★ (Nie)znajomi

119 16 0
                                    

Czyli: przecież nie mamy nic do ukrycia.

Musiał nadejść i ten dzień, czyli dzień, w którym napiszę w końcu recenzję jakiegoś polskiego filmu. Nie dlatego, że nie mam szacunku do polskiej kinematografii, co nie lubię ani durnych komedyjek romantycznych z Karolakiem, czy też przesadnie artystycznych dzieł, które wiem, że do mnie nie trafią. Moim marzeniem jest to, by w Polsce powstawało więcej dobrego kina komercyjnego, które nie będzie obrażać mojej inteligencji i na które będę mogła bez żenady zabrać moją babcię.

Jak całe "uniwersum" wokół filmu Bogowie, bo co by nie mówić Sztuka Kochania jest jednym z naszych ukochanych filmów, a Najlepszy po prostu... najlepszy. Jasne, zdarzają się wyjątki, jak wspomniany przeze mnie kiedyś Podatek od Miłości, który jest moim zdaniem jedyną udaną polską komedią romantyczną.

Dużo dobrego słyszałam o włoskiej produkcji Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie, ale ostatecznie nie udało mi się dotrzeć na nią do kina. A żaden streaming nie ma jej w swojej ofercie, więc na polską wersję poszłam całkowicie w ciemno, mając dwie wolne godzinki i kino po drodze.

I wiecie co? To był świetny pomysł.

Film może i jest remakiem, ale jakimś cudem jest on tak cholernie polski, że to aż nie do pomyślenia

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Film może i jest remakiem, ale jakimś cudem jest on tak cholernie polski, że to aż nie do pomyślenia. Głównie dlatego, że mamy tu cholernie świetnie napisanych bohaterów, którym dano wiele typowych dla naszych rodaków cech.

Mamy więc przytyki z zarabiania w euro, nieszkodliwe żarciki z homoseksualistów, czy upierdliwych kierowników w korporacjach. Samo umiejscowienie pięknego mieszkania naszych bohaterów na obrzeżach Warszawy jest cholernie znaczące, bo gdy tylko wyjdziemy na balkon, widzimy to, co widzi się naprawdę, mieszkając tam. Nie panoramę miasta jak w TVN Cinematic Universe, a po prostu... kolejne wieżowce.

Jednak o czym w ogóle jest ten film.

Jest o grupie znajomych, dokładniej o siódemce, trzech parach i koledze, którzy spotykają się na kolację. A w trakcie jedzenia przerywanego już na początku wiadomościami i telefonami, najnowsza członkini grupy proponuję grę. Dokładniej to, by wszyscy położyli telefony na stole i czytali na głos wszystkie wiadomości, oraz odbierali przy sobie wszelkie połączenia.

W końcu, jak lubią to podkreślać wieloletni przyjaciele — nie mają przed sobą nic do ukrycia.

Jak można się domyślić, jest to bzdura, a atmosfera z każdą kolejną wiadomością zacznie się robić coraz bardziej napięta. Aż do tego kulminacyjnego momentu, gdy wszystko trafi szlak.

Co nie jest dla mnie zaskoczeniem to warstwa realizacyjna, operatorów i reżyserów mamy w tym kraju utalentowanych, jednak wiadomo — kino autorskie zazwyczaj nie spłaca kredytów hipotecznych. Tutaj jest bardzo poprawnie, scenografia robi odpowiednie wrażenie, praca kamery idealnie podkreśla sceny i zawsze z odpowiednim wyczuciem portretuje bohaterów. Bardzo podobały mi się ujęcia znad stołu, dawały naprawdę fajny pomysłowy obraz, który przecież wcale w tym filmie nie jest konieczny. Lubie takie smaczki w komercyjnym kinie.

 Lubie takie smaczki w komercyjnym kinie

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Aktorsko to jest po prostu petarda.

Wszyscy bohaterowie napisani są w taki sposób, że podczas jednego seansu zdążymy ich kilkanaście razy polubić i znienawidzić w zaledwie kilkadziesiąt minut. Wszystko poprowadzone jest drobnymi kroczkami, dlatego nikt nie wydaje się przerysowany nawet w najbardziej dramatycznych momentach.

Maja Ostaszewska moim zdaniem jednym monologiem w końcowej części filmu robi tutaj swoją życiówkę. Dawno nie widziałam tak świetnej sceny zagranej przez jakąś polską aktorkę i cóż, pozostaje mi po raz kolejny powtórzyć to, co powtarzam często i napisałam już przy twórcach. My mamy zdolnych, piekielnie zdolnych nawet aktorów, szkoda, że większość czasu muszą oni marnować swój talent u boku Karolaka w żenujących komedyjkach.

A duecie Kot-Smutniak nie będę nawet wspominać. To jest taka klasa, że powinno ich oboje eksportować się na zachód jako nasze największe dobra narodowe.

Jakoś przed pójściem do kina ze wszystkich stron czułam się bombardowana informacjami, że to jest komedia. Jednak nie dajcie się tak oszukać. To zdecydowanie nie jest tylko komedia, chociaż miejscami film jest naprawdę przezabawny, to nadal jest on w swojej istocie bardzo gorzki. Jest krytyką nie tylko takich drobnych kłamstewek, czy tego ile jesteśmy w stanie zataić przed światem, pozornie udając, że wszystko jest super.

Klimatem (Nie)znajomi cholernie przypominali mi doskonałą Rzeź od Polańskiego. Tam też wszystko zaczyna się bardzo spokojnie, subtelnie i uprzejmie, aż dochodzimy do apogeum i wszystko nagle wybucha. Jeśli mam być szczera, cholernie chciałabym zobaczyć Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie, jako sztukę teatralną z kolejnymi aktorami interpretującymi te postacie na nowo.

Tymczasem polecam wam seans, zwłaszcza jeśli zazwyczaj nie chodzicie na polskie filmy. To będzie całkiem miła odmiana i można wyciągnąć na niego kogoś, kto zazwyczaj przejawia niechęć do seansów z napisami.

totalnie nieobiektywnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz