- Zleciliśmy już posz... - Zaczął mężczyzna. Westchnąłem, spoglądając na skuloną w moich ramionach kobietę. Przeniosłem swój wzrok na Olgierda, który zdawał się być nie byle jak zmieszany całą tą sytuacją. Chyba nie tylko wydawał - on po prostu był.
- To wszystko moja wina. - Pokręciła głową.
- Łucja...
- Zignorowałam to otwarte okno!
- Łucja, przecież nie mogłaś tego przewidzieć. - Wtrącił Mazur.
- No właśnie. - Potwierdziłem, jednocześnie cmokając ją w czubek głowy. - Wszystko będzie dobrze.
- Nic nie będzie dobrze! - Wyrzuciła.
- Znajdziemy ją. - Zapewnił tamten. - To tylko kwestia czasu.
- Nie płacz, słyszysz? - Zacisnąłem wargi, sam starając się opanować emocje, które wcale nie chciały mnie słuchać.
- Ja nie mogę jej stracić... - Zaniosła się płaczem.
- Łucja, proszę cię... - Powiedziałem łamiącym głosem. Starałem się. Ale w końcu nie wytrzymałem. Położyłem swoją głowę na niej, mimowolnie czując jak łzy do tej pory cisnące się do oczu zaczynają spływać po mojej twarzy. Puszczałem mimo uszu kolejne wywody mężczyzny, odczuwając jedynie jedną, wielką bezsilność...
(...)
- Łu... - Przyłożyłem palec do ust w geście ciszy, skinieniem głowy wskazując na śpiącą na moich kolanach Łucję. Policjant po cichu wszedł do środka, niezauważalnie zamykając za sobą drzwi. Przeniosłem wzrok ze ściskającej w dłoniach różowy kocyk kobiety na mężczyznę, który zajął miejsce na krześle naprzeciwko.
- Macie coś? - Zacząłem.
- Niestety. - Pokręcił głową. - Przesłaliśmy zdjęcie małej do telewizji, ale cała sprawa nagłośni się dopiero rano. Sam rozumiesz. - Wskazał na zegarek, na którym zobaczyłem kilka minut po trzeciej w nocy.
- Jasne. - Przetarłem twarz.
- Powinniście odpocząć...
- Powiedz to Łucji... - Westchnąłem. - Dopiero co zasnęła.
- Ty też powinieneś. - Zauważył Mazur. - Wyglądasz jak śmierć na urlopie.
- Przyniesiesz mi kawę?
- Kornel...
- Olgierd. - Przerwałem mu.
- No dobrze... - Zgodził się. - Ale najpierw powiedz mi tak między nami... podejrzewasz kto może stać za tym porwaniem?
- Między nami? - Powtórzyłem. - Przychodzi mi do głowy tylko jedna osoba. Zdaje się, że nie tylko mi?
- Będzie z ciebie dobry glina, wiesz? - Uśmiechnął się tamten.
- Myślisz, że to Madej?
- Od trzech miesięcy nie mamy żadnych postępów w śledztwie. - Wzruszył ramionami. - Oficjalnie pozostaje zaginiony. W każdym razie ma motyw.
- Pieprzony gnój. - Warknąłem pod nosem na samo wspomnienie mężczyzny. Spojrzałem na kobietę, której dłoń jak na zawołanie niespokojnie poruszyła się na moim udzie.
- Hmmm...
- Już, dobrze. - Wyszeptałem, bądź co bądź nie chcąc zbudzić jej ze snu. Jaki by nie był - potrzebowała go. Cmoknąłem ją w czoło i naciągnąłem na nią kurtkę.
- Długo jesteście razem? - Z zamyślenia wyrwał mnie głos Mazura.
- Co?
- Pytałem czy długo jesteście razem.
- My... - Zmieszałem się. - Skąd to pytanie?
- Oj młody, przestań. - Pokręcił głową. - Jeszcze jakby to była Łucja to zrozumiałbym to ukrywanie się.
- Po prostu nie chciała rozpowiadać o nas na prawo i lewo...
- Czyli jednak?
- To aż tak widać?
- Mhm. - Przytaknął.
- Od plus minus czterech miesięcy. - Odpowiedziałem zgodnie z prawdą.
- To i tak długo.
- Co? - Skrzywiłem się.
- Długo udało wam się utrzymać to w tajemnicy. - Wyjaśnił. - Tylko nie rozumiem po co?
- Łucja nie chciała słuchać głupiego gadania ludzi. Dodatkowo Engler prawie wyrzucił nas z roboty na zbity pysk, więc chyba sam rozumiesz...
No i moja mama była przeciwko naszemu związkowi. Trochę się tego nazbierało.- Rozumiem. - Westchnął. - No cóż, nie pozostaje mi zatem nic innego jak życzyć wam szczęścia. Należy jej się po tym wszystkim...
- Zostaw ją... - Usłyszałem u dołu.
- Kochanie...
- Hmmm... - Wzdrygnęła się niespokojnie. - Hmmm...
- Csiii. - Wierzchem dłoni pogładziłem ją po policzku w nadziei, że to ją uspokoi. Jednak ta w odpowiedzi uniosła na w pół swoje powieki i popatrzyła na mnie półprzytomna.
- Kornel...
- Cichutko, śpij... - Przyciągnąłem ją do siebie, jednocześnie całując w czubek głowy. Kobieta jakby zapominając o całym wcześniejszym zajściu przytuliła się do mnie, przymykając z powrotem oczy.
- Mhm...
(...)
Dopiero rano dotarło do niej, co tak naprawdę się wydarzyło. Od kiedy wiadomość o zaginięciu Lileczki trafiła do mediów, Łucja nie mogła dojść do siebie. A najgorsze w tym wszystkim było to, że w tej całej sytaucji byłem kompletnie bezradny.
- Olgierd, do cholery! - Zawołała wściekła. - Ja mam tego dość!
- Uspokój się. - Mężczyzna odłożył telefon z powrotem na biurko i oparł się o parapet za nim. - Nerwy ci tutaj nic nie pomogą.
- Ile jeszcze dostaniemy takich telefonów?!
- Łucuś, Olgierd ma rację. - Położyłem dłonie na jej ramionach. - Musimy uzbroić się w cierpliwość.
- Ale jak ja mam uzbroić się w cierpliwość? - Warknęła.
- Usiądź.
- Cudownie. - Prychnęła śmiechem. - Macie jeszcze dla mnie jakieś złote rady?
- Martwimy się o ciebie... - Westchnąłem. - Może zjesz...
- Nie! - Przerwała mi. - Mówiłam już, że nie jestem głodna! Zamiast takimi pierdołami zajmijcie się w końcu śledztwem!
- Przecież wiesz, że robimy wszystko, co w naszej mocy...
- Widocznie bezskutecznie! - Usiadła na biurku, chowając swoją twarz w rękach. Wzięła głęboki wdech, a kiedy w końcu do niej podszedłem, ta zakryła swoje usta dłonią. - Niedobrze mi...
- Łuc... - Nie zdążyłem odpowiedzieć. Kobieta wybiegła do toalety, a ja usiadłem bezradny na skraju krzesła, kątem oka spoglądając na Mazura.
- Kornel, uspokój ją jakoś.
- Żeby to było takie proste...
- Jedźcie do domu. - Zasugerował. - Będziemy w kontakcie...
- Chyba sam nie wierzysz w to co mówisz. - Uniosłem brwi.
- To chociaż namów ją, żeby coś zjadła... - Zaczął. Naszą krótką wymianę zdań przerwał kolejny sygnał telefonu. Oboje myśleliśmy, że będzie to kolejny "świadek" nic nie wnoszący do sprawy.
- Co takiego? - Zdziwił się mężczyzna. - Oczywiście, zaraz będziemy.
***
Dzień dobry Wszystkim😊 Przepraszam za dłuższą przerwę, ale rozdział w końcu jest. Jak Wam się podoba wydanie z perspektywy Kornela?😏 Jak myślicie - kto stoi za porwaniem Lili i co może oznaczać ten telefon?
Do następnego!
CZYTASZ
Łucja Wilk - Sound Of Silence
FanfictionPo przejściu z warszawskiego wydziału kryminalnego do Interpolu, życie Łucji w końcu zaczyna się układać. Kobieta jest zdecydowaną indywidualistką, która w pełni realizuje się zawodowo i niepotrzebuje do tego celu niczego ani nikogo. Nie chce wchodz...