Will wrócił ze spotkania przed północą. Właśnie skończył swój pierwszy miesiąc stażu w szpitalu, a jego koledzy z uczelni stwierdzili, że jest to świetna okazja do tego, żeby to opić. Dla nich wszystko było genialną wymówką do picia, a Will wyjątkowo często się z tego typu zabaw wykręcał. Na prawdę wolał spędzać ten czas ze swoim chłopakiem. Tym razem jego koledzy postanowili, że musi w końcu gdzieś z nimi wyjść, bo ostatnio wyszedł z nimi na miasto po rozpoczęciu studiów. A to już ponad rok temu! Solace niechętnie się zgodził. Na prawdę wizja siedzenia w barze i picia jakiegoś taniego alkoholu w towarzystwie swoich rówieśników i jakiś przypadkowych dziewczyn, które nieudolnie próbowały go poderwać nie była dla niego pociągająca. Zgodził się tylko i wyłącznie dlatego, że rzeczywiście dawno nigdzie z nimi nie wychodził, a zależało mu na dobrych relacjach ze swoimi rówieśnikami. Ostatecznie zgodził się na jedno piwo w jednym barze, ale jak mógł to łatwo przewidzieć skończyło się na kilku piwach i paru mocniejszych drinkach.
Will z trudem włożył klucz do dziurki w drzwiach i zataczając się wszedł w końcu do swojego mieszkania. Zdjął buty i rzucił na ziemie swój płaszcz, po czym kompletnie nie przejmując się zostawionym bałąganem skierował się do łóżka. Zatrzymał się w progu pokoju, bo nagle poczuł, że musi się czegoś podeprzeć, bo jak nie to się najzwyczajniej w świecie przewróci. Kiedy już w miarę przestało mu się kręcić w głowie podniósł wzrok a jego oczom ukazał się śpiący na łóżku, zwinięty w mały kłębek Nico. Młodszy rzadko zasypiał, kiedy był sam w domu. Mimo że sam by tego nie przyznał to nadal męczyły go koszmary. Will stał jeszcze przez chwilę w miejscu i patrzył się na swojego chłopaka, do czasu kiedy nie poczuł się z tym odrobinę dziwnie.
Położył się obok Nica i objął go ręką w pasie, przysuwając go tym samym bliżej siebie. Syn Hadesa oddychał szybko i nierówno. Will zaczął delikatnie jeździć ręką po jego szczupłym brzuchu. Rysował małe kółka palcami. Nico przekręcił się lekko przez sen, a Will wykorzystał okazję, żeby złożyć na jego ustach delikatny pocałunek. To mu nie wystarczało. Poczuł, że ma ochotę. Gdyby był trzeźwy nigdy by tego nie zrobił, ale jako że alkohol uderzył mu do głowy i leżał w łóżku ze swoim chłopakiem... przecież Nico też lubił to z nim robić. Przez studia mieli dla siebie o wiele mniej czasu niż wtedy kiedy jeszcze mieszkali w obozie herosów. Nic dziwnego, że Will chciał wykorzystać każdą ich wspólną chwilę. Pochylił się nad śpiącym chłopakiem, i zaczął znowu go całować. Muskał wargami jego usta a następnie zaczął schodzić pocałunkami do szyi. Rękami dotarł do podbrzusza Nica.
Syn Hadesa się obudził. Will poznał to po wstrzymaniu przez niego oddechu. Nic. Zero reakcji. Solace uznał jego brak reakcji za zgodę, więc powrócił do przerwanych czynności. Rękami wjechał w spodnie szatyna i zaczął delikatnie masować jego intymne miejsca. Drugą ręką zaczął rozpinać pasek od swoich spodni.
Will oderwał się na chwilę od niego, żeby się na niego spojrzeć i nagle zamarł. Nico płakał. Dopiero teraz zauważył co się w ogóle wokół niego działo. Nico był skulony przy oparciu łóżka, zasłaniał jedną dłonią usta, a drugą rękę trzymał na ramieniu Willa, jakby chciał go odepchnąć. Solace w ułamku sekundy się cofnął. Di Angelo wcisnął się jeszcze bardziej w oparcie łóżka i spuścił głowę.
Will siedział przez dłuższą chwilę w szoku. Słuchał szlochu Nica i do jasnej on go wywołał. Solace w jednej chwili znienawidził siebie. Nico przeżył już za dużo. Był skrzywdzony przez los i kiedy w końcu odnalazł jakiś skrawek szczęścia z Willem to on oczywiście musiał to spieprzyć.
-Przepraszam- zdołał tylko powiedzieć Will. Było mu teraz z tym tak cholernie źle. Kochał Nica. NIGDY by go nie skrzywdził.
-N-nie... -zaprotestował Nico wycierając łzy rękawem bluzy. Miał na sobie jedną z obozowych bluz Willa, która była na niego za duża.- ja przepraszam... Znowu miałem koszmar. Ja... ja nie chcę żebyś myślał, że ja nie...
-Nico o czym ty mówisz?- Will był teraz autentycznie przerażony. Za co on przepraszał?- To ja zrobiłem tobie coś, czego nigdy nie powinienem był robić. Nie zapytałem cię o zgodę. Przepraszam, ja nigdy więcej tego nie zrobię. Nie powinienem cię w ogóle dotykać bez twojej zgody.
Po policzkach di Angelo znowu zaczęły spływać łzy. Will nie mógł dłużej patrzeć się na płaczącego chłopaka. Przybliżył się o niego i zamknął go w szczelnym uścisku. Nico położył mu głowę na ramieniu i pozwolił sobie na szloch.
-Will-odezwał się po jakimś czasie.- Wiesz, że cię kocham i... nigdy ci nie odmawiam, ale...
-Nico spójrz na mnie- Will złapał go za ramiona i zmusił do spojrzenia sobie w oczy.- Posłuchaj. Kocham cię nad życie i proszę nigdy, przenigdy nie myśl sobie, że przestanę jeżeli mi odmówisz, rozumiesz?- Nico pokiwał głową.- Możesz mi odmawiać tyle razy ile tylko chcesz nie... Obiecaj mi, że jeżeli będziesz się źle czuł, albo po prostu nie będziesz miał ochoty to mi powiesz, dobrze?- Nico znowu pokiwał głową potwierdzająco.
-Przysięgnij na Styks- zażądał Solace.
-Will nie...- chciał protestować Nico, ale Will był śmiertelnie poważny.
-Przysięgnij- naciskał.
-Przysięgam.
Oboje położyli się obok siebie na łóżku. Nico wtulił się w Willa, a blondyn przykrył ich kołdrą. Po jakimś czasie oboje zasnęli.