Rozdział 3, III.

775 34 0
                                    

Uznaliśmy pomysł Masona za dziwny, ale racjonalny. Po lekcjach szliśmy tam, gdzie kompas chciał, żebyśmy poszli.  Nie wiedziałam dlaczego, ale miałam wrażenie, że coś złego nad nami przelatuje. Obserwowało nas, czegoś chciało. 
- Jeśli nas wywiedzie na pustynię to zniszczę ten kompas, a Douglasowi powiem, że to przez Kota Sznycla. - powiedział Liam. 
- Masz na myśli Kota Schrodingera? - spojrzałam na niego. 
- No mówię. 
- Powiedziałeś sznycla. - zmarszczyłam brwi. - Sznycel to potrawa austriacka albo ten gościu asystujący Mung Daalowi w Chowderze. 
- Hej! - Mason nie chciał słuchać, jak się przekomarzamy. - Spójrzcie. 
Pokierowaliśmy swoje oczy na przedmiot, który wskazywał na ewidentnie pusty dom. 
- Wchodzimy do środka? - zapytałam, mając nadzieję na zgodę od obu chłopaków. 
- Jeszcze pytasz? - zaśmiał się Liam. - Jesteśmy najlepsi w narażaniu swoich żyć. 
Nie mając więcej pytań, weszliśmy do opuszczonego domu. Drzwi o dziwo były otwarte, co trochę nas zaalarmowało w głowach i postanowiliśmy być ciszej. Mieliśmy skręcić w bok do salonu, ale coś na nas wyskoczyło. Cóż, nie coś, a ktoś. Wszyscy odetchnęliśmy z ulgą, gdy był to tylko Scott. 
- Co ty tu robisz? - zapytałam, jakby nie było dziwne, że my się tam znajdowaliśmy. 
- To dom Alexa. - odpowiedział. - Co wy tu robicie? 
- Tutaj doprowadził nas kompas. - tym razem zabrał głos Liam. 
- Jaki kompas? 
Mason pokazał Scottowi przedmiot trzymany w ręce. Jednak tym razem igła magnetyczna, która powinna wskazywać północ, wariowała. Zmarszczyłam brwi, unosząc głowę do góry, obserwując sufit, jakbym miała noktowizor w oczach. 
- To tylko Stiles. - przestrzegł mnie Scott, dostrzegając mój niepokój. 
- Tylko? - nie przestałam odczuwać dziwnego uczucia, które towarzyszyło mi odkąd zbliżyliśmy się do domu. 
- Zaraz. - Mason spojrzał na mnie. - Przecież Feniks nie jest w stanie wytężyć słuchu. Skąd wiesz, że ktoś jest na górze? 
- Jam jest symbolem Wiecznego Odrodzenia, śmierci nie zaznają dusze czyste. - przypomniał sobie moje słowa alfa, również wyprzedzając mnie z odpowiedzią. 
Musiałam szybko działać, wiedząc że ktoś jest niedaleko Stilesa. Wbiegłam na górę, rozglądając się za chłopakiem. W końcu stanęłam przed mężczyzną w stroju kowboja. Próbował strzelić do Stilesa pięć razy, ale spudłował. Brunet na szczęście zakrył twarz rękami, ale dość specyficzne stworzenie spojrzało na mnie ostatni raz i się jakby rozpłynęło w powietrzu. 
- Co się stało? - reszta przybiegła na górę, lekko spóźniona. 
- Był tutaj. Strzelał do mnie. - tłumaczył Stilinski, patrząc na mnie, upewniając się, że też to widziałam. - Jeden z tych facetów ze wspomnień Alexa. 
- Ten, który zabrał jego rodziców? - zapytał Mason.
- Nie. - wtrąciłam, łącząc fakty. - Oni nie zostali po prostu zabrani. - dotknęłam ścian, widząc pozostały kurz po obrazach. - Zniknęli całkowicie, dlatego nie ma żadnych mebli i zdjęć. Nikt poza Alexem ich nie pamięta. Zostali wymazani. - weszłam do pokoju, gdzie zostały pozostałości po kulach. - To pokój Alexa?
- Tak. - potwierdził Scott. 
- Zniknęły rzeczy. - zauważyłam, co nie było trudne. - Za parę godzin my również o nim zapomnimy. 
To dziwne uczucie, które mnie ogarnęło.. to nie było zwykłe przeczucie jak u banshee. Pochodziło ono od Feniksa, a to jedynie oznaczało, że ci się poznali dużo wcześniej. 

Wojna światów | Liam Dunbar [KONTYNUACJA NA PROFILU]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz