****Pov Marinette***
Gdy obudziłam się następnego dnia, nie wiedziałam gdzie jestem. Dopiero po kilku chwilach zorientowałam się że jestem w pokoju Luka, westchnęłam głęboko przypominając sobie wczorajszy dzień. Nieudane spotkanie z Adrienem, wyznanie Luka.. Którego do końca nie rozumiem. Czyżby wyznał że coś do mnie czuję. Obok mnie pojawiła się Tikki
-Och Tikki słyszałaś wczorajsze słowa Luka? Nie wiem co o nich myśleć - na to wspomnienie jego bliskości moje policzki się zaróżowiły
-Tak Marinette to było najpiękniejsze wyznanie miłości jakie słyszałam w całym moim życiu! - Tikki wykonała piruet w powietrzu a mi śmiech utknął w gardle
-Naprawdę myślisz że to było wyznanie miłosne? - nie mogłam tego pojąć
-Och Marinette powinnaś uporządkować swoje serce - po tych słowach usłyszałyśmy pukanie do drzwi
-Proszę! - Moim oczom ukazał się uśmiechnięty Luka
-Dzień dobry! Mam nadzieję że cię nie obudziłem? Mama zrobiła śniadanie. Serdecznie zapraszam Panią na ucztę-cały czas stał przy drzwiach i posyłał mi uśmiech
-Właśnie wstałam , już się ubieram i schodze
-Bez pośpiechu, czekamy w salonie -jeszcze raz posłał mi uśmiech i zamknął za sobą drzwi. Gdy się ubierałam myślałam o nim. Zawsze był dla mnie miły i pomocny. Czy to możliwe że mnie lubi? Gdy skończyłam powoli kierowałam się w stronę salonu. Gdy wkoncu weszłam do jadalni zauważyłam Juleke i jej mamę. Luka nie było w pobliżu
-Dzień dobry Marinette! Czekałyśmy za tobą. Siadaj i smacznego! - Juleka i jej mama usiadły się i zaczęły kroić chleb
-Dzień dobry aaa eem nie czekamy za Luką?
-Och on już jadł, śpieszył się na jakieś spotkanie - zjadłyśmy w miłej atmosferze. Po śniadaniu zabrałam swoje rzeczy i wyszłam ze statku. Gdy miałam przystań uderzyłam w kogoś i upadłam
-Przepraszam! Nie patrzyłam dokąd idę - silne ramiona podniosły mnie i postawiły na ziemię, zaskoczona podniosłam głowę
-To ja przepraszam zamyśliłem się - obok mnie stał Luka
-Ymm dzięki za podniesienie będę już szła
-Idziesz do domu? Odpowadze cię! Jest zbyt piękna pogoda aby siedzieć w domu - złapał mnie pod ramię i w milczeniu szliśmy. Wydał się radosny ale czułam że jest coś nie tak. Gdy znaleźliśmy się obok mojego domu pocałował mnie w rękę i życzył miłego dnia. Nawet nie zdążyłam odpowiedzieć gdyż odwrócił się i poszedł....*****Pov Luka *****
Nie spałem całą noc przytłoczony myślami. Myślami które nie dają mi spokoju. Po kilku godzinach postanowiłem wstać, nie miałem gitary więc nie mogłem pozwolić sobie na grę. Czułem że gdzieś popełniłem błąd, że coś poszło nie tak. Chyba miałem wyrzuty sumienia, cieszyłem się z nieszczęścia kogoś innego. To zupełnie nie ja. Emocje mnie zbyt przytłaczają ale... popatrzyłem na korytarz prowadzący do mojego pokoju. Do Ciebie. Nie, nie, to nie są złe emocje lecz nie potrafię ich racjonalnie wyjaśnić. Wyszedłem na zewnątrz aby ochłonąć. Nie wiem dlaczego tak się zachowuje ale to jakieś szaleństwo. Idę do łóżka, myśląc o niej, budzę się myśląc o niej, myślę o niej przez cały dzień. Moje poczucie tęsknoty jest tak ogromne, że aż dosłownie, fizycznie bolesne. A przecież widzę ją bardzo często ale nie jest moja. Popatrzyłem na wodę która po burzy była bardzo spokojna, zazdrościłem jej bo we mnie szalała burza. Zauważyłem kątem oka zbliżający się cień. Spojrzałem w tą stronę i zauważyłem Petera
-Dobry wieczór, coś cię gryzie? - Peter ma statek tuż obok naszego to jest tak zwany nasz sąsiad
-Dobry wieczór Peter, ach podziwiam statek spokojny w porcie - odwróciłem głowę ku wodzie. Peter podszedł do mnie
- W twoich oczach widzę burzę, tylko nie wiem czy walczysz z nią czy akceptujesz ją.-znów popatrzyłem na niego, położył dłoń na mojej klatce piersiowej tuż na sercu
-Pamiętaj synu statek w porcie jest bezpieczny, ale nie po to buduje się statki - popatrzył na mnie i życzył mi spokojnej nocy. Popatrzyłem na horyzont i udałem się do kajuty. Następnego dnia obudził mnie dźwięk telefonu
-Halo?
-Witaj Luka młodzieńcze! To ja Bob Star! Mamy dla ciebie propozycje, bądź za godzinę w studiu!-po tych słowach usłyszałem dźwięk kończącej się rozmowy. Bob Star z wytwórni ciekawe o co chodzi. Spojrzałem na zegarek była 8. Udałem się pod prysznic, ubrałem, szybko zjadłem
-Luka obudź Marinette! - na te słowa poczułem że serce mi przyśpiesza. Udałem się pod drzwi moje kajuty. Zapukałem, wszedłem, zobaczyłem cię piękną i uroczą. Wyszedłem. Miałem ochotę zostać z tobą ale musiałem iść do wytwórni a poza tym obiecałem dać Ci przestrzeń. Gdy wychodziłem poczułem żal że nie mogę z tobą chwilę dłużej porozmawiać. Po kilku minutach byłem już w wytwórni
-Luka chłopcze zapraszam! - wszedłem na kabinetu Boba
-Mam wspaniałe wieści! Dylan Flyn usłyszał o tobie i chcę abyś studiował w Ameryce na Music Collage! A w między czasie chce wypuścić twoje piosenki! Masz szansę na solową płytę! - osłupiały wpatrywałem się w niego. Ameryka? Wyjazd? College? Płyta? W głowie miałem mętlik. Po kilku minutach ustaliliśmy że odpowiem mu za tydzień na spotkaniu. Gdy kierowałem się w stronę domu myśli nie dawały mi spokoju. Uderzyłem w kogoś. To byłaś ty. Główny powód mojej niechęci do wyjazdu. Odprowadziłem cię, trzymając pod rękę. Myślałem. Myślałem o chwili gdy będę musiał podjąć bardzo ważna decyzję w moim życiu. Popatrzyłem na ciebie i wiedziałem. Nie zostawię Cie.....