Nerwowo zapukałam do drzwi Kapitana Levi'a. Bałam się, że dostanę niezły ochrzan, gdyż była godzina dwudziesta druga. Nie mogłam zajść do niego wcześniej, bo miałam dużo obowiązków, albo ciągle ktoś mnie zagadywał. Na szczęście, po chwili drzwi otworzyły się na oścież, a w nich stanął nikt inny jak Levi. Ale... bez koszulki. Momentalnie poczułam, jak moje serce przyśpieszyło, a policzki nabrały intensywnego koloru. Nawet się nie zorientowałam, że patrzę na jego wyrazisty sześciopak. Chyba to zauważył, ponieważ jego kącik ust prawie niewidocznie się uniósł. Zawstydzona próbowałam utrzymać z nim kontakt wzrokowy.
- Nie dałam rady przyjść wcześniej. Miałam dużo na głowie. - mruknęłam. - Przeszkadzam ci?
- Nie, akurat miałem już się na ciebie wkurzać, ale przerwało mi pukanie. - odparł, robiąc mi przejście. - Na przyszłość, mów mi, jeżeli będziesz miała plany i nie zdążysz przyjść na umówioną godzinę.
- To już się nie powtórzy.
Zatrzasnął drzwi i usadowił się na kanapie. Siadając koło niego, zorientowałam się, że na stoliku leży wino.
- Tylko nikomu nie mów. - zagroził.
- A niby skąd je masz? - spytałam, unosząc brew. - Przechowujesz u siebie?
- Nie twoja sprawa, gówniarzu. - prychnął, lecz w jego oczach dostrzegłam rozbawienie. Sięgnął po wino i nalał je do kieliszków, po czym podał mi jeden z nich.
- Dziękuje. - mruknęłam, robiąc łyka.
- To o czym chciałeś ze mną porozmawiać? - zagaiłam, a moje oczy znowu skierowały się na jego idealny sześciopak. No nie powiem, miał świetne ciało. Był taki umięśniony, silny...
- Jeżeli to cię rozprasza, mogę się ubrać. - powiedział z uniesioną brwią, czekając, aż coś odpowiem.
- Nie musisz. - odpowiedziałam szybko. Co się ze mną dzieje?! - Znaczy, jeśli chcesz, to okej. - zaczęłam mamrotać, gubiąc się w swoich własnych słowach. Levi ku mojemu zaskoczeniu nadal siedział, uważnie mi się przypatrując. Jak gdyby nigdy nic, cała czerwona na twarzy, sięgnęłam po wino i nalałam go, tyle że naczynie było pełne.
- [Imię], za tydzień jest wyprawa. - rzekł, odbierając mi butelkę. Przechylił ją i również nie szczędził.
- Wiem o tym. - odparłam. - Dlaczego o tym wspominasz? - skierowałam wzrok na czerwony trunek, chcąc odwrócić uwagę od jego osoby. Milczał. Po chwili poczułam, jak intensywnie mi się przygląda. Starałam się tego nie pokazywać, ale lekko mnie to stresowało. Kiedy dalej nic nie mówił, skupiłam na nim swój wzrok. Jego oczy... widać było w nich prawie niewyczuwalny smutek. On się o mnie martwił... - Levi, wiesz, że nic mi się nie stanie. Jestem silniejsza niż myślisz. - zacisnął pięść, nawet nie zważając, że mogę to zobaczyć. - Nic mi się nie stanie. Obiecuje.
Spojrzałam na jego twarz. Szczękę miał mocno zaciśniętą, jakby powstrzymywał się, przed powiedzeniem czegoś, czego by żałował. Wiedziałam, co kiedyś stało się z jego przyjaciółmi. Nie powiedziałam mu tego, ale ja też się o niego bałam.
- Levi... - wymamrotałam. - Sama wybrałam tą drogę. Mogłam gnić w niewiedzy i strachu, albo zostać jedną ze zwiadowców. - podniosłam dłoń i chciałam dotknąć jego pięści, lecz w ostatniej chwili się zatrzymałam, udowadniając sobie, że posuwam się za daleko. Levi, widząc moje zawahanie, energicznie chwycił mój nadgarstek, abym jej nie oddaliła. Momentalnie przez moje ciało przeszedł dreszcz. Zamknęłam oczy. Nie lubiłam, gdy ktoś mnie dotykał. W przeszłości, przed zostaniem zwiadowcą, porwano mnie dla okupu, i torturowano. Od tamtego czasu nikomu nie pozwalałam się dotknąć.
CZYTASZ
Levi x reader || Lemon
RomancePewnego wieczoru Kapitan Levi Ackerman wzywa Cię do swojego gabinetu. Czy ma jakąś pilną sprawę, a może prywatne powody? Dowiesz się wszystkiego, czytając tego one shot'a. Uwaga, 18+ ( I tak wiem, że to przeczytasz)