Rozdział 15, II.

873 52 0
                                    

O spotkaniu z Theo i dziwnym przebłysku wspomnień milczałam. Nie chciałam nikogo obarczać większymi problemami. 
- Przypomnij po co idziemy do Grzesznego Kina? - zmarszczyłam brwi, patrząc na Liama. 
- Bo gdy biegłem, by ci pomóc ze skorpionem, stłukłem Hayden alkohol w probówkach. 
Co za ironia losu. 
- Aha. A po co ja tam idę? - westchnęłam. 
- Bo cię potrzebuję. - spojrzał na mnie. 
- Aha.
- Vivian, wiem, że po tym, jak kupowałaś bronie od Theo mogłem wydawać się nieufny wobec ciebie i za to cię bardzo przepraszam. - stanął przede mną, nie chcąc przepuścić mnie dalej. - Ale wciąż jesteś moim wsparciem i naprawdę cię potrzebuję. 
- Mówiłam, że będę kupować bronie i ich widok ci się nie spodoba. - prychnęłam ironicznie. - Po prostu chodźmy. 
- Przepraszam.
Na te słowa skruchy przystanęłam, czując obecność bólu i żalu. Odwróciłam głowę, patrząc jak w oczach Liama pojawiają się łzy, a sam on marszczył lekko brwi. Dzięki niemu zrozumiałam, że przez ostatnie kilka dni nie ufał mi zupełnie nikt. Chyba jednak nie miałam mu tego za złe, bo wiedziałam, że mógł się czuć zagrożony. Uśmiechnęłam się do niego, ale raczej smutno. 
- To nic, Liam. Mogłeś mieć wątpliwości. Przecież masz do tego prawo.
Chłopak pociągnął nosem i pokiwał głową. W końcu posłał mi uśmiech, ale taki szczery od serca. Wreszcie weszliśmy do klubu, w którym było głośno. Liam przeciskał się przez tłum ludzi, póki nie zobaczył Hayden. Wyciągnął pieniądze i chciał wręczyć dziewczynie, ale ta nie chciała ich przyjąć.
- Nie chcę pieniędzy. - już na wstępie marszczyła brwi.
- Byłem ci winny. 
- Liam, po prostu zapomnij. Nie potrzebuję.. 
Nagle światła zgasły, a muzyka ucichła. Ludzie jednak wciąż świetnie się bawili ze swoimi świetlikami.
- Bosko. - powiedziała sarkastycznie Hayden.
Postanowiliśmy iść za dziewczyną do awaryjnego akumulatora, zasilającego wszystko, co było niezbędne na imprezie.
- Hayden! - Liam nie dawał za wygraną, chciał po prostu wręczyć jej należyte pieniądze.
- Skończ zgrywać szlachetnego, Liam. - powiedziała już poirytowana, pociągając za wajchy. - No dawaj. - nie umiała unieść jednej z nich. 
Spojrzałam na Liama, gestem każąc mu pomóc. Zrozumiał i pomógł dziewczynie, dlatego impreza mogła dalej trwać. Hayden chyba poczuła pewną sympatię, bo już nie miała nienawiści w oczach. Liam wyciągnął do niej rękę z pieniędzmi, co tym razem przyjęła. 
- Resztę ci doniosę. 
Wyszłam jako pierwsza, co jakiś czas zaciskając szczękę. 
- Myślisz, że mi wybaczy?
- Wyglądasz jak szczeniak. - zażartowałam. - Na pewno ci wybaczy. 
- Nie chcę, żeby znowu próbowała mi przyklejać gumę do krzesła. - przypomniał sobie sytuację, w której czujne oko Liliany go uratowało. 
- Już się tak nie zadręczaj. 
Liam się do mnie uśmiechnął, a jego oczy już więcej na wskazywały na smutek. Szło coraz lepiej.

Wojna światów | Liam Dunbar [KONTYNUACJA NA PROFILU]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz