Pięć miesięcy później zabójca znowu zaatakował. Tym razem jego ofiarą był 41-letni homoseksualista, Wiesław S. Został uduszony, a jego półnagie ciało znaleziono w lesie niedaleko Łodzi. Ofiara leżała przy samochodzie, w którym znajdowało się równo złożone ubranie, zegarek i portfel z pieniędzmi. Tym razem nie udało się ustalić, czy zabójca coś ukradł.
Wiesław S. nie afiszował się ze swoimi skłonnościami, ale odwiedzał miejsca spotkań homoseksualistów. Na swoich partnerów wybierał młodszych od siebie mężczyzn. Nie miał jednak do nich szczęścia. Być może przyczyną była jego nadmierna skłonność do alkoholu. Pijany podrywał przygodnych facetów, którzy często go bili i okradali. Także w dniu śmierci widziano go pijanego w restauracji na jednym z łódzkich dworców. Prawdopodobnie tam poznał swojego zabójcę. Zaprosił go do domu. Wprawdzie mieszkał z rodzicami, ale miał osobne wejście do swojego pokoju. W nocy matka widziała zaparkowany na podwórku samochód syna, świeciło się też światło w jego pokoju. Być może zabójca bał się, że ktoś z rodziny usłyszy odgłosy bójki i wyciągnął Wiesława S. na przejażdżkę do lasu. Tam udusił - być może z zemsty lub nienawiści, zszokowany homoseksualną propozycją. Także i tym razem nie znaleziono zabójcy.