Rozdział 6

4.4K 307 11
                                    

~~~~Pov. Naruto~~~~
Szedłem kawałek za Shikamaru i Choji'm. Nie miałem ochoty z nikim rozmawiać. Już Uchiha tym swoim gapieniem się irytował mnie. Nie miałem dziś humoru. Widziałem jak kieruje się do tyłu, a za nim gromada dziewczyn. Zapytał Irukę-senseia o klany. Dokładniej o to, do których idziemy i w jakiej kolejności. Dowiedziałem się, że pierw idziemy do klanu Nara, potem Akimichi, Yamanaka, Aburame, Inuzuka, Sarutobi i na koniec Uchiha, Hyuga oraz Senju. Musimy obejść dziewięć klanów w około pięć godzin, licząc też przerwy. Byliśmy już niedaleko dzielnicy Narów. Prawdopodobnie będzie to polegało na opowiedzeniu krótko o historii klanu i przedstawienie jego najważniejszych funkcji, umiejętności. Szkoda, że wiem już wszystko, co było dostępne w bibliotece. Choć może wplączą się ciekawostki, których tam nie było? Byłoby ciekawie. Chwilę później już znajdowaliśmy się na miejscu. Czekała na nas głowa klanu - Shikaku Nara. Ojciec Shikamaru. Ciekaw jestem jak to wygląda. Grupa dzieciaków poprzebierana za postacie świąteczne chodząca po klanach. Jak Halloween, tylko mniej straszne. Przywódca spojrzał na każdego z nas po kolei. Trochę dłużej zatrzymał wzrok na mnie. Typowe. Przywitał się z nami i gestem kazał iść za nim. Zaczął opowieść od pochodzenia klanu. Oprowadzał nas przy okazji po wiosce i przedstawił kilka najważniejszych osób. To może się przydać. Ciekawym jest jednak to, że jedna ze starszyzny klanu się do mnie uśmiechnęła, a reszta radnych spojrzała na nią z szokiem. Na początku myślałem, że chodzi o to kim jestem, lecz po chwili zastanowienia doszedłem do innego wniosku. Był nim fakt samego uśmiechu. Najwidoczniej niezbyt często to robiła. Jeśli to w ogóle się zdarzało. Nara kończył historię umiejętnościami i funkcjami, jakie pełnią. Czyli między innymi tym, że często są urzędnikami z powodu niezwykłej inteligencji objawiającej się u każdego członka klanu, co pozwala na lepsze wykonywanie zadań. Nie dowiedziałem się niczego nowego o tym klanie. Jedynie poznałem kilka ważniejszych osób.
~~~~Time skip~~~~
Podobnie jak z klanem Nara było z większością klanów. Zostali nam Uchiha i Senju. Szczerze, to nie myślałem, że z Hyuga będzie jak z innymi. Zostało nam pół godziny. Nie było mowy o tym byśmy zmieścili się w czasie. Jednak nauczyciele się nie martwili. Może spotkamy się z dwoma klanami jednocześnie? Mogłoby być to naprawdę dobrym pomysłem. W końcu te klany mają wiele wspólnego. Ich historia jest połączona od wielu lat. Walczyli ze sobą od wieków, w końcu się pogodzili i założyli tą wioskę. W Akademii szegółowo przerabialiśmy tylko historię założenia Konohy, więc różnili się tylko umiejętnościami i nazwiskami, jeśli brać pod uwagę same rzeczy zgodne z programem nauczania. W pewnym momencie skręciliśmy w jedną z uliczek. Nie prowadziła ona do dzielnicy Uchiha czy Senju. Zauważyłem, że kierujemy się w kierunku pól treningowych. Z daleka zauważyłem pięć osób stojących na jednym z nich. Kiedy podeszliśmy bliżej dało się określić osoby. Trudno nie wiedzieć, kto to był. Patrząc co się działo w przeszłości, byli oni doskonale znani. Wszechznana sanninka z uczennicą i trójka z czterech Uchihów, którzy przeżyli masakrę. Dobrze, że nikt nie wie, że im trochę w tym pomogłem...
-Dzień dobry! - powiedzieliśmy całą klasą. Z moich ust wydobyło się jedynie "dobry". Senju skupiła swój wzrok na mnie.
-O! Uzumaki! Nie na wagarach? - zapytała. Ja nie wysilałem się i tylko posłałem jej "słodki" uśmiech. Automatycznie drgneła i cofnęła się mamrocząc coś pod nosem.
-...gorszy od Kushiny... i mnie... a cholernik tylko się uśmiechnął... - dało się usłyszeć. Sporo osób to przyczaiło i zaczęło zerkać to na mnie, to na sanninkę. Chwilę później już się ogarnęła i stała patrząc na nas z góry.
-Jestem pewna, że uczycie się historii w Akademii. Dlatego nie będziemy o tym rozmawiać, bo to nie ma sensu. Zamiast tego zrobimy wam trening! Osoby, które będą chciały zostaną dłużej, bo w pół godziny nic nie zrobimy. - powiedziała. Doskonale wiedziała, że jeśli komuś zależy na byciu ninja to na pewno zostanie. Nikt nie przepuściłby okazji nauki u legendarnej medyczki pochodzącej z klanu Senju oraz ostatnich osób z Uchiha, wśród których znajduje się osoba uznana za jednego z największych geniuszy Konohy.
-Ustawić się w szeregu! - rozkazała. Większość osób zaczęła gorączkowo wykonywać jej polecenie, przez co powstało spore zamieszanie. Powoli ruszyłem się z miejsca i omijając tłum uczniów ustałem kilka metrów od nich. Po chwili koło mnie stał Shikamaru, a później dołączył Choji, któremu wreszcie udało się wszystkich wyminąć. Spojrzałem na Tsunade. Jej mina mówiła sama za siebie. Totalna rezygnacja i zażenowanie. Przyuważyłem, że z tłumu udaje się również wydostać onyksowookiemu. Zaraz po tym stał koło mnie. Tylko cztery osoby się ogarnęły... Współczuję Senju, bo zgaduję, iż to ona będzie głównie prowadziła nasz trening. Ciekawe, czemu w zimę. Nie mogli by nam tego przełożyć?
Przykucnąłem i wziąłem do ręki patyk. Przesuwałem nim po śniegu rysując różne rzeczy. Wzorki, zwierzęta i tak dalej.
-Spokój! - do moich uszu dotarł krzyk senseia. Wszyscy uczniowie automatycznie przestali się jakkolwiek poruszać. Oprócz mnie, ja byłem wyjątkiem -Naprawdę, czy tylko czwórka z was potrafi się ogarnąć? - skończył zawstydzony.
-Jak świetnie, że ich uspokoiłeś... - zaczęła Senju, lecz Iruka jej przerwał.
-Nie przypominam sobie, żebym zgadzał się na trening. - rzekł upartym tonem, a zawstydzenie momentalnie zniknęło.
-Oho... Dobrze... W takim razie... - rzuciła sanninka z niezadowoloną miną. -Uzumaki przekonaj go! - powiedziała rozkazująco i przeniosła wzrok na mnie.
-Czemu ja? - zapytałem znudzonym tonem nawet nie podnosząc głowy. Cała moja uwaga była skupiona na rysowaniu. Usłyszałem skrzypienie śniegu, powstające przez kroki zbliżającej się do mnie osoby. Wziąłem w wolną dłoń kulkę śniegu i rzuciłem. Trafiłem idealnie w środek twarzy Tsunade. Jeśli mam być szczery nie spodziewałem się tego. Myślałem, że raczej tego uniknie czy coś.
-Wyszło się z formy, co babciu? - rzuciłem nonszolancko. Ona stała i się nie ruszała. Kiedy tylko zobaczę choćby najmniejszy ruch mięśni nóg lub rąk musze wiać. To było oczywiste. Nie miałem szans z sanninką.
Czas płynął. Minęło pięć minut. Zauważyłem drgnięcie Senju. Czas wiać! Nawet chwili mi nie zajęło wystartowanie. Do moich uszu po raz kolejny dobiegł dźwięk skrzypiącego śniegu.
-TY CHOLERNH DZIECIAKU! JA CI DAM BABCIĘ! - wrzasnęła ruszając za mną. Zapowiada się fajna zabawa w berka~

Egzystencja ~ Naruto FanFictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz