Rozdział 54

313 21 9
                                    

- Tae pov -

Stałem tam w rozsypce, wylewając łzy jak Elli, kiedy zabrało jej się któreś z pluszaków BT21... Isaac nie był moim synem.
Straciłem wszystko... rodzinę, szczęście, mój powód do życia, miłość mojego życia...tylko dlatego, że nie chciałem, żeby cierpiała przez moje stare bycie... a teraz wszystko okazało się tylko jednym wielkim kłamstwem...

- Ile pieniędzy jej dałeś? - spytał mój tata.

- 1 bilion won... tyle chciała...wiecie jak kocham dzieci, nie chciałem, żeby był inny... - po raz kolejny wycierałem z nienawiścią swoje łzy.

- A najważniejsze dziecko zaniedbałeś. Nawet nie wiesz jak wygląda teraz Elli. Nie utrzymywałeś z (y/n) żadnego kontaktu, nie pomagałeś jej. - mój życiodajca był na mnie zły. Nie dziwiłem się.

- Przestań go pognębiać. Kochasz jeszcze (y/n) Misiu? - moja mama głaskała moje plecy.

Kiwnąłem głową.
Oczywiście, że ją kochałem. Nigdy nie przestałem. A Elli była dla mnie najważniejsza. I tak, wiedziałem, że byłem złym ojcem i chłopakiem, ale tak bardzo chciałem te dwie osoby mieć znowu przy sobie.

- No to zaczynamy akcję "przywrócić czerwoną nić", wiecie, tak jak w tej legendzie, że każdy z ludzi jest przywiązany do drugiej, pisanej jej osoby czerwoną nicią? I kiedy się spotkają ta nić zaczyna mieć pętelkę? - Hobi hyung podskoczył z wrażenia.

- W tym momencie wysyłam zaproszenie na spontaniczną imprezę do (y/n). Napiszę, że będzie mogła podziwiać piękną twarz Kim Seokjin'a. Będzie wdzięczna! - Jin hyung zrobił sobie samojebkę i zaczął szybko wpisywać wiadomości na telefonie.

Wziąłem głęboki oddech, otarłem po raz ostatni łzy i postanowiłem się przebrać.

- (y/n) pov -

Wiadomość od Jin'a dostałam akurat kiedy skończyłam z Elli i Agatą kolację. Zaraz powiadomiłam o tym przyjaciółkę.

- To idź. Ale bez Elli. Ja ją popilnuję. I tak miałyśmy dzisiaj oglądać bajki Disneya. - rudowłosa przybiła małej piątkę.

Ubrałam się w T-Shirtową sukienkę w rozmiarze oversize i do tego sportowe buty. Włosy upięłam w dwie małe space buns.
Wsiadłam do samochodu i udałam się pod adres, który podał mi worldwide handsome.

- To co świętujecie? - zapytałam, podając Yoongiemu butelkę zakupionego przeze mnie wina.

- A takie tam drobnostki. - odpowiedział Jimin z wielkim uśmiechem na twarzy.

- Cokolwiek to jest, miło spędzić znów z wami czas. - spojrzałam z miłym uśmiechem w stronę najmłodszego.

- Też tak sądzę. - Kookie posłał mi szczery, króliczy uśmiech.

Impreza rozkręcała się w najlepsze, a ja siedziałam na kanapie, obok Taehyunga, milcząc i popijając drinka.

- Wiesz... ładnie wyglądasz...te...koki są bardzo słodkie. - powiedział w końcu.

- Dziękuję. Twoje długie włosy Ci pasują. - odpowiedziałam szczerze.

Znowu milczenie.

- Spójrz na mnie.

Nie odwróciłam do niego wzroku.

- Cholera, (y/n)! Spójrz na mnie! - mój były narzeczony odwrócił moją głowę w swoją stronę.
Patrzyliśmy sobie głęboko w oczy. W milczeniu. Znów mogłam podziwiać jego twarz. Jego hipnotyzujące oczy. Jego słodkie pieprzyki na twarzy.
Nawet nie wiem kiedy to się stało, ale po chwili zrealizowałam, że nasze usta wtapiały się w siebie a nasze ręce wędrowały po naszych ciałach. Koreańczyk zaczął całować mnie po szyi, moim czułym punkcie. Na te pieszczoty nie mogłam odpowiedzieć niczym innym jak cichym sapnięciem pełnym rozkoszy.

- Dawno tego nie słyszałem. - usłyszałam lekką chrypkę chłopaka. Wiedziałam co to za głos. Za każdym razem kiedy był podniecony jego głos dostawał chrypkę.

- Jesteś sam sobie winny. - oderwałam go lekko od siebie. - Jak mogłeś pomyśleć, że będę na Ciebie zła, za to że masz syna? Przecież mnie znasz...

- Tak, wiem, źle postąpiłem. Byłem chujowym chłopakiem i ojcem...przepraszam. Tak bardzo Cię kocham... - w jego oczach pojawiły się łzy. - Jeśli jesteś z Kai'em szczęśliwa, to zrozumiem to. Ładna z was para.

Skasował ode mnie pięścią w ramię.

- Z nikim nie mogłabym być szczęśliwsza niż z Tobą. Zrozum to. Chcę normalną rodzinę. Chcę rodzinę z Tobą. Nikim innym. - głaskałam jego gładki policzek.

- Wrócisz więc do mnie...? - w jego oczach nadal był smutek.

- Oczywiście, że tak! - pocałowałam go najmocniej jak tylko mogłam.

W tym momencie reszta Krasnali zaczęła klaskać i krzyczeć jak banda dzikusów "gorzko".

- Kwestia z normalną rodziną, jest kwestią sporną. - zaśmiałam się.

I Will Survive ( FF/ TaehyungxReader/ PL )Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz