Blade światło księżyca oświetlało pogrążony w śnie dziedziniec. Pojedyńczy strażnicy pełniący wartę przy bramie, ledwo stali na nogach i myśleli tylko o końcu swojej warty i udaniu się na spoczynek. Nie wiedzieli jednak, że ich poczynania obserwuje, ubrana w czerń postać na wieży zamkowej.
Osoba w czerni obserwowała każdy ich ruch. Czekała już kilka godzin na moment w którym ich czujność będzie uśpiona. Gdy uznała, że lepszy moment nie nadejdzie, zaczęła działać. Wychyliła się na krawędzi i aż jej dech zaparło. Gdy zobaczyła jak wysoko się znajduje mimowolnie zakręciło jej się w głowie. Po niecałej sekundzie opanowała się i zaczęła schodzić po zewnętrznej stronie wieży.
Osobnik schodził pewnie, ale ostrożnie. Krok następował za krokiem, każdy ruch był rozważny. Mijał okiennice jakby ich nie było. Nie ma się czemu dziwić, w końcu robił to od dziecka. Wspinał się na wysokie drzewa lub kamienne mury. Poczuł nostalgię na myśl o tym. Jego głowę nawiedziły liczne myśli. Czy nie będzie mi tego brakować? Czy może powinienem teraz zawrócić? Nie. Decyzję o ucieczce podjął już dawno temu. A i tak planował tu kiedyś wrócić, ale nie teraz.
W trakcie rozważań, zmylił krok i usiłował wcisnąć nogę w zbyt małą szczelinę. Przez ten jeden głupi błąd zachwiał się , stracił równowagę i poluzował chwyt. Czas się dla niego zatrzymał. Widział w zwolnionym tempie jak jego druga ręka, nie wytrzymuje pod naporem grawitacji i siły ciążenia i puszcza kamień, który był jego jedynym zabezpieczeniem przed upadkiem. Jego oczy się zaszkliły. Zaczął myśleć o wszystkich rzeczach, które chciał zrobić, ale nie będzie mu to dane.
Ku jego zdziwieniu od razu opadł na ziemię tylko lekko obijając tylną część ciała. Posłał do nieba dziękczynną modlitwę i wstał otrzepując się. Na jego nieszczęście upadek usłyszał jeden ze strażników, który zaczął iść w stronę źródła dźwięku.
Zaczął gorączkowo myśleć jak uciec strażnikowi. Pozostała mu chyba tylko jedna droga ucieczki. Zaczął spowrotem wspinać się na wieżę. W tym czasie strażnik doszedł na miejsce z którego dobiegł go dźwięk. Gdy nic nie zobaczył uznał, że mu się przesłyszało i wrócił na miejsce gdzie pełnił wartę.
Postać zeszła z wieży tym razem ostrożniej, ciszej i zaczęła przemieszczać się w stronę bramy.
Stąpał cicho, a jego skórzane buty nie wydawały żadnych dźwięków. Przemieszczał się wraz z cieniami chmur przez co nawet dla najlepszego oka był niewidoczny, a co dopiero dla zaspanych strażników, których powieki już od dawna się kleją.
Zanim się obejrzał doszedł do bramy i minął strażników. Przeszedł pod bramą i ujrzał to czego się niestety spodziewał, most był podniesiony. Nie zniechęcił się jednak i ruszył cicho brzegiem w prawą stronę. Po przejściu z dwustu metrów zatrzymał się i skręcił ostro w stronę fosy. Zatrzymał się tuż obok wody i zaczął się rozglądać.
Niemal natychmiast dojrzał miejsce którego wypatrywał. Przeszedł brzegiem jeszcze dziesięć metrów i znów stanął. Przyjrzał się drugiemu brzegowi. Zdecydowanie w tym miejscu brzegi były najbliżej siebie. Włożył nogę do wody i jęknął wyjmując ją od razu. Woda była lodowata, ale od razu się opamiętał i zaczął powoli do niej wchodzić.
Pomimo chłodu postać szła dalej i już po chwili znalazła się na drugim brzegu. Od razu ruszyła w stronę wioski. Z trudem powstrzymywała ekscytację.
Już za chwilę będę wolny. Nikt nie zauważył mojego zniknięcia. Gdy to pomyślał, usłyszał ożywienie za murami. Zauważyli jego nieobecność.
Przyśpieszył kroku i już po chwili znalazł się w uliczce w wiosce. Wyszedł z bocznej uliczki na główną drogę prowadzącą do Walup. W świetle księżyca dostrzegł patrol składający się z czwórki strażników. Chciał wskoczyć spowrotem w uliczkę, ale strażnicy zauważyli go i skierowali się w jego stronę.
Zaczął gorączkowo myśleć jak sobie z nimi poradzić. Był dość drobnej postury, a walka z czwórką na raz stanowiła dla niego za duże ryzyko, że ściągnie uwagę nie tylko patrolu, ale całej wsi.
Gdy tak rozważał patrol zbliżył się o dwadzieścia metrów i dzieliła ich już tylko odległość piętnastu kroków. Jednym płynnym ruchem sięgnął do torby, którą miał przewieszoną przez ramię, i wyjął z niej, niepozornie wyglądającą rurkę. Nim strażnicy zdążyli do niego dojść wystrzelił z niej cztery igły nasączone środkiem nasennym.
Strzałki po kolei wbijały się w nieosłonięte szyje strażników. Na jego nieszczęście zawiał lekki wiatr przez co ostatnia igła, zamiast trafić strażnika, poleciała centymetry od celu.
Strażnik który niemal cudem uniknął trafienia, gdy zauważył jak jego towarzysze upadają, rzucił się na osobnika, lecz nim zdążył zauważyć, postać w czerni zaatakowała go prawym sierpowym w brodę i strażnik upadł bez przytomności.
Nie czekając na kolejne niespodzianki, postać zaczęła szybkim krokiem przemieszczać ulicę. Nie minęło wiele czasu, a znalazła się poza zabudowaniami i ruszyła niemal biegiem drogą prowadzącą do jej kolejnego celu.
CZYTASZ
Zwiadowca
AdventureChłopak nie wiadomo skąd zgłasza się do zwiadowców o zostanie ich uczniem i o dziwo, zostaje przyjęty i odbywa szkolenie. W tym samym czasie w królestwie panuje zamęt książę gdzieś zniknął a król motywuje wszystkich rycerzy i zwiadowców aby odnaleźl...