Każdy krok był wielkim wysiłkiem. Całym swoim ciałem napierałam na ścianę. Kręciło mi się w głowie na samą myśl o tym co mogę zastać za drzwiami pokoju. Wdech wydech Vivian.. Nie może być aż tak źle...Pchnęłam lekko drzwi wpuszczając słabe światło do pomieszczenia. Oh nie... Na środku leżała Eudora w kałuży krwi...
Nie wiem ile czasu siedziałam obok niej.. Jej krew na moich dłoniach zdążyła już zaschnąć. Patrzyłam się na nią starając się zrozumieć ile rzeczy mogłam zrobić inaczej dzisiejszego wieczoru, byleby tylko ona przeżyła. Zadzwoniłam po pogotowie jakiś czas temu. Operatorka 911 powiedziała, że to nie moja wina ale mam zostać na miejscu aby mnie przebadać i przesłuchać. Nawet ona wiedziała, że już nie ma ratunku. Eudora stawała się powoli zimna co dodatkowo mnie przerażało.
Dźwięk karetki wyrwał mnie z zamyślenia. Spojrzałam w stronę wejścia przez które wszedł policjant i para ratowników. Detektyw przedstawił się jako Chuck Beamen i zabrał mnie na zewnątrz do karetki. Jeden z ratowników mnie zbadał, a później zaczęło się przesłuchanie.
- Spokojnie panno Vivian.. Mogę załatwić psychologa jeśli to konieczne.- powiedział Detektyw Chuck. Uśmiechnął się i ściągnął swoją kurtkę aby założyć ją na moje ramiona.
- Nie.. W porządku. - odparłam. Pierwszy raz tak bardzo poruszyła mnie czyjaś śmierć. Nawet na śmierć rodziców tak nie zareagowałam. Może w pewnym sensie nawiązałam z nią nić porozumienia? Nie wiem..
- Pojedziemy teraz na komisariat dobrze? Złoży Pani zeznania i puścimy Panią do domu. - powiedział detektyw Chuck. Lekko pokiwałam głową i wstałam aby skierować się do samochodu.
- Co tu się dzieje ? - usłyszałam pytanie. Odwróciłam się, a za mną stał Diego. Chciałam powiedzieć cokolwiek ale gula w moim gardle nie pozwoliła mi wydobyć ani słowa. Detektyw widząc to nakazał innemu policjantowi zabrać mnie do radiowozu, a sam skierował się w stronę Diego. Widziałam jak kłócili się przez chwilę. Hargreeves rzucił mi smutne spojrzenie i poszedł w swoją stronę. Beamen wszedł do samochodu zapewniając, że już wszystko okej. Włączył się do ruchu kierując się na komisariat.
- Znacie się? - zapytał po dłuższej chwili ciszy detektyw.
- Hm? - mruknęłam wychodząc z lekkiego zamyślenia.
- Ty i Diego? Wydawał się bardzo przejęty twoim stanem.
- Raczej nie moim tylko... Tylko jej. - odparłam.
- No tak, mimo chłodnych stosunków, w razie potrzeby, potrafili współpracować. Słuchaj, jesteś pewna, że nie potrzebujesz psychologa ? Widać, że jesteś przejęta.
- Owszem, kto by nie był .. Ale nie, nie potrzebuje lekarza. Dam radę. Chce tylko złożyć zeznania i wrócić do domu. - rzuciłam. Naprawdę nie miałam ochoty nikomu zwierzać się ze swoich problemów. Z jednej strony mogłam to zrozumieć - trauma, problemy psychiczne, a koniec końców samobójstwo - widziałam wiele takich przypadków, gdy psychika nie wytrzymuje i w efekcie walczysz ze sobą.
- Jesteśmy. Chodź ze mną. - powiedział detektyw gdy zaparkował na parkingu przy komisariacie. Otworzyłam drzwi i wyszłam z samochodu. Wzięłam głęboki oddech jakby od mojego wyjścia na zewnątrz minęły lata.
Udałam się za detektywem do pokoju przesłuchań. - Wody ? - zaproponował mi kubek napoju Chuck.
- Dziękuje. Chcę to mieć już za sobą.
- Dobrze. Opowiedz od początku co się stało , nie szczędź szczegółów.
- Okej.. Więc rano zadzwoniła do mnie detektyw Patch. Chciała się pilnie spotkać, powiedziała, że to nie rozmowa na telefon.
- Spotkałaś się z nią?
- Owszem, najpierw na komisariacie gdzie powiedziała mi o śmierci rodziców, a później zaproponowała wyjście na kawę, żeby porozmawiać poza.. tym miejscem.
- Co się stało później?
- Zaginął mój przyjaciel. Najpierw myślałam, że po prostu gdzieś się zawieruszył na mieście, często mu się to zdarzało. Ale podczas spaceru zauważyłyśmy furgonetkę na której była wizytówka motelu oraz napis „twój brat mówi cześć". Zapewne było to kierowane do jego rodzeństwa.
- I poszła z tobą? Z cywilem?
- Powiedziałam jej, że albo idziemy razem albo osobno wchodząc sobie w drogę. Koniec końców gdy byłyśmy już na korytarzu w motelu, kazała mi zaczekać aż sprawdzi na czym stoimy. Poszła pod drzwi pokoju .. wtedy.. wtedy.. - poczułam łzy w kącikach oczu.
- Wtedy padł strzał? - zapytał Chuck. - Wdech wydech panno Vivian. Mamy czas.
- Resztę pamiętam jak przez mgłę. Dojście do pokoju, telefon na 911.. do waszego przyjazdu mam pustkę. Jakby mnie tam nie było..
- Znaleźliśmy cię przy ciele Eudory Patch. Miałaś ręce we krwi. Nie kontaktowałaś przez pierwsze minuty.
- Chyba próbowałam zatamować krwawienie.. Tak mi się wydaje. Naprawdę więcej nie wiem. - to było oczywiste, że będę podejrzaną.
- Dobrze.. Do rozwiązania sprawy proszę nie wyjeżdżać z miasta i najlepiej unikać konfliktów z prawem. - powiedział Chuck i wyłączył dyktafon.
- Nie martw się. Podczas rozmowy z operatorką 911 powiedziałaś jak wygląda sytuacja i to ona kierowała cię jak zatamować krwawienie. Nie dziwne, że masz mgłę przed oczami. Każdy byłby w szoku.. Ty to i tak bardzo dobrze znosisz. Jesteś silna Vivian. - położył dłoń na mojej i uśmiechnął się.
- Dziękuje.. - wtedy do pokoju przesłuchań wpadła policjantka informując, że jest potrzebny na mieście. Detektyw odprowadził mnie do wyjścia i udał się do samochodu, natomiast ja skierowałam się w stronę kawiarni Agnes. Pewnie już większość osób w domu wie co się stało, a ja nadal wole unikać pytań. Ciągle nie wiem co się dzieje z Klausem... Cóż, nie ukrywam, że nawet na to nie mam siły.
Weszłam do środka zajmując miejsce obok jednego faceta. Wydawał mi się znajomy .. tylko skąd ja go znam?
- Vivian.. Miło cię widzieć! - przywitała mnie Agnes.
- Witaj Agnes. Jak tam u ciebie? - zapytałam siląc się na uśmiech.
- A w porządku, to co zwykle?
- Tylko kawę, miałam ciężki dzień i nie dam rady nic przełknąć. - wyjaśniłam krótko. Agnes kiwnęła głową, nalała mi białej kawy którą po chwili mi podała i zniknęła u siebie w kuchni.
Facet obok mnie ciągle mi się przyglądał. Wprawiało mnie to w lekki dyskomfort ale nie chciałam się odzywać. Niech świat się cieszy, że zastał na wieczór spokojną Vivian.
- To musiał być naprawdę ciężki dzień. - odezwał się koleś, który raczej nie chciał przepuścić kontaktu ze mną.
- Ta.. i to jak. - nie potrafiłam skojarzyć skąd ja go kojarzę. Próbowałam sobie przypomnieć ale w głowie miałam pustkę.
- U mnie to samo. Chciałbym stąd wyjechać i zacząć nowe życie.
- Więc czemu tego nie zrobisz? - zapytałam. Nie wydawało mi się, że to jakiś problem jeśli naprawdę tego się chce.
- Mam coś tutaj do załatwienia.. Powiedzmy, że interesy nie pozwalają mi wyjechać. - wyjaśnił dosyć niejasno. Czyżby narkotyki ? Facet rzucił banknoty na blat, skinął głową w moją stronę i wyszedł na zewnątrz kierując się do samochodu. No cóż, nie zostaje mi nic innego jak użalanie się nad sobą w samotności. Tak jak planowałam.. Ta.
Wyszłam z kawiarni może po godzinie, szczerze nie wiem. Nie mam pojęcia co ze sobą zrobić. Zaczął padać deszcz.. Duże krople spływały po moich policzkach. Stanęłam na środku chodnika i najzwyczajniej w świecie zaczęłam płakać. Po raz pierwszy od dłuższego czasu po prostu się rozpłakałam. Cała sytuacja po prostu mnie przerosła. Gdybym tylko poszła z nią..
- Vivian? - odwróciłam się. Za mną stał Diego. Spojrzał na mnie smutnym wzrokiem. Spodziewałam się, że zaraz zacznie się fala nienawiści. W końcu byłam tam.. z nią.. Jednak on podszedł do mnie i przytulił mnie. - Spokojnie , to ci pomoże. - powiedział przyciągając mnie bardziej do siebie. Gładził mnie po włosach dopóki się nie uspokoiłam.- To tak bardzo boli.. - powiedziałam w końcu. Odsunęłam się lekko od niego. Byliśmy cali mokrzy i zmarznięci.
- Wiem, mała. - złożył mi kosmyk włosów za ucho. - Ale razem damy radę. Chodź, wrócimy do domu, okej ? - objął mnie w talii i nie czekając na odpowiedź zaczął prowadzić nas do jego rodzinnego domu. Nie wiem dlaczego taki jest.. Nie tego się spodziewałam. W końcu byłam świadkiem zabójstwa jego koleżanki, przyjaciółki..
Nie rozmawialiśmy ze sobą, ale nie w tym negatywnym sensie. Ta cisza była przydatna dla nas obojga. Ani na chwilę nie przestał mnie obejmować. Wtedy zdałam sobie sprawę, że to była jedyna osoba której wtedy potrzebowałam.
Doszliśmy do domu dosyć późno. Wszędzie było ciemno więc wszyscy raczej już spali. Weszliśmy do środka i od razu skierowaliśmy się na górę w stronę naszych pokoi.
- Wszystko w porządku ? - zapytał gdy stanęliśmy przez moim tymczasowym pokojem.
- W porządku na pewno nie jest.. Ale jest lepiej niż było, dziękuje. - odpowiedziałam. Nie wiem dlaczego zaczęłam się denerwować. Ręce zaczęły mi się pocić, a w głowie miałam tysiąc myśli. Jak nastolatka przed pierwszą randką nie wiedziałam co zrobić.
- Jakby co mój pokój jest niedaleko, gdyby się coś działo to przyjdź. Obojętnie o jakiej porze. - położył mi rękę na ramieniu i przybliżył się aby złożyć pocałunek na moim policzku. Odsunął się z lekkim uśmiechem na twarzy i poszedł do swojego pokoju zostawiając mnie z jedną wielką niewiadomą. Weszłam do pokoju i dopiero po zamknięciu drzwi poczułam jak wszystko ze mnie schodzi. W końcu mogę odpocząć. Odwróciłam się z zamiarem doprowadzenia się do ładu ale ktoś zasłonił mi usta przez co nie mogłam wydobyć z siebie najmniejszego dźwięku. Próbowałam się wyswobodzić ale w efekcie padłam na ziemię do której dodatkowo przygwoździł mnie napastnik. Nie miał żadnej maski. Wzrokiem przeanalizowałam jego twarz. Moją uwagę przykuło małe znamię pod prawym uchem.
- Skąd masz te znamię ? - zapytałam. Mężczyzna odsunął moje włosy i sądząc po jego minie również był w szoku. Cholera..----
Zaczyna się dziać , komplikować .. Mam wielką nadzieję, że się podoba. Mam troszkę ciężko w pracy i nie ukrywam, że wpływa to na moje zaangażowanie tutaj. Niestety zmęczenie robi swoje.. Przepraszam najmocniej !
Kolejny rozdział standardowo za tydzień !
Zachęcam do głosowania, komentowania i obserwowania !Enjoy!
V.
CZYTASZ
Flawless || Diego Hargreeves
Novela JuvenilVivianne Davis wychowała się w domu dziecka. Została porzucona krótko po tym jak rodzina dowiedziała się o jej nadnaturalnych zdolnościach. Kobieta zawsze myślała, że jest inna od reszty. Jednak co jeśli pozna kogoś, kto ma takie same zdolności jak...