Siedziałam jak wmurowana.
-C-o.. co? - ledwie powiedziałam.
-Lili.. ja.. do mnie teraz dotarło, że ja cię kochałem i kocham! Zrobiłem wielki błąd, że gdy ty wyznałaś mi miłość ja cię olałem..
-To było jeszcze w liceum! Ja teraz mam rodzinę!
-Ale.. przecież nie jest nigdzie powiedziane, że nie możesz ich zostawić. - tego było już za wiele. Wstałam i zaczęłam kierować się do wyjścia. Jednak ktoś złapał mnie za nadgarstek i uniemożliwił ucieczkę. Odwróciłam się i mogłam zauważyć jedynie przez ułamek sekundy, że to KJ, bo zbliżył się do mnie i pocałował..
Odwzajemniłam..
Jednak szybko się otrząsnęłam i wybiegłam.
„Co ja zrobiłam?!"
Całą drogę w aucie przepłakałam.
„Cholerny dupek.. teraz sobie o mnie przypomniał... teraz, gdy mam już rodzinę!"
Wróciłam do domu i szybko się ogarnęłam. Położyłam się na chwilę na łóżku i zrobiłam się senna, po chwili zasnęłam.
***
-Lili?- usłyszałam głos Cole'a, który wybudził mnie ze snu.
-C-co?
-Gdzie są dzieci? - to pytanie sprawiło, że ocknęłam się w 5 sekund.
-Zapomniałam... są u mojej mamy. Musimy po nie jechać. Ona musi iść do pracy na 17. Ma nocną zmianę.
-Jest 16:04 wiec lepiej się pośpieszmy.
W aucie nie umiałam wydusić z siebie ani jednego słowa do mojego męża. Nie potrafię spojrzeć mu w oczy po tym co się stało. Dlaczego to zrobiłam? Jak ja mogłam?
-Dlaczego zawiozłaś dzieci do mamy? - usłyszałam.
-Ja... Colę, ja muszę Ci coś powiedzieć. Otóż, ostatnio zanim wróciłeś do domu, przyszedł do mnie mój dawny przyjaciel, nie widziałam się z nim od końca liceum. Jakoś znalazł mój adres i mnie odwiedził. Powiedział słowo za dużo i kazałam mu wyjść. Jednakże następnego dnia, czyli dzisiaj spotkaliśmy się w kawiarnii. Pomalowaliśmy się, ale przysięgam ci, że to była sekunda! Nie wiedziałam co się ze mną dzieje.
-Co takiego?
-Colę, przepraszam. Ja nie wiem co we mnie wstąpiło.
-Nie, nie wierzę. To ja, ciężko pracuje, a ty sprowadzasz sobie jakiś chłoptasi? - Zaśmiał się ironicznie, po czym zjechał autem na pobocze.
-Co ty robisz?
-Lili wysiadaj. Sam pojadę po dzieci, a ty sobie zadzwoń bo swojego kochanka.
-On nie jest moim kochankiem, Cole!
Oczywiście byłam zmuszona wysiąść.
-Pieprzony KJ! - wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam do mojej przyjaciółki.
-Halo?- usłyszałam jej sympatyczny głos.
-Camila? Mam do ciebie ogromną prośbę. Podjechałabyś po mnie? Wszystko ci opowiem po drodze.- Ta tylko westchnęła.
-Wyślij swoją lokalizacje. - Zrobiłam o co prosiła i pozostało mi tylko na nią czekać.
Co ja teraz zrobię? Jedno jest pewne - muszę zerwać kontakt z KJ. Wrócił do mojego życia i wszystko się psuje.
_***_
Jeżeli wszystko pójdzie dobrze, to jutro o tej samej porze będzie rozdział 4 :)