko nałożyłam kaptur na głowę żeby zakryć włosy.

-Hej! Edith! Zatrzymaj się! - krzyczał ktoś za mną.

Odwróciłam się a moim oczom ukazał się Frans, który z całych sił biegł w moim kierunku. Dlaczego akurat teraz? Przecież ja wyglądam jak jakieś 7 nieszczęść. Te włosy, te dresy, to jest tragedia. Przemknęło mi przez myśl żeby może jednak uciec ale to było nie nie miejscu, szybko odsunęłam od siebie tę myśl.

-Hej Frans.

-Znowu się spotykamy. Przypadek? Nie sądzę.

-Co tu robisz o tej porze?

-Spaceruję, szukam kolejnego natchnienia bo jedno już tu mam.

-Tak? Gdzie? - zagrałam, rozglądając się dookoła.

-Stoi na przeciwko mnie i wygląda pięknie w za dużej bluzie i nie ułożonych włosach. - cholera, czemu musiał zauważyć akurat te włosy.
Nawet nie wiedziałam co powiedzieć, tylko się uśmiechnęłam - Może dasz się gdzieś zaprosić? Wiesz natrafiliśmy na siebie kolejny raz, to ewidentnie przeznaczenie.

-A gdzie chcesz mnie zabrać?

-Co powiesz na wesołe miasteczko?

-Może być.

-O 18?

-Idealnie. A teraz wybacz ale Loki się domaga uwagi. Muszę iść. Cześć.

-Do później.

Zastanawiam się czemu ja się w ogóle daje namawiać na takie coś. W sumie chyba będzie fajnie, mam nadzieję, że nikt nie będzie mnie tam kojarzył.

Długo nie zastanawiałam się nad tym co ubrać. Wybrałam musztardowy crop top, jasne jeansy i czarną, zamszową kurteczkę a do tego oczywiście trampki.
Frans czekał na mnie na dole, od razu ruszyliśmy do wesołego miasteczka.

Szczerze powiedziawszy nigdy nie byłam w wesołym miasteczku, jakoś nie było mi po drodze. Muszę powiedzieć że wywarło na mnie ogromne wrażenie. Tyle tam było tego emm.. wszystkiego.

Pov. Joel

Zobaczyłem ją tam z nim, aż się we mnie zagotowało. Chłopacy o wszystkim wiedzieli, uspokajali mnie, że to pewnie tylko kolega ale ja i tak nie mogłem na to patrzeć. Mógłbym do niej podejść, spróbować pogadać, wytłumaczyć wszystko ale ona nie chce mnie znać. Serce mi pęka naprawdę bo pomimo, że znam ją krótko to zakochałem się w niej.
Naprawdę moje myśli krążą wokół tego czy do niej podejść czy nie. Czy może być gorzej? Czy ona może mnie znienawidzić jeszcze bardziej? Raz się żyje.

Pov. Edith

Był tam, byli wszyscy. Cały czas na mnie zerkał, dosłownie czułam na sobie jego wzrok. Próbowałam nie zwracać na to uwagi ale się nie dało. Frans chyba zauważył, że coś nie gra ale nie pytał, bardzo dobrze.
Zrobił to czego najbardziej się obawiałam a mianowicie zaczął iść w moją stronę, naszą stronę. Do końca wierzyłam, że jednak nie idzie do mnie ale to by było zbyt piękne.

-Cześć - powiedział a ja patrzyłam na niego z kamienną twarzą - możemy pogadać? - nadal patrzyłam - proszę cię Edith.

Frans ewidentnie nie wiedział o co chodzi i jak ma na to zareagować, myślę, że go kojarzył i myślę, że był zdziwiony tym, że ja go znam.

-Nie mam ci nic do powiedzenia. - rzuciłam.

-Ale ja mam tobie dużo do powiedzenia.

-Chyba już na to za późno.

-Porozmawiajmy na osobności. - powiedział z naciskiem na "osobności" zerkając tym samym na Fransa.

-A jak z tobą teraz porozmawiam to dasz mi w końcu spokój?

-Wytłumaczę Ci wszystko a ty zrobisz co zechcesz.

-Frans pozwolisz, że na chwilę cię zostawię? - zwróciłam się do chłopaka.

-Jasne. - odparł nadal zdezorientowany.

Oddaliliśmy się więc trochę. Wiedziałam, że ta rozmowa nie będzie należeć do najlepszych w moim życiu.
Joel stał zakłopotany.

-Nie wiem od czego zacząć. - wyrzucił z siebie.

-No najlepiej od początku, a zresztą wszystko mi jedno tylko się pospiesz.

-No więc jestem w zespole CNCO..

-Nie zauważyłam wiesz.

-Ja wiem, że powinienem ci od razu powiedzieć. Naprawdę to wiem ale bałem się, po prostu się bałem. Od razu mi się spodobałaś i nie chciałem żebyś zakochała się w mojej sławie..

-Zarzucasz mi, że jestem pusta?

-Nie, oczywiście, że nie tylko ja nigdy nie byłem w związku. Dziewczyny teraz są różne naprawdę a niektóre z nich lecą na kasę i absolutnie nie mam na myśli wszystkich.
Gdy nasza relacja zaczęła się jakoś rozwijać wiesz, pocałunki i w ogóle, chciałem ci powiedzieć ale nie zdążyłem. Byłaś na koncercie, miałem jakieś głupie nadzieje, że mnie nie poznasz ale tak jak wspomniałem było to głupie i jeszcze ta ścianka.

-Tak, od tamtego momentu jestem najgorszą laską na świecie.

-Przepraszam cię naprawdę, nie chciałem żeby to tak wyszło. Naprawdę... Naprawdę się w tobie zakochałem. Przemyślisz to?

-Przemyślę. Teraz muszę już wracać bo czas mojej randki mija nieubłaganie.

-Randki?

-Tak randki i nie bądź taki zdziwiony. Idę już.

Pov. Joel

Randka? Naprawdę? Czuję, że moje szanse spadły do minimum. Mam nadzieję, że przemyśli to i odezwie się. Tak cholernie nie chcę jej stracić chociaż chyba już ją straciłem.

When I Met You | Joel Pimentel [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz