Część 17

410 13 4
                                    

*DIEGO* 

Przez cały wczorajszy dzień nic praktycznie nie robiliśmy, jedynie co robiliśmy to błąkaliśmy się po bazie bez żadnego sensu. 

Wieczorem pożegnaliśmy się ze wszystkimi i wyjechaliśmy w podróż. 


Aktualnie jechaliśmy busem wojskowym, ubrani w odpowiednie ciuchy i z rzeczami potrzebnymi nam na najbliższe godziny. Siedziałem koło Vee, która chyba już powoli zaczęła się przyswajać z myślą, że będziemy walczyć na wojnie. Dla mnie jest to już któraś wojna, ale dla nich to pewnie dziwne uczucie. 

Złapałem dłoń dziewczyny obok mnie, która od razu się na mnie spojrzała i również ścisnęła moją dłoń. 

Sięgnęła do kieszeni i wcisnęła mi coś do drugiej ręki. Spojrzałem co to jest, chociaż mogłem się spodziewać. Nieśmiertelniki. 

Założyłem od razu na szyję. 

- Pamiętaj o mnie- szepnęła 

- A ty o mnie- odszeptałem cicho, choć wiedziałem, że reszta pewnie nas nie słyszy bo zaczęliśmy słyszeć strzały i wybuchy bomb- Pamiętajcie o czym wam mówiłem- zacząłem do wszystkich- Wszystko będzie dobrze

- Wysiadka- powiedział kierowca 

*VEE*

- Teraz do helikoptera- rozkazał Diego i szybko przeszliśmy z busa wojskowego do drugiej maszyny 

Usiedliśmy na wolnych miejscach. Poprawiłam kask i maskę podciągnęłam do połowy nosa. Teraz to jestem jeszcze bardziej zdenerwowana. Bomby latały jak baloniki na jakiejś imprezie miejskiej, strzały latały jak u nas na treningach. Krzyki, szmery przerastały wszystkie moje zmartwienia jak może wyglądać wojna. Ale dobra. 

Dla mamy

Dla Matta

Dla chłopaków

Dla Diega 

Ostatnią dedykację powiedziałam sobie w głowie gdy wybiegaliśmy z helikoptera. W krótkofalówce, przyczepionej do mojego ramienia zaczęły mówić różne osoby. 

- Oddział ze Stanów od Matta na północ od miejsca w którym się znajduje- poinformował nas jakiś mężczyzna 

Od razu ruszyliśmy w tamtym kierunku biegiem odblokowując sprzęt. 

- Niebieskie kaski!- krzyknął Diego 

Rozglądnęłam się i w krzakach na lewo od nas ujrzałam dwie osoby w niebieskich kaskach które celują w nas. Wydałam dwa celne strzały. 

- O spokój na ziemi- mruknęłam cicho 

Co jakiś czas ocieraliśmy się o jakieś osoby, krzaki, drzewa i mimo to biegliśmy dalej. Każdy z naszej bazy wydał co najmniej 100 strzałów i zmienił kilka razy amunicję. 

Kolejna osoba w niebieskim kasku celuje w nas. Strzelam w jej stronę. 

- Oddział Matta. Idźcie w lewo, zaraz na prawo od nas wybuchnie bomba od was. 

Wykonaliśmy polecenie. Ogarnęłam już, że ten mężczyzna mówi tylko do osób z naszej bazy. Biegliśmy i dwanaście sekund po naszym odbiegnięciu kilkanaście metrów dalej wybuchła bomba wystrzelając w górę ludzi. 

Rozbrzmiały krzyki, szlochy. Uczucie nie do opisania. Wycelowanie i kolejny celny strzał. Jak dotąd zero spudłowanych strzałów. 

- Vee uważaj!- usłyszałam krzyk- W dół!- dodał Tomas

Wojsko, czy to tak wiele? {ZAWIESZONE}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz