Siedzę na marmurowych kafelkach o kolorze kości słoniowej z której bije emanujące zimno.
Trzymam się ściśle zasad ułożonych przeze mnie dokładnie 451 dni temu.
Ponad rok.
Jestem tutaj zamknięta przez ponad rok.
Żadnego kontaktu ze światem.
Nawet nie wiem jaki mamy miesiąc.
Wiem tylko że zostałam tutaj zamknięta 17 lipca 2007 roku.
Wiem że uznali mnie za "osobę niespełną rozumu"
Osobę która w każdej chwili może zwariować i zrobić coś czego nikt się nie spodziewa.
Schizofrenia.
Tak traktuje się osoby mojego pokroju.
Jak wariatów.Nie jestem jak mordercy..
Nie chce zabijać innych.
Nie chce nigdy więcej kogoś skrzywdzić.Drzwi się otworzyły. Wszedł przez nie jeden z opiekunów naszego szpitala.
- Ruby..- popatrzył na mnie z litością w oczach. To wszystko pewnie przez to jak wyglądam. - Ethan prosi cię do swojego gabinetu.. - spuścił wzrok.
Czego do cholery ten wariant odemnie chce?
- Wiesz po co mam tam iść? - pociągnęłam nerwowo rękaw bluzy którą na sobie miałam.
Spojrzał na mnie z jeszcze większą litością
- Nie muszę ci na to odpowiadać. Ciesz się ż wogóle jestem dla ciebie miły. - przewrócił oczami i do mnie podszedł. Ciarki mnie przeszły. Wiedziałam co knuje.
- Jeśli mnie dotkniesz to obiecuje że zacznę krzyczeć. - Popatrzyłam mu prosto w oczy z największym bólem w oczach na jaki było mnie stać.
- Idź. I nie próbuj nawet uciekać.- Mocno zacisnął swoją rękę wokół mojej. Miałam łzy w oczach.
- D-dobrze ale mnie puść błagam...- próbowałam wyrwać rękę.
- Dobra. - puścił mnie. Szybko wyszłam ze swojego "lochu" i poszłam w kierunku gabinetu Ethan'a. Bałam się. Nie wiedziałam co może się tam stać..
Obejrzałam się za siebie i stwierdziłam że opiekun gdzieś poszedł. Rozejrzałam się jeszcze na wszelki wypadek gdyby ktoś szedł.
Brak ludzi.
To moja szansa na ucieczkę.
Okno znajdowało się obok drzwi gabinetu Ethan'a więc ryzykowałam.
Nawet bardzo ryzykowałam.
Bardzo szybko oraz cicho podeszłam do okna i delikatnie je otworzyłam.
Ostatni raz się rozejrzałam na wszelki wypadek.
Nikogo nie ma.
Droga wolna.
Wskoczyłam na parapet okna i oceniłam czy przy skoku nic mi się nie stanie.
Krzaki.
Powinnam przeżyć.
Wzięłam rozmach i skoczyłam.
Oczekiwałam że będę czuć to że lecę jednak stałam w miejscu.
Odwróciłam głowę.
Ethan'...
Trzymał mnie za dłoń.
Mój wewnętrzny demon wydostał się na zewnątrz.
Nikt nie był nigdy świadkiem mojej agresji i uwolnienia mentalnego zła które skrywałam w zakamarkach duszy.
Krzyknęłam.
Wysunęłam swoje wilcze kły i zatopiłam je w recę Ethan'a.
Jego reakcja?
Bezcenna.
Był zszokowany.
Szybko puścił moją rękę i złapał się za tą w której zatopiłam kły.
Zleciałam w dół.
Powietrze rozwiewało moje włosy które latały teraz we wszystkie możliwe kierunki.
Wpadłam miękko w krzaki.
Szybko się z nich wydostałam i pobiegłam w kierunku lasu który znajduje się za szpitalem.
Wbiegłam szybko w ciemną odmięt lasu. Biegłam tak kilkaset metrów zanim demon ogarnął całe moje ciało zamieniając mnie w srebrnego wilka.
Trafiony zatopiony.
Będzie im trudno mnie teraz złapać.
Jako wilk byłam szybsza niż najszybszy gepard na świecie.
Wbiegłam w środek lasu.
Wiatr rozwiewał moją sierść barwy najczystszego srebra na ziemi.
Wolność.
Coś czego brakowało mi od ponad roku.
Dziewczyna ze schizofrenią.
W ciele królowej wilków.
Kto mógłby mnie teraz zatrzymać?...
CZYTASZ
~Gonitwa marzeń~
Teen FictionRuby nie jest zwykłą nastolatką. Zamknięcie i odosobnienie to jedyne czym żyje. Ale pora to zmienić. Gonić za marzeniami..