Bardzo wygodna była moja sytuacja kiedy tak niewygodne relacje utrudniały mi życie. Bardzo wygodne zarabianie na lekkich przekrętach nikomu nie sprawiających przykrości, bardzo wygodne mieszkanie u ludzi...
Wszystko było dla nas życiem jakie sprawiało ze miłe tak było wszystko z dnia na dzień, ze zmienianie go nie miało sensu.
Dzięki wygodnemu życiu moje stany depresyjne i lekowe ustały, mało było rzeczy które potrafiły doprowadzić mnie do rozpaczy. Jednak zawsze jest gdzieś haczyk, tak samo jak to ze w przyrodzie nic nie ginie, gdyż okazało się, że moje stany wcale nie zniknęły, a jedynie zmieniły się na zwyczajnie agresywne.
Nie chciałem bić, napawać się czyimś bólem, to nie był sadyzm, a raczej cos co podpowiadało mi non stop podczas stanu o zbawieniu ludzkości.
Zabijaj,
Zabijaj,
Zabijaj - głosy nie do zagłuszenia opanowywały cała moja głowę.