Zgodnie z tradycją, tuż po studniówce w szkole zaczęła się standardowa panika przedmaturalna. Zbliżały się ferie, oceny były już właściwie wystawione, co z jednej strony skutkowało rozluźnieniem, a z drugiej uświadamiało nieuchronnie zbliżający się maj.
Paulina ubolewała nad tym, że mimo nadchodzących dwóch tygodni wolnego nie będzie miała z kim gdziekolwiek wyjechać. Aneta wybierała się z Torzewskim na pierwszy wspólny dłuższy wyjazd na narty, a Hubert obiecał Jerzemu, że pojedzie z nim do jego rodziców do Katowic. Nie mogła absolutnie mieć im tego za złe, w końcu mieli całkowite prawo do spędzania czasu ze swoimi drugimi połówkami. Szkoda tylko, że ona będzie musiała w tym czasie cierpieć w samotności przez całe dwa tygodnie... Chociaż, w sumie nie w takiej zupełnej samotności, bo towarzystwa niezmiennie dotrzymywał jej Leo. Rósł jak na drożdżach i stawał się coraz większym rozrabiaką. Paulina uwielbiała tego urwisa, bo dzięki niemu czuła przynajmniej, że w jej mieszkaniu panuje jakikolwiek ruch.
Jej ostatnia lekcja przed feriami właśnie dobiegła końca i w szkole zabrzmiał upragniony dzwonek. Polonistka z uśmiechem zgodziła się nie zadawać swoim mat-fizom pracy domowej, więc z tym większym entuzjazmem zaczęli opuszczać klasę, życząc jej udanych ferii. Zerknęła kątem oka na Dawida, ale on nawet nie zaszczycił jej spojrzeniem i wyszedł. Ostatnio był bardzo nerwowy i zupełnie unikał jakiegokolwiek kontaktu. Jeszcze tak niedawna skrucha spowodowana jego głupim dowcipem zmieniła się nagle w coś na kształt irytacji. Paulina zachodziła w głowę, jak to możliwe, że powoduje w tym chłopaku tak skrajne emocje. Bardzo nie chciała czuć się odpowiedzialna za jego samopoczucie, a w zasadzie do tego to się sprowadzało. Głupie, szkolne zauroczenia... Sama przecież zaledwie kilka lat temu stała się tego ofiarą... I nigdy by nie obwiniała Brzezińskiego za swój stan ducha. Przecież to ona się zakochała. Ona była na tyle bezmyślna, by pozwolić swojemu sercu na miłość bez przyszłości... Przynajmniej wtedy tak jej się wydawało. Kiedy patrzyła na to teraz, z perspektywy tak nieosiągalnej wówczas bliskości z Wiktorem... sama w to wszystko nie wierzyła.
Zamknęła salę za ostatnimi osobami wychodzącymi z klasy i skierowała się przeludnionym korytarzem w stronę pokoju nauczycielskiego. Dawno już nie widziała w szkole Hani, która chyba wreszcie odważyła się powiedzieć rodzicom o ciąży. Paulina chciała jeszcze przed feriami podnieść ją na duchu przynajmniej paroma ciepłymi słowami, ale niestety nie miała okazji.
Z zamyślenia wyrwał ją niespodziewanie głos Wiktora tuż koło lewego ucha:
- Wyjedźmy gdzieś – szepnął podekscytowany, zrównując z nią krok.
Zaskoczona polonistka aż podskoczyła i spojrzała na niego, raz po raz mrugając z niedowierzaniem.
- Co? O czym ty mówisz? Zwariowałeś? – spytała niepewnie. – Poza tym... Ciszej, jeszcze ktoś nas usłyszy.
Brzeziński przewrócił wymownie oczami i rozejrzał się po korytarzu. Nie sposób było praktycznie przebić się przez ten gwarny tłum przewijających się przez szkołę w tę i z powrotem nastolatków.
- Chyba żartujesz. Oni nie słyszą nawet swoich własnych myśli – rzucił wesoło. – A ty w ogóle słyszałaś, co powiedziałem?
- Oczywiście, że słyszałam – mruknęła Paulina. – Ale... Kiedy? Gdzie? Jak ty to sobie wyobrażasz? Przecież twoja żona...
- Są ferie, więc czasu mamy dużo, a Elką się nie przejmuj. Powiem jej, że są jakieś szkolenia dla dyrektorów szkół, wiesz, wieczne reformy i tak dalej... Nawet nie będzie o nic dopytywać, gwarantuję ci to.
- Wiktor...
- Żadnego „ale". No chyba, że nie chcesz, to przecież nie będę cię zmuszał...
CZYTASZ
Deszczowa wersja życia
RomanceMłoda polonistka Paulina Florczyk, po studiach i rocznym stażu w publicznym gimnazjum, wraca do swojego liceum, by tam starać się o pracę. Dzięki wstawiennictwu dawnego profesora zostaje przyjęta i od września przejmuje obowiązki jednej z nauczyciel...