Rozdział 12

14 1 0
                                    

 Hisashi ciągle nie odbierał ode mnie telefonu. Gdy upewniłam się, że Namjoon już opuścił budynek postanowiłam udać się do mojego chłopaka. Wiedziałam gdzie mieszka. Chciałam chociaż zapytać jego ojca gdzie on jest. 

 Idąc miastem starałam się powstrzymać od płakania, ale nie zawsze mi to wychodziło. Na szczęście już prawie byłam pod posesją Kuranów. Weszłam po schodach prowadzących na ganek i zapukałam do drzwi. Po chwili stał już przede mną pan Mamoru. 

 - Witaj, SaraMi. Co cię tu sprowadza? - spytał uśmiechnięty.

 - Dzień dobry. - ukłoniłam się. - Zastałam może Hisę?

 - Powinien być na górze. Właśnie uczy nową kelnerkę. - wyjaśnił wskazując na stopnie prowadzące na piętro.

 - Dziękuję bardzo. - odparłam i szybkim krokiem skierowałam się w wyznaczone miejsce.

 Z sypialni Japończyka dobiegały dziwne odgłosy. Rozumiem, że praca kelnerki może być ciężka, ale aż tak? Drzwi do jego pokoju były lekko uchylone. Pchnęłam je delikatnie a moim oczom ukazał się okropny widok. Hisashi z jakąś dziewczyną, roznegliżowani na podwójnym łóżku. Zebrało mi się na wymioty. Chłopak jedynie spojrzał na mnie i zasłonił się kołdrą.

 Ile sił w nogach wybiegłam z domu Kuranów. Sprawnie przemieszczałam się bocznymi uliczkami. Nie chciałam iść główną ulicą. 

 Mój telefon cały czas dzwonił. Ciemnowłosy tak samo jak Yoongi próbowali się ze mną skontaktować. Nie chciałam z nimi rozmawiać. Chciałam jedynie wrócić do swojego mieszkania, do Somi i do cichego płakania w poduszkę.

 Po drodze mijałam parę kiosków. Postanowiłam wstąpić do jedyną rzecz, która była mnie teraz w stanie uspokoić. Zapłaciłam i schowałam małe pudełko do kieszeni kurtki. 

 Kiedy byłam już w mieszkaniu zamknęłam drzwi na klucz. Zdjęłam z siebie płaszcz wyjmując wcześniejszy zakup, a z kanapy wzięłam cieniutki koc. Na zewnątrz ciemniało. Wyszłam na niewielki balkon razem z kotką, która podążała za mną od powrotu. Otworzyłam małą kartonową paczkę. Wyjęłam z niej Niewielki podłużny przedmiot. Włożyłam go do ust i odpaliłam zapalniczką leżącą na stoliku obok mnie. Usiadłam na miękkim krześle zaciągając się dymem. Bardzo dawno nie paliłam papierosów. Tylko Min wiedział, że kiedyś byłam od tego uzależniona. Nie chciałam wracać do nałogu, ale papierosy to była jedna z pierwszych rzeczy, o których pomyślałam.

 Przez uchylone przeszklone drzwi słyszałam nieustająco dzwoniący telefon. Zostawiłam go w salonie by nie przejmować się tym kto próbuje się ze mną skontaktować. Byłam wykończona. Marzyłam o tym by wszytko się wyjaśniło. 

 Niemal bez przerwy ocierałam łzy. 

 ***

 POV Susan

 Siedziałam na kanapie bawiąc się dłonią Hoseoka. Nie przeszkadzało mu to, mówił, że to lubi. Maknae przeglądał telefon tak samo jak Jimin i Seokjin. Yoongi chodził nerwowo po pokoju, a Tae spoglądał na niego zmartwiony. 

 Razem z Jungiem i Jinem przyjechaliśmy niedawno do dormu, a Min dołączył niedługo po tym. Raper mimo wielu prób nie potrafił skontaktować się z SaraMi. 

 - Zadzwońcie do niej, może od was obierze. - prosił zdesperowany. 

 - A myślisz, że co robię? - spytał lekko zirytowany Jungkook. - Namjoon nie powiedział gdzie idzie, ale mam wrażenie, że chciał wyjaśnić sytuację z SaraMi.

 Wszyscy spojrzeliśmy na niego zaskoczeni. 

 - I dopiero teraz to mówisz? - odezwał się najstarszy.

 - No co? Na początku myślałem, że jest u Nari. Chyba wszyscy tak myśleliśmy... Boję się jednak, że naprawdę poszedł do SaraMi. 

 - Ja może do niej pojadę. Skoro nie odbiera, a to was martwi, to mogło się coś serio stać. - rzuciłam przejęta wstając z kanapy. Mimo, że puściłam dłoń Hobiego, on złapał ją z powrotem. 

 Do dormu nagle wszedł widocznie zdenerwowany lider. Spoglądał na nas ledwo powstrzymując się od wściekłego wzroku. Park podniósł się i podszedł do niego.

 - Co ci jest? Coś się stało? - pytał.

 - Po co naopowiadaliście SaraMi takich głupot o Nari? Teraz ona mówi, że podobno moja dziewczyna jej groziła. - zaciskał pięści ze złości.

 Wszyscy w osłupieniu patrzyliśmy na Namjoona. Jimin odsunął się od niego powoli. Cisza otaczająca nas była tak niezręczna, że Yoongi postanowił zabrać głos.

 - Co ty za bzdury pleciesz? - wycedził oschle. - SaraMi mówiła prawdę.

 - Czy ty właśnie od niej wracasz? - spytał Seokjin. Tak bał się o przyjaciółkę, że aż pobladł. Lider jedynie skinął głową twierdząco. - O matko... - zakrył usta.

 - Powiedz jeszcze, że się kłóciliście, a ty trzymałeś stronę Nari to nie wytrzymam. - dodał cicho Min.

 - A co miałem robić w takiej sytuacji? To chyba jasne. - odparł beznamiętnie.

 Chłopcy zaczęli podnosić na siebie głosy czego nie mogłam i nie chciałam słuchać. Bolała mnie ich walka. Hoseok zauważył mój smutek. Wstał i przytulił mnie delikatnie do siebie. Nagle usłyszałam słowa lidera "ona nigdy nie była moją przyjaciółką". Nie wytrzymałam. Mimo, że było mi dobrze w ramionach rapera odsunęłam się od niego i podeszłam do Namjoon.

 - Czy ja się przesłyszałam? - mówiłam zirytowana. - SaraMi jest twoją przyjaciółką i z tego co wiem to najlepszą. 

 - Susan, proszę cię... - chciał się wtrącić ale mu przerwałam.

 - Nie wciskaj nam tu takiego tandetnego kitu. Zależy ci na niej bardziej niż nam wszystkim razem wziętym. Nie chcesz jej wierzyć, to nie wierz. Miej świadomość, że SaraMi by cię nie okłamała w takiej sprawie. To nie tobie się wypłakiwała, bo nie wiedziała co robić. Każde z nas ją wspierało w tych ciężkich chwilach. Namawialiśmy ją, by powiedziała tobie o tej sytuacji, a ty co? Jak w końcu się dowiedziałeś to skrzyczałeś ją i jeszcze broniłeś tej swojej pseudo ukochanej. - odetchnęłam głęboko. - Namjoon, miałam do ciebie duży szacunek, ale teraz spadł diametralnie. Mogę się założyć, że nie tylko ja mam takie odczucie. - uspokoiłam się trochę. - Jeżeli serio ci zależy na SaraMi i zespole to pojedziesz teraz do niej i ją przeprosisz. To ona mówiła prawdę.

 Wszyscy w pomieszczeniu spojrzeli na mnie zdumieni. Twarz lidera wyrażał smutek i skruchę. Spuścił wzrok.

 - Teraz nawet nie będzie chciała ze mną rozmawiać. - wyszeptał.

 - Co gorsza, nie wpuści cię do mieszkania. Nas pewnie tak samo. - rzuciłam pod nosem. - Mam kluczę do jej domu w torebce. Czasami prosi mnie bym nakarmiła Somi. - Podeszłam do krzesła, na którym wisiała wcześniej wspomniana torba. Wyjęłam z niej parę kluczy z przyczepionym breloczkiem. Podałam je chłopakowi. - Nie zepsuj tego. - skarciłam go.

 Namjoon wyszedł tak szybko, że nie zdążyliśmy się z nim pożegnać. Był zdeterminowany.

 Wszyscy Bangtani wpatrywali się we mnie z niedowierzaniem. Chyba ciągle nie dotarła do nich sytuacja z przed chwili. 

 - Będziecie się tak patrzeć, czy też jedziecie? - spytałam zabierając kurtkę z oparcia krzesła. 

 - Jedziemy. - odezwał się Yoongi.

 Zebraliśmy się i piechotą powędrowaliśmy pod blok mój i dziewczyny. 

Best of MeWhere stories live. Discover now