- Kim ty do cholery jesteś?! - mężczyzna przygwoździł mnie do ściany. Miał ciemne blond włosy i niebieskie oczy. Rysy twarzy wskazywały na to, że był około trzydziestki. Szczerze, nawet mogłabym powiedzieć, że jest podobny do mnie, ale raczej w tej sytuacji ocenianie wyglądu przeciwnika nie jest dobrym pomysłem.
- Mogłabym zadać to samo pytanie. - odpowiedziałam. Mężczyzna złapał mnie za gardło i zaczął co raz mocniej zaciskać dłoń. Mroczki pojawiły mi się przed oczami. Nie wierzę, że jestem aż tak słaba. Czułam, że zaczyna brakować mi tchu. Obraz co raz bardziej mi się zamazywał aż w końcu stał się całkowicie ciemny.
- Vivian? - gdzieś w oddali padło moje imię. Później nie było już nic.- Hej, Vivian ..? - ktoś ewidentnie nie chciał abym spała. - Vivian co się dzieje? - ktoś nadal nie chciał ustąpić. Co się przecież może dziać? Otworzyłam powoli oczy. Nade mną znajdował się Diego który ciągle potrząsał moimi ramionami. Gdy zobaczył, że zaczęłam kontaktować, przyciągnął mnie mocno do siebie zamykając w uścisku. Leżałam na ziemi. Ciekawe dlacze.. Ohh no tak.
- W porządku ? Co się stało? - ciemnowłosy odsunął się aby spojrzeć na mnie. - Skąd to masz? - wskazał na moją szyję. Powoli i trochę kalecznie wstałam i podeszłam na lustra. Moją szyję pokrywały siniaki. No cóż.. nie dziwne raczej.
- Ktoś tu był Diego.. - powiedziałam ciężko. Sytuacja ponownie zaczęła mnie przerastać.
- Co? Znowu oni? Niech tylko ich dopadnę.. - Diego zaczął krążyć po pokoju ciągle mamrotając coś pod nosem o zemście.
- To nie byli oni.. - powiedziałam siadając ponownie na łóżku. Ciemnowłosy zatrzymał się i spojrzał na mnie. Mogłam dostrzec w jego spojrzeniu zmartwienie. Gdyby nie obecna sytuacja, naprawdę bym się cieszyła, że jakoś ze sobą rozmawiamy. Czysto teoretycznie od mojego powrotu nie porozmawialiśmy normalnie. Ani razu.. Szkoda.
- W takim razie kto Vivian? - kucnął przy mnie i złapał mnie za moje dłonie. Kciukiem zaczął kreślić kółka na ich wierzchu. I wiem, że w ten sposób chciał dodać mi otuchy, ale ja chyba chciałam żeby znaczyło to coś więcej. Albo to przez ostatnie sytuacje?
- Nie znam go, zaatakował mnie gdy poszedłeś.. Ja.. Nie mam pojęcia co się dzieje ale się cholernie boję Diego.. - powiedziałam. Nie kłamałam. Bardzo się boję co się stanie jeśli wyjdę na ulicę albo co gorsza zostanę sama w domu. Chociażby w pokoju..
- Mała spokojnie. Jestem tu z tobą i nigdzie się nie wybieram. - i to była najpiękniejsza deklaracja jaką kiedykolwiek usłyszałam.- Za 3 dni ma nastąpić koniec świata. - oznajmił Luther. Parę chwil temu zwołał zebranie aby porozmawiać o tym co się dowiedział od Pięć.
- Ufacie mu? On jest trochę ..no wiecie. - popukała się po głowie Allison.
- Nasz własny psychol. - zaśmiał się Klaus.
- Jest przekonujący. Jakby nie chciał powstrzymać apokalipsy to by go ta parka nie ścigała. - wyjaśnił Luther.
- To dlatego go ścigają? - zapytał Diego po czym zatrzymał wzrok na mnie. - I czemu polują też na Vivian? - owszem, mimo moich próśb ciemnowłosy i tak im wszystko powiedział.
- Pięć już od jakiegoś czasu coś podejrzewał w związku z tobą Viv. Znajdzie odpowiedź. - zapewnił numer jeden.
- A co dokładnie Pięć widział ? - zapytała Allison.
- Emm.. Wszyscy walczyliśmy z tym kto za to odpowiada. Okej.. - wstał i zaczął kierować się w stronę wyjścia z salonu. - Mam plan, musimy przejrzeć papiery taty..
- Czekaj, czekaj . - powiedzieliśmy prawie jednogłośnie. Luther zatrzymał się i spojrzał w naszą stronę.
- Co się stało za pierwszym razem? - zapytałam.
- Czego nam nie mówisz? - zadał kolejne pytanie Diego. Patrzyliśmy na niego aż w końcu wykrztusił z siebie słowa których najbardziej się obawiałam.
- Zginęliśmy. - no i wtedy Luther został zasypany milionem pytań. Natomiast ja nadal siedziałam na swoim miejscu myśląc o tym jaki mam z tym związek. Wtedy przypomniałam sobie o kartce którą przekazała mi Eudora.
- Moi rodzice zostali zamordowani. - powiedziałam tak po prostu. Reszta spojrzała na mnie z zaciekawieniem oraz smutkiem na twarzy.
- Viv.. ale.. - zaczął Diego ale szybko mu przerwałam.
- Chodzi o to, że policja znalazła karteczkę na komodzie. Pisało na niej, że jestem kluczem i teraz zaczynam się obawiać, że to ja mogę być powodem apokalipsy. - wyjaśniłam.
- Na pewno tak nie jest. - stwierdził Klaus. - Jesteś zbyt leniwa na takie rzeczy.
- Dziękuje przyjacielu, mega wsparcie. - powiedziałam z lekkim uśmiechem.
- Co tu się dzieje ? - w pokoju pojawiła się Vanya i jakiś facet. Chyba miał na imię Leonard. Allison opowiadała mi co zaszło w ostatnich dniach oraz doszła do wniosku, że ten mężczyzna jest jakiś dziwny. Patrząc na niego, stwierdzam to samo.
- Zebranie rodzinne. - wypaliła szybko numer Trzy. Oh, na pewno się dziewczyna ucieszy słysząc takie słowa.
- No tak .. rodzinne. Więc po co było mnie zapraszać. - wzruszyła ramionami Vanya.
- Nie o to chodzi. - próbował załagodzić sytuację Luther.
- Nie będę wam przeszkadzać. - stwierdziła Vanya i zaczęła kierować się w stronę wyjścia.
- Wszystko ci wyjaśnię na osobności. - podeszła do niej szybkim krokiem Allison. Vanya jednak nie była chętna do rozmowy. Zdenerwowana wyszła z domu.
- Znajdę ją i wszystko wyjaśnię. - obstawiam, że numer Trzy chciała pobiec za siostrą.
- Nie ma na to czasu. Musimy odkryć co jest przyczyną apokalipsy. - zatrzymał ją numer Jeden. - Jest mnóstwo możliwości. Wojna nuklearna, asteroidy .. Moim zdaniem to księżyc, tata wysłał mnie tam nie bez powodu. Codziennie wysyłałem mu raporty. Musimy to sprawdzić..
- Chwila. - głos zabrał Klaus. - Przecież zginęliśmy za pierwszym razem.
- O dziwo Klaus ma rację. Dlaczego tym razem mamy wygrać? - pytanie zadał Diego.
- Przedtem nie byliśmy razem, a teraz mamy całą moc akademii. - wyjaśnił Luther.
- Gdzie jest Pięć? - zapytałam. Był mi w tym momencie bardzo potrzebny.
- Miał plan jak zmienić harmonogram czasu. Wkrótce wróci. - odpowiedział mi numer Jeden.
- Idę znaleźć Hazela i Cha-Chę. - oznajmił Diego kierując się w stronę wyjścia. Aha?
- Teraz? Zostały trzy dni. - Luther nie chciał dać za wygraną.
- Więc czas ucieka. - odpowiedział mu numer Dwa. Chce pomścić śmierć Eudory.. trudno się dziwić. - Jeśli mam zginąć to najpierw ich zabije. - Diego wyszedł.
- Klaus, okej? Kiepsko wyglądasz. - powiedziałam widząc mojego przyjaciela w dosyć fatalnym stanie.
- Co ty nie powiesz ..
- Chodź, pogadamy. - podałam rękę Klausowi i skierowaliśmy się do jego pokoju.
- A wy co? - zapytał Luther.
- Rozumiesz o czym rozmawiamy? To koniec świata, jak chcesz go uratować? - zapytałam.
- Popieram Viv. Po co się starać. - stwierdził Klaus. Oboje udaliśmy się na piętro. Po drodze spotkaliśmy Diego który właśnie szykował swoje noże.
- Viv, poczekaj tu chwilę. - powiedział Klaus i szybko zniknął za zakrętem.
- Co mu jest? - zapytał ciemnowłosy.
- Jest trzeźwy. - powiedziałam zgodnie z prawdą. Od jego powrotu nie wziął ani jednej pastylki. Niezła ironia, jeszcze niedawno siedzieliśmy przy drinku omawiając plan jak uratować jego reputację, a teraz zastanawiamy się co zrobić w ciągu tych ostatnich dni na tej planecie.
- Zwiążecie mnie. - powiedział Klaus, który wrócił do nas z sznurem w ręku.
- Nie kręcą mnie takie zabawy. - powiedziałam.
- Gdybym tego nie wiedział.. - przewrócił oczami. - ..ale nie o to chodzi. Poprzednio gdy byłem trzeźwy te ćwoki mnie związały i było świetnie.
- Jesteś porąbany. - stwierdził Diego.
- Zawsze mówiłeś, że mam wytrzeźwieć.
- Są na to lepsze metody. - powiedziałam.
- Nie dla mnie .. Ktoś mi musi odebrać dostęp.
- Okej. - stwierdził Diego. - Pomożemy ci.- Nienawidzę tego pokoju. - powiedział Diego.
- A ja się dzięki niemu naćpałem. Rąbnąłem stąd wszystkie cenne rzeczy jak stary kopnął w kalendarz. - zaśmiał się Klaus. - Mocniej i wyżej! - rozkazał bratu. Właśnie Diego zawiązywał swojego brata, natomiast ja siedziałam z boku i obserwowałam tą komedie.
- Okej. - Diego pociągnął sznur. - Ale jak ci stanie to wychodzę. Koniec świata, a ten chce trzeźwieć. Robię co każesz ale na mój gust wolałbyś połknąć wszystkie pastylki świata.
- Nawet miałem taką myśl ale muszę coś zrobić. A to działa tylko jak jestem trzeźwy.
- Chcesz wywołać tą, którą straciłeś? Jak miała na imię?
- Miał na imię Dave.
- Pewnie był wyjątkowy skoro znosił twoje dziwactwa. - powiedziałam ale nie wiem czy bardziej myślałam o miłości Klausa czy też o mnie. Ja również znosiłam wiele... Wstałam i wyszłam z pokoju. Łzy zebrały mi się w oczach. Oparłam się o ścianę próbując się uspokoić.
- Spójrz, braterska więź przed końcem świata. - zauważył Klaus.
- Co poradzić, wszystkich których lubiłem już nie żyją. I teraz jesteśmy sami. - powiedział Diego.
- Szkoda, że tak bardzo ranisz innych swoim podejściem. - powiedział Klaus, a moje serce rozpadło się na kilka kawałków. Nienawidziłam swojej bezradności. Nienawidziłam pragnienia, aby mój ból ukoił mężczyzna, który go zadał.----
Wybaczcie za małe opóźnienie.
Życzę miłego weekendu.
Do następnego !Enjoy!
V.
CZYTASZ
Flawless || Diego Hargreeves
Novela JuvenilVivianne Davis wychowała się w domu dziecka. Została porzucona krótko po tym jak rodzina dowiedziała się o jej nadnaturalnych zdolnościach. Kobieta zawsze myślała, że jest inna od reszty. Jednak co jeśli pozna kogoś, kto ma takie same zdolności jak...