wracam do ciebie.

2.7K 163 22
                                    

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


                 SZCZĘŚCIE dzisiaj nie było po mojej stronie.

— Proszę, nie każ mi iść. Przynajmniej nie teraz.

Mój tata chciał wysłać mnie do szkoły. Po tym, co stało się z Enzo moje zdrowie psychiczne bardzo się pogorszyło.

Spędzałam większość czasu na czytaniu, płakaniu i spaniu. Nie miałam siły na nic innego.

— Musisz wrócić do szkoły. To będzie najlepsze dla ciebie i szczególnie dla twojego zdrowia psychicznego. — Na chwilę zamilkł. — Nie chcesz spotkać Ani i Diany? Porozmawiać z przyjaciółmi?

— Nie! Nie jestem gotowa. Proszę, nie każ mi iść — błagałam, a następnie rzuciłam się na łóżko i zaczęłam płakać.

Zazwyczaj nie było łatwo wywołać u mnie płaszcz, ale nie mogłam wrócić. Nie byłam gotowa.

Mój tata popatrzył na mnie poważnie.

— Wiem, że jest ci ciężko, ale zaufaj mi, mi też jest ciężko. — Usiadł obok mnie. — Ale musisz wrócić do szkoły.

Otworzyłam usta, by ponownie zaprotestować, ale mi przerwał.

- Wracasz do szkoły i nie ma dyskusji. Teraz idź się przygotować.

Wyszedł z mojego pokoju i westchnęłam. Dlaczego musiałam wracać?





                 Droga do szkoły była długa i powolna, oczywiście specjalnie.

Szłam najwolniej, jak tylko potrafiłam, odwlekając moment wejścia do szkoły.

Już ją widziałam. Szkoła.

Kiedy coraz bardziej się zbliżałam, wpadłam na pewien pomysł.

Co, jeśli bym się odwróciła, ukryła w lesie i czytała, dopóki lekcje się nie skończą? Tak, byłoby idealnie, a tata nigdy by się nie dowiedział.

Kiedy podjęłam tę decyzję, byłam już przed szkołą. Na szczęście, nikt mnie nie widział, więc nadal mogłam odejść.

I właśnie to miałam zrobić, kiedy nagle usłyszałam głos.

— Nina? — zawołał Gilbert Blythe, a jego głos był przesiąknięty zaskoczeniem.

Powoli się odwróciłam, by na niego popatrzeć. Szybko zszedł po schodkach i zatrzymał się tuż przede mną. Zmierzył mnie wzrokiem.

— Gilbert. Jak się masz? Mam nadzieję, że dobrze — powiedziałam, próbując powstrzymać chęć ucieczki.

— Dość dobrze. — Na chwilę zamilkł, jakby myślał o następnych słowach. - Słyszałem o tym, co się stało. Wiem, że pewnie nie chcesz o tym rozmawiać, ale zawsze możesz się do mnie zwrócić.

Odetchnęłam roztrzęsiona, próbując ukryć nerwy.

Jednak chyba nie poszło mi to zbyt dobrze, bo po chwili poczułam, jak jego ramiona owijają się wokół mnie.

— Chodźmy stąd — zaproponował, biorąc mnie za rękę.

— Tak, proszę.





                 Razem z Gilbertem chodziliśmy po lesie przez kilka chwil, aż w końcu znaleźliśmy miejsce, w którym mogliśmy wygodnie usiąść.

Wydawałoby się, że przez wiele godzin siedzieliśmy, wtuleni w siebie. Szeptał pocieszające słowa do mojego ucha i pozwalał płakać na swoim ramieniu, mocząc przy tym koszulkę.

W końcu odsunęłam się od jego wygodnego uścisku, gotowa na niego spojrzeć.

Posłał mi minę wypełnioną smutkiem i zmartwieniem.

— Czujesz się lepiej? — zapytał, posyłając mi delikatny uśmiech.

— Tak. Dziękuję, Gilbercie.

Popatrzył na mnie, jakby się nad czymś wahał. Westchnął, a następnie spuścił wzrok na nasze złączone dłonie.

— Co jest?

Podniósł głowę i jeszcze mocniej ścisnął moją rękę.

— Wiem, że to nie najlepszy czas, by o to pytać, ale... — Na chwilę zamilkł. — Czym dokładnie jesteśmy? Jeśli wiesz, o co mi chodzi.

To mnie zaskoczyło. Z tym wszystkim, co się działo, nawet nie myślałam o Gilbercie, ani o naszym pocałunku. Szczerze mówiąc, nie wiedziałam, kim byliśmy, ani kim chciałabym, żebyśmy byli.

— Nie wiem. Nie myślałam o tym zbyt dużo. — Zaśmiałam się nerwowo.

— To nic. — Posłał mi uśmiech. — Nie musisz wiedzieć ani dawać mi odpowiedzi. Naprawdę cię lubię, Nina. I chcę być kimś więcej niż twoim przyjacielem. Chcę tylko, byś to wiedziała.

Przez kilka minut panowała cisza, a atmosfera stała się trochę napięta.

— Gilbert, ja... — Chłopak wrócił do mnie wzrokiem. — Ja też bardzo cię lubię i zdecydowanie chcę, żebyśmy byli więcej niż przyjaciółmi, ale jeszcze nie jestem gotowa. I to nie przez ciebie. Chodzi o to, co stało się z Enzo. Był dla mnie wszystkim i potrzebuję więcej czasu, by... Wydobrzeć.

Uśmiechnął się i ujął moje dłonie.

— Rozumiem. Nie musimy teraz myśleć o nas. Mogę na ciebie poczekać.

Prychnęłam i pokręciłam głową.

— Gilbercie Blythcie. Naprawdę jesteś wyjątkowy.

— Założę, że to coś dobrego. — Uśmiechnął się lekko i przygryzł wargę. Ten chłopak doprowadza mnie do szaleństwa.

— To coś świetnego — poprawiłam, a następnie pochyliłam się i go pocałowałam.

Jego dłoń spoczęła na moim boku, przyciągając mnie bliżej siebie.

Ułożyłam dłonie na tyle jego głowy, ciągnąc za czarne loki.

Tęskniłam za nim i za smakiem jego ust, a coś mówiło mi, że on również za mną tęsknił.

Po kilku minutach odsunęliśmy się od siebie, głośno oddychając.

Ostatni raz cmoknął mnie w usta, a następnie ucałował mój policzek.

— Twoje usta nadal smakują jak jabłka — stwierdził.

— Nadal są moimi ulubionymi owocami.

Oboje zaczęliśmy się śmiać.

I tak spędziliśmy resztę dnia. Śmialiśmy się z głupich żartów, czytaliśmy sobie książki, rozmawialiśmy na różne tematy i co jakiś czas długo się całowaliśmy.

Gilbert Blythe naprawdę był wyjątkowy.


CANDY SKIES ━ GILBERT BLYTHEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz