36 (Przepraszam)

1.6K 44 66
                                    

-MIKE!- Krzyknęłam. Szybko do niego podbiegłam aby pomóc wstać.- Nic Ci nie jest?- Zapytałam.

-Wszystko jest okej- Odpowiedział i próbował wstać, lecz znowu upadł.

-Nie wstawaj, powiedz co się stało.- Powiedziałam patrząc prosto w jego oczy.

-Próbowałem sięgnąć po ten kosz co stoi na samej górze szafek i nagle otworzyła się szafka z garnkami i wszystko spadło na mnie. Potem usłyszałem huk w głowie i więcej nic nie pamiętam.- Powiedział niemrawy. Popatrzyłam na jego głowę, z której okropnie ciekła krew. Nagle Mike osunął się do tyłu.

-Mike, co się dzieje. Słyszysz mnie?- Pytałam przerażona. Mike leży na podłodze cały zakrwawiony. Nie rusza się i ma zamknięte oczy. Wstałam i pobiegłam do salonu po jego telefon, aby zadzwonić na karetkę. Nie zostałam długo w salonie, ponieważ od razu pobiegłam do mężczyzny.

-Operator numer 20, słucham. Co się stało?- Usłyszałam w słuchawce męski głos.

-Dzień dobry, mój chłopak zemdlał.- Powiedziałam szybko trzymając Mike'a za rękę.

-Mhm, dobrze, a co dokładnie się stało?- Zadał mi pytanie.

-Garnki na niego spadły z góry. Leci mu z głowy krew i niedawno zemdlał.

-Dobrze, rozumiem. Karetka będzie niedługo. Proszę nie panikować.- Odpowiedział ze spokojem.

-Dziękuję, dowidzenia- Powiedziałam szybko i się rozłączyłam.- Mike, nie opuszczaj mnie- Powiedziałam i się rozpłakałam.

Zdecydowanie za dużo płaczę. Jestem zwykłą beksą! Nagle usłyszałam syrenę. Jest już karetka! Po chwili do kuchni wbiegli ratownicy i zabrali Mike'a. Pobiegłam po kluczyki. Wbiegłam do garażu i wyjechałam swoim Ford'em. Pędziłam bardzo szybko nie wzracając na światła i znaki. Mogę stracić ojca mojego dziecka! I osobę... do której coś czuję już od dłuższego czasu. Nie obchodzi mnie czy dostanę mandat... Po chwili dotarłam do szpitala. Byłam w tym samym czasie co karetka, więc nie musiałam iść do recepcji. Biegiem ruszyłam za ratownikami.

-Co z nim?-Zapytałam zmartwiona.

-Nie mamy czasu, prawdopodobnie doszło do krwotoku wewnętrznego w mózgu. Musimy go jak najszybciej przenieść na blok operacyjny.- Odpowiedział mi ratownik a ja znieruchomiałam.

Zatrzymałam się pod salą operacyjną i opadłam na krzesło. Dlaczego on?! Jest tyle milionów ludzi a akurat to musiał być on! Dlaczego życie mnie tak bardzo nienawidzi?! Zaczęłam nerwowo chodzić po korytarzu płacząc. Po chyba godzinie usłyszałam, że ktoś biegnie. Odwróciłam się w tamtą stronę i zauważyłam Jess biegnącą z Carol'em. Ruszyłam biegiem do Jess. Mocno ją przytuliłam i tym razem rozpłakałam się jak dziecko. Rudowłosa stała ze mną i głaskała mnie po głowie tuląc i mówiąc uspakajające słowa.

-Co z nim?- Zapytał Carol. Odwróciłam się w jego stronę już trochę spokojniejsza.

-Bo o-on chciał się-sięgnąć p-po koszyk i spadły na ni-niego garnki. Usłyszałam huk i-i-i... pobiegłam a o-o-on leżał w krwi na po-podłodze.- Powiedziałam łkając.- Ratownik powiedział że-że miał krwotok we-wewnętrzny w mó-mózgu.

-Dobrze, że zadzowniłaś po karetkę.- Powiedział zmartwiony Carol i mnie przytulił.

-Nie chcę go stracić! JA NIE MOGĘ GO STRACIĆ!- Krzyczałam. Wiem, że krwotok wewnętrzny jest bardzo groźny, a on miał go w mózgu. Czyli...możliwe, że umrze...a jak nie... to nie będzie niczego pamiętał! Nawet tego, że mnie kocha! Co ja wtedy zrobię?!

(Nie) Zostaw mnie... (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz