Rozdział 40, II.

915 53 0
                                    

Nie jestem w stanie opisać przebiegu walki, bo była ona zaskakująco dziwna. Zresztą, nawet żadnej walki nie było, bo wraz z Parrishem biegłam, ''ja'' biegłam, za bestią i koniec końców uciekła, ale zanim to zrobiła, swoimi pazurami przecięła Parrisha, by go spowolnić. Ekscytujące. Liam szedł ze mną do biblioteki, gdzie odbywało się super tajne spotkanie osób, które miały ,,wilkołak'' w nazwie plus ja, zionący ogniem smok i człowiek Stiles. Już tam zdążyli coś omówić, dlatego usiadłam na krześle i słuchałam. 
- Mason mówi, że nie chodzi tylko o częstotliwość. - zaczął Liam. - Sygnał musi być silny. 
- Wtedy pojawia się bestia? - zapytała Lydia. 
- Nie tylko. Argent stwierdził, że robi się sprytniejsza. Może Doktorzy chcą przyśpieszyć jej wzrost. - mówił Scott. 
- Częstotliwością? - zmarszczyłam brwi. 
- Ona tylko wyzwala zmianę, która jest kluczowym momentem. 
- Jak u Petera. - słusznie zauważyła Lydia. 
- Właśnie. Peter był silniejszy z każdą pełnią. W końcu rany po oparzeniach zupełnie się zagoiły. 
- Doktorzy nie chcą czekać na pełnie. - przypomniałam sobie ich niecierpliwość. 
- Bestia ma się rozwinąć w szybszym tempie. 
- Z powodu Parrisha i.. - wzrok Liama oraz całej reszty spoczął na mnie. 
Przewróciłam oczami, nie chcąc im mówić, że straciłam kontrolę. 
- Co zrobimy jeśli to wydarzy się dziś? - odwróciłam ich uwagę od tego.
- Mamy jedną wskazówkę. - Stiles coś wyciągnął, kładąc przed nami na stole. - Przyszło ze szpitala. - był to ślad buta, do którego przykleiła się krew. - Dzieciak, który czai się w bestii nosi rozmiar czterdzieści cztery. 
- Ale? - Lydia spojrzała na bruneta. 
- Odcisk był częściowy. Tylko tyle udało się uzyskać z pożaru i krwi. 
- Ile osób nosi taki rozmiar? - zapytał Scott. 
- Tylko jedna ma na butach krew Parrisha. - czekoladowe oczy spojrzały na mnie. - I na twoje szczęście nie jesteś to ty, bo nie było cię przy ich pierwszej walce. 
- Nie noszę rozmiaru czterdzieści cztery, geniuszu. - westchnęłam. - To co, wnosimy o odwołanie meczu? 
- Nie, zagramy, licząc że nie zmieni się w krwawą jatkę. 
- No dobra, ale tracimy okazję do złapania bestii. - zauważył Liam. - Nie wiemy kto to, ale wiemy, że się zjawi. 
- Za duży tłum. - powiedział Scott. 
- I nie wiemy dokładnie czy przyjdzie. - Lydia miała złe przeczucie, ale te człowiecze. - Być może to będzie tylko gra. To możliwe. 
- Zupełnie. - powiedział sarkastycznie Stiles. 
- Wnosimy o odwołanie meczu. - przyznał Scott. - Jest jeszcze jedna kwestia. - skupiliśmy się na słowach Scotta. - Co jest symbolem Słońca? 
- W mitologii za symbol Słońca jest uważany Feniks. Dlaczego pytasz? - Lydia jeszcze nie wiedziała. 
Liam, Scott i Stiles spojrzeli na mnie bardzo zdziwieni. 
- Co jeszcze wiesz o Feniksach? - dopytał Stiles. 
- Są również symbolem Wiecznego Odrodzenia. Mnóstwo filozofów i pisarzy mieli spór o to, co ile się odradzał. 
- Piekielny Ogar ma jakiś symbol? 
- Nie. - odpowiedziałam. - Niby Piekielny Ogar jest dzieckiem Nocy. 
- Słońce i Noc. - łączył fakty Liam. - Nie muszą się ze sobą komunikować, bo oboje wiedzą, co robić i jak działać. Znają swoje pozycje.
- Wytłumaczycie mi co jest grane? - uśmiechnęła się ironicznie Lydia. 
- Vivian nie jest Piekielnym Ogarem - ściszył głos Scott, by jej wytłumaczyć. - tylko Feniksem. 
- Tego jeszcze nie grali. - zdziwił się Stiles. 

Wojna światów | Liam Dunbar [KONTYNUACJA NA PROFILU]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz